01.09. 2009 Białystok (PAP) - Łukasz Adamski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych uważa, że premier Rosji Władimir Putin w wystąpieniu na Westerplatte potępił to, co nie wymagało od niego zasadniczej rewizji polityki historycznej uprawianej w Rosji, za którą jest odpowiedzialny.
W jego ocenie nie było to wystąpienie nastawione na konfrontację. Jak zauważył, Putin nie powtarzał propagandy, ale bronił poglądów, które zostały wypracowane w ZSRR zaraz po wojnie o tym, że "wszystkie państwa europejskie były w jakimś stopniu współwinne tego, że wybuchła II wojna światowa, bo nie rozpoznały wcześniej zagrożenia niemieckiego". "To jest interpretacja, z którą ja się kompletnie nie zgadzam" - dodał Adamski.
"Ja nie wiem, jaki jest naprawdę przekaz z Rosji" - powiedział Adamski. Jak dodał, chciałby wierzyć, że to ten przekaz "umiarkowany" płynący ze słów Putina, a nie ten, który płynie z Rosji chociażby w świetle rosyjskich publikacji sugerujących Polsce zawieranie paktów z Hitlerem.
Według Adamskiego Putin powtórzył na Westerplatte w skróconej formie swoje tezy, które były zawarte w liście opublikowanym w poniedziałek w "Gazecie Wyborczej, w sposób "zwięzły i skrótowy".
"On potępił pakt Ribbentrop-Mołotow, ale dlatego, że stwierdził, że jest niemoralny, przypomniał to, co Rada Najwyższa ZSRR uchwaliła. Potępił go dlatego, że wszelkie kontakty z nazistami były moralnym złem, ale nie odniósł się do tego czego ja oczekiwałem, że może coś powie chociażby o agresji sowieckiej 17 września 1939 roku" - zauważył Adamski. (PAP)
kow/ par/ mag/