Choć od krwawej pacyfikacji katowickiej kopalni Wujek - w której od milicyjnych kul zginęło dziewięciu górników - mija 30 lat, nie wszystkie sprawy sądowe związane z tą tragedią zakończyły się ostatecznymi wyrokami. Ukarani zostali już zomowcy z plutony specjalnego, środowisko Wujka ciągle czeka jednak na prawomocny wyrok w procesie byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka i orzeczenie sądu w procesie twórców stanu wojennego.
Ukarani zostali już zomowcy z plutony specjalnego, środowisko Wujka ciągle czeka jednak na prawomocny wyrok w procesie byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka i orzeczenie sądu w procesie twórców stanu wojennego.
Podczas pacyfikacji katowickiej kopalni 16 grudnia 1981 r. funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO zastrzelili dziewięciu górników protestujących przeciw wprowadzeniu stanu wojennego, kilkudziesięciu innych zostało rannych. Dzień wcześniej podczas pacyfikacji kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu Zdroju postrzelonych zostało czterech górników.
Podjęcie sprawy tragedii Wujka było możliwe dopiero po upadku komunizmu - 20 stycznia 1982 roku sterowane przez władze śledztwo w sprawie odpowiedzialności milicjantów za użycie broni palnej umorzono. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach uznała, że milicjanci działali w obronie koniecznej.
Według ustaleń specjalnej komisji sejmowej, powołanej w 1990 r. do badania zbrodni okresu PRL - tzw. komisji Rokity - tamto śledztwo prowadzone było z naruszeniem prawa. Ustalenia komisji Rokity stały się także podstawą do wznowienia śledztwa w sprawie samej masakry w Wujku.
Choć pierwszy proces rozpoczął się przed katowickim sądem w 1993 r. Prawomocny wyrok, skazujący byłych milicjantów za strzelanie do górników na karę od 3,5 do 6 lat więzienia, zapadł dopiero po blisko 15 latach rozpatrywania tej sprawy, w czerwcu 2008 roku. Dwa poprzednie wyroki katowickiego sądu okręgowego uchylał sąd apelacyjny.
Skazanych zostało 14 b. zomowców z plutonu specjalnego, którzy brali udział w pacyfikacji kopalń Wujek i Manifest Lipcowy. Sprawa jednego oskarżonego została umorzona, kolejny - b. wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach - został uniewinniony, a w sprawie innego oskarżonego sąd nakazał przeprowadzenie nowego procesu.
„Należy przeto powiedzieć wydając orzeczenie końcowe - gloria victis. Chwała zwyciężonym, bo polegli w słusznej sprawie. Kara zaś dla tych, którym w sposób niewątpliwy można było wykazać, że dopuścili się czynów przestępczych. Są winni ich popełnienia” - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Waldemar Szmidt.
Zaznaczył, że proces dotyczył prawnej oceny zachowania kilkunastu funkcjonariuszy, nie był zaś rozprawą nad historycznymi, politycznymi i osobistymi racjami tych, którzy wprowadzili stan wojenny.
Były dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald Cieślak został skazany na 6 lat więzienia, dwaj jego podwładni na 4 lata, a 11 innych - na 3,5 roku więzienia. Część z nich chciała odroczenia wykonania kary. Sąd się na to nie zgodził. Cieślak został aresztowany już po skazującym wyroku sądu okręgowego - w maju 2007 roku. Na poczet kary sąd apelacyjny zaliczył mu także okres wcześniejszego aresztowania - od kwietnia 1992 do sierpnia 1993 r.
Środowisko związane z kopalnią Wujek i rodzinami ofiar tragedii sprzed 30 lat chce doprowadzić do skazania także b. szefa MSW generała Czesława Kiszczaka, którego szyfrogram z 1981 r. - zdaniem prokuratury - otworzył drogę do użycia broni w kopalni. Proces 86-letniego dziś Kiszczaka trwa od 1994 r. i ostatnio – w listopadzie br. – Sąd Apelacyjny w Warszawie po raz kolejny zwrócił sprawę do I instancji. Proces będzie się toczył po raz piąty.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. To właśnie kwestia szyfrogramu i ocena wpływu, jaki ten dokument miał na przebieg tragicznych zdarzeń w kopalni Wujek, jest podstawowym problemem spornym w sprawie.
W 2004 r. katowicki IPN oskarżył trzech byłych prokuratorów wojskowych o tuszowanie sprawy wydarzeń w Wujku. Ich proces ruszył w kwietniu 2006 r. Sprawę jednego z nich sąd wyłączył do oddzielnego postępowania z powodu choroby. W 2010 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył tę sprawę z powodu przedawnienia. Wniosek o umorzenie postępowania z uwagi na przedawnienie złożyła prokuratura. Powodem była uchwała Sądu Najwyższego, który orzekł, że sprawy o zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do pięciu lat więzienia są przedawnione od 1995 r. (PAP)
kon/ ls/