O pokorze, którą należy wnieść do polskiej historii, oraz o poczuciu humoru, które charakteryzuje angielskich historyków - mówił w czwartek na konferencji w Krakowie historyk, publicysta, kawaler maltański polskiego pochodzenia hrabia Adam Zamoyski.
Wykład hrabiego „Polska – kraj na Księżycu” zainaugurował dwudniową konferencję „Historia Polski w międzynarodowej perspektywie”, zorganizowaną przez Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Tytuł wykładu historyka nawiązywał do czasów zaborów, gdy Polski nie było na mapach, w zagranicznych publikacjach można było o niej znaleźć tylko drobne wzmianki, natomiast państwo żyło w świadomości Polaków i powstawały polskie publikacje.
Inspiracją do tytułu wykładu było też stwierdzenie angielskiego filozofa i parlamentarzysty Edmunda Burke'a, który ubolewał nad upadkiem Polski, ale który przyznał, że – jak przypomniał Zamoyski – jeśli chodzi o konkretne konsekwencje wymazania państwa z mapy Europy, to nic nie zmieniło. „To było zupełnie tak, jakby ten kraj był na Księżycu – bo nic się nie zmieniło” – mówił historyk z Londynu.
Obecnie – zdaniem Adama Zamoyskiego – „do naszej historii trzeba wnieść trochę nie wstydu, ale pokory”. „Często chwalimy się, że Chopin – Polak, Conrad – Polak, że Maria Curie – Polka, ale nie bardzo lubimy Mickiewicza czy Kościuszkę oddawać innym czy nawet brać pod uwagę, że mieli rodowody trochę inne. Nie bardzo lubimy przyznawać się, że w bitwach pod Grunwaldem, Wiedniem walczyli też inni” – mówił.
Obecnie – zdaniem Zamoyskiego – „do naszej historii trzeba wnieść trochę nie wstydu, ale pokory”. „Często chwalimy się, że Chopin – Polak, Conrad – Polak, że Maria Curie – Polka, ale nie bardzo lubimy Mickiewicza czy Kościuszkę oddawać innym czy nawet brać pod uwagę, że mieli rodowody trochę inne. Nie bardzo lubimy przyznawać się, że w bitwach pod Grunwaldem, Wiedniem walczyli też inni” – mówił i zauważył, że dziwimy się, że inne narody nie doceniają polskiego wkładu w wynalezienie Enigmy czy udziału w bitwie o Wielką Brytanię, skoro sami nie wspominamy o zasługach innych narodów w budowaniu naszej historii.
Wychowany w Anglii Zamoyski wskazał też na potrzebę poczucia humoru. „Anglicy są tak dobrymi historykami, ponieważ potrafią się ze wszystkiego i z siebie samych śmiać” – mówił i jako przykład podał tytuł jednej z książek „1683 i cała ta reszta”, opisującej w sposób dowcipny wydarzenia i władców.
W jego ocenie przedstawiając historię Polski trzeba „mniej zważać na granice”, ponieważ wszystkie państwa zmieniają granice. „Połowa naszych młodych chce albo wyjeżdża za granicę, a druga połowa narodu nie chce nikogo wpuszczać przez nasze granice. Jest zabawa z granicami w Europie. To dobra chwila, by zastanowić się nad tym, co to jest granica. Granice są przypadkowe. Nie powinniśmy się dać zamknąć w tych granicach” – mówił historyk.
Jak zaznaczył, z historią trzeba wyjść w świat, bo historia jest nie tylko w Polsce, w Krakowie. Należy np. uwzględnić i uznać to, że kościół Mariacki na Rynku Głównym był kiedyś niemiecki.
Historyk pytany o to, jak dziś odczytuje znaki czasu, odpowiedział, że wciąż widzi podział, który nastąpił 26 lat temu, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. 26 lat temu Polacy – po chwili wielkiego poczucia wspólnoty - podzielili się na tych, którzy mieli poczucie, że trzeba się zastanowić nad tragedią lat komunizmu, oraz na tych, którzy uważali, że trzeba o wszystkim zapomnieć i iść do przodu. „Nadal jest poczucie u niektórych, że pewne rzeczy nie zostały skonfrontowane, uhonorowane, a niektórzy uważają, że to nieistotne” – mówił historyk i dodał, że podobne podziały są widoczne i w innych narodach. (PAP)
bko/ gma/