Zarzut dotyczący braku motywu żydowskiego w „Kamieniach na szaniec”
Pasją i troską Druha Aleksandra Kamińskiego były drużyny harcerskie mniejszości narodowych – litewskie, białoruskie, rosyjskie i żydowskie. W latach 1931-1938 prowadził specjalny wydział im poświęcony w Głównej Kwaterze Harcerzy. Z jego inicjatywy została powołana niezależna organizacja Związek Żydowskich Drużyn Harcerskich i Gromad Zuchowych.Statut Związku Harcerstwa Polskiego pozwalał na przyjmowanie do harcerstwa młodzieży bez różnicy wyznań i narodowości. Kamiński widział w tym szansę by w ramach ZHP mieściły się autonomiczne organizacje mniejszości, bez naginania przez Polaków „do swej kultury, swego języka, swej wiary”, jak sformułował to w swoim apelu „Harcerstwo, a mniejszości narodowe” wydrukowanym na łamach prasy harcerskiej.
Przyjaciel i współpracownik Kamińskiego Hm. Antoni Wasilewski, redaktor naczelny harcerskiego pisma „Na przełaj” opowiadał mi, że od maja 1937 roku redagowali z Kamińskim miesięcznik „Brzask”. Czytamy tam: „Wrósł w polską glebę żydowski ród Tuwimów i zakwitnął w Julianie najpiękniejszymi słowami polskiej mowy. Wittlin <<Odyseję>> na język polski przełożył najpiękniej, a humanitaryzm Słonimskiego jest bardziej chrześcijański niż wielu sakramentalnych chrześcijan”.
Statut ZHP pozwalał na przyjmowanie do harcerstwa młodzieży bez różnicy wyznań i narodowości. Kamiński widział w tym szansę by w ramach ZHP mieściły się autonomiczne organizacje mniejszości, bez naginania przez Polaków „do swej kultury, swego języka, swej wiary”, jak sformułował to w swoim apelu „Harcerstwo, a mniejszości narodowe” wydrukowanym na łamach prasy harcerskiej.
Aleksander Kamiński odszedł z Naczelnej Rady Harcerskiej protestując przeciw opieszałości w uregulowaniu spraw drużyn żydowskich. Działała wówczas organizacja Haszomer Hacair (Młody Strażnik). Kamiński przyjmował w Szkole Instruktorów Zuchowych, którą prowadził w Górkach – także instruktorów żydowskich. Przyjaźnił się z Jurkiem Grasbergiem – Harcmistrzem Młodego Strażnika, był przewodniczącym Komitetu Centralnego Związku Żydowskich Drużyn Harcerskich i Gromad Zuchowych.
W czasie okupacji współdziałał od początku w Radzie Pomocy Żydom o kryptonimie „Żegota” – jedynej organizacji w okupowanej Europie, której celem było ratowanie Żydów. Należy przypomnieć, że Polska była też jedynym krajem, gdzie za każdą formę pomocy Żydom groziła kara śmierci.
To przecież Aleksander Kamiński w „Biuletynie informacyjnym”, który redagował (największym piśmie podziemnym Europy), pisał jesienią roku 1942: „Niesamowity w swej potworności mord, popełniony tego lata na niemal półmilionowej rzeczy polskich Żydów, to zbrodnia, która otworzyła nam oczy na to, do czego mogą być naprawdę zdolni Niemcy”.
To z inicjatywy Aleksandra Kamińskiego już na początku sierpnia roku 1942, gdy z Umschlagplatzu odjeżdżały pierwsze transporty do Treblinki, powstał wstrząsający dziennik – reportaż „Likwidacja getta warszawskiego” pióra młodego historyka współpracującego z „Biuletynem” Antoniego Szymanowskiego. Był to na gorąco spisywany dziennik nazwany we wstępie „bezstronnym zeznaniem naocznego świadka”, wielkie oskarżenie: „Świat milczy. Świat wie, co się tu dzieje – i milczy. (…) Tymczasem głos protestu odzywa się nie ze swobody, lecz stamtąd, gdzie przemawiać najtrudniej, z dna niewoli. Wszystkie polskie organizacje zjednoczyły się w potępieniu niemieckiego barbarzyńcy”. Druh Aleksander Kamiński wydrukował natychmiast ten reportaż i w Warszawie rozkolportowali go błyskawicznie harcerze Szarych Szeregów i działacze Rady Pomocy Żydom. Jaka szkoda, że ten niezwykły reportaż – dokument nie doczekał się publikacji za naszych czasów.
Władysław Bartoszewski z Referatu Żydowskiego w Armii Krajowej podkreśla z naciskiem w swej pięknej pracy „Ten jest z Ojczyzny mojej”, że kontakty z gettem odbywały się za pośrednictwem Aleksandra Kamińskiego „znanego ze swej głęboko humanistycznej postawy i przyjaznych kontaktów z żydowskim podziemiem”.
Israel Gutman, członek Żydowskiej Organizacji Bojowej i uczestnik powstania w getcie, przez wiele lat dyrektor Yad Vashem – Instytutu Pamięci Narodowej, redaktor naczelny Encyklopedii Holocaustu, pisze w swej książce o powstaniu zatytułowanej „Walka bez cienia nadziei”: „Katolickim harcerzem, który utrzymywał bliskie więzi ze swymi żydowskimi przyjaciółmi, był Aleksander Kamiński, wybitny działacz polskiego podziemia, redaktor <<Biuletynu Informacyjnego>>, najważniejszego organu prasowego Armii Krajowej. Dzięki zaangażowaniu Kamińskiego <<Biuletyn Informacyjny>> poświęcał wiele miejsca cierpieniu i losowi Żydów, a następnie zorganizował stałe kontakty pomiędzy mieszkającymi po polskiej stronie przedstawicielami Żydowskiej Organizacji Bojowej, a dowództwem AK”.
W 1991 roku towarzyszyłam Bożennie Urbanowicz-Gilbride z Nowego Jorku zbierającej materiały dla Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie przy wywiadzie z jedną z ostatnich żyjących jeszcze wówczas wielkich działaczek Żegoty, współpracowniczką Kamińskiego – Harcmistrzynią Marią Kann. Jej pasjonująca i bezcenna relacja została sfilmowana i nagrana. Wielka szkoda, że nigdy nie uczyniła czegoś podobnego Telewizja Polska. Maria Kann mówiła o ratowaniu dzieci żydowskich, produkcji fałszywych dokumentów dla Żydów (od końca 1942 roku do wybuchu Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 wydano 50 tysięcy dokumentów).
Israel Gutman, członek ŻOB i uczestnik powstania w getcie, przez wiele lat dyrektor Yad Vashem – Instytutu Pamięci Narodowej: „Katolickim harcerzem, który utrzymywał bliskie więzi ze swymi żydowskimi przyjaciółmi, był Aleksander Kamiński, wybitny działacz polskiego podziemia, redaktor Biuletynu Informacyjnego, najważniejszego organu prasowego AK. Dzięki zaangażowaniu Kamińskiego Biuletyn Informacyjny poświęcał wiele miejsca cierpieniu i losowi Żydów, a następnie zorganizował stałe kontakty pomiędzy mieszkającymi po polskiej stronie przedstawicielami ŻOB, a dowództwem AK”.
Oto fragment relacji Marii Kann: „Pamiętam pierwsze strzały, które padły zza murów getta – nareszcie nie z niemieckich rąk. To było 18 stycznia 1943 roku. Szedł oddział Niemców z ryczącym śpiewem, radością i butnie. Zabijać! Te resztki, które jeszcze ocalały. Nagle usłyszeliśmy granaty. I zobaczyliśmy jak panowie świata gubiąc czapki i broń – uciekają! Cóż to był za widok. Druh Kamyk pisał w <<Biuletynie>> entuzjastycznie o tym pierwszym zbrojnym oporze Żydów: <<Bohaterska postawa tych, którzy w najsmutniejszych chwilach rzeczywistości żydowskiej nie zatracili poczucia honoru, budzi szacunek i stanowi piękną kartę w dziejach Żydów polskich>>”.
W związku z zarzutami, że w „Kamieniach na szaniec” brakuje stron poświęconych powstaniu w getcie godzi się przypomnieć, że 29 kwietnia 1943 roku, czyli dokładnie w tym samym okresie, gdy miały powstać „Kamienie” Aleksander Kamiński w wielkim artykule zatytułowanym „Ostatni akt wielkiej tragedii” pisze na łamach „Biuletynu”: „Ghetto walczy. Ghetto odpowiedziało zbrojnym oporem. Żydowska Organizacja Bojowa rozpoczęła nierówną walkę. Szczupłymi siłami słabo wyposażonymi w broń i amunicję, pozbawieni wody, oślepieni dymem i ogniem bronili żydowscy bojowcy ulic i domów. (…) Zwycięstwem ich będzie wreszcie śmierć z bronią w ręku, nadając męce Żydów w Polsce blask orężnej walki o prawo do życia”.
Maria Kann przypomniała w wywiadzie, że przy murze getta w akcji bojowej Armii Krajowej polegli chłopcy usiłujący rozwalić mur minami. Z inspiracji Druha Aleksandra Kamińskiego już w czasie walki w getcie Maria Kann zaczęła pisać swoją książkę „Na oczach świata”. Wielka szkoda, że nikt nie pomyślał by w naszych czasach tę niezwykłą relację wydać. Po raz pierwszy ukazała się na jej łamach odezwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, którą cudem przeniesiono kanałami: „Polacy, obywatele, żołnierze wolności! Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego ghetta Warszawy – my, więźniowie ghetta ślemy wam bratnie, serdeczne pozdrowienie. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu lat toczymy z okrutnym okupantem. Toczy się walka o naszą i Waszą wolność. Niech żyje braterstwo broni i krwi Walczącej Polski”. Kamiński wydrukował tę książkę błyskawicznie i przerzucono ją do Londynu. Ale świat milczał.
W 1995 roku z inicjatywy Bożenny Urbanowicz-Gilbride, której matkę więzili Niemcy w Ravensbrück odsłonięto tablicę nieopodal pomnika Bohaterów Getta poświęconą Radzie Pomocy Żydom Żegota. Bożenna powiedziała mi: - Chciałabym na tej tablicy wyryć słowa z wiersza Broniewskiego „Żydom Polskim”: „Wspólny nam dom zburzono i krew przelana nas brata”.
Kilkanaście lat po śmierci Aleksander Kamiński otrzymał dyplom honorowy „Sprawiedliwy wśród narodów świata”. Na mojej wystawie w Muzeum Niepodległości leży pamiątka, którą uznał za swój „najwyższy order” – jest to okruch zwęglonego chleba z getta ofiarowany mu przez Żydów, których ocalił. W archiwum autora „Kamieni na szaniec” znajduje się list Luby Gawisar z Jerozolimy datowany 8 października 1963 roku: „Przez te wszystkie powojenne lata wspominam tę okropną przeszłość (a ta żyje we mnie). Pamięć o Panu jest jak jasny promień wyrazu ludzkiego stosunku w tym morzu ciemnoty i okrucieństwa”.
Model patriotyzmu w „Kamieniach na szaniec” i jak powstawała ta książka
Z córką Aleksandra Kamińskiego Ewą Kamińską-Feleszko, (która przez wiele lat kierowała jako znakomity naukowiec tym samym Instytutem, do którego przynależnością legitymuje się autorka atakująca jej ojca!), udało nam się odnaleźć zrujnowaną oficynkę na pograniczu Piastowa i Pruszkowa, gdzie pisał „Kamienie na szaniec”. Opowiadała mi Janina Kamińska, matka Ewy, że w tej oficynce mąż dyktował jej swą książkę tak jakby stał przy jednym z ognisk wśród harcerzy czekających na gawędę, często zamierał mu dech i drżał głos.
14 lutego 1978 roku Aleksander Kamiński napisał w liście do mnie, a jest to jedyny dokument, w którym autor mówi, w jakim napięciu tworzył swoją gawędę: „Gdy pisałem <<Kamienie>> to przecież pisałem o zaprzyjaźnionych ze sobą chłopcach. Więc gdy zdecydowałem się pisać dokonałem tego w ciągu kilku dni, może tygodnia? Odczuwałem to tak, jakbym był medium, przez które wypowiada się jakaś wielka siła, siła podstawowych wartości. I zawsze miałem poczucie, że nie jestem autorem <<Kamieni>>, lecz tylko pośrednikiem w ich przekazaniu. Wszystko to się splątało, stopiło: miłość i żałoba po poległych chłopcach, jakieś wizje podstawowych wartości i chęć dania im wyrazu”.
Dowodem na „prawdziwość” konstatacji, że w „Kamieniach na szaniec” śmierć „jest przedstawiona jako romantyczna, męska przygoda”, stanowi fragment, który Kamyk prawie dosłownie przeniósł do swej książki z pamiętnika Tadeusza Zawadzkiego – Zośki, (która to relacja jak wiadomo była podstawą do napisania „Kamieni”). Oto „romantyczna przygoda” Janka Bytnara – Rudego: „Całemu badaniu towarzyszyło nieustanne bicie: po twarzy i głowie, na leżąco, na stołku kijem, pejczem i pięścią, na leżącego, gdy mdlał, butami po brzuchu, między nogi i miażdżąc butami dłonie na kamiennej posadzce”. Oto wizerunek „romantycznie” umierającego Rudego: „Ogolona głowa, twarz zielono – żółta, zpadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem. Każde dotknięcie wywoływało krzyk bólu”. Polecałabym pani piszącej o „romantycznej” śmierci wizytę w „Mauzoleum Walki i Męczeństwa” w Alei Szucha, gdzie katowano Rudego. W księdze pamiątkowej odnalazłam zdanie bez podpisu, tak jakby to mówili wszyscy, którzy tu stanęli: „Wydaje się, że słychać tu jeszcze jęk”.
Nieprawdziwa jest informacja, że „dowództwo Szarych Szeregów bardzo długo nie chciało dopuścić myśli o odbiciu Rudego”. Przede wszystkim nie było to już „dowództwo Szarych Szeregów”, tylko dowództwo Oddziałów Dyspozycyjnych Kedywu Armii Krajowej, chłopcy byli karnymi żołnierzami i nie mogli podjąć żadnych działań bez zezwolenia, mimo, że oddział pod dowództwem Zośki był gotów do akcji zaledwie kilka godzin po aresztowaniu Rudego już 23 marca 1943. Natychmiast po powrocie do Warszawy dowódca Oddziałów Dyspozycyjnych Jan Wojciech Kiwerski zezwolił na podjęcie akcji, a popierał ją od początku naczelnik Szarych Szeregów – Florian Marciniak.
Na zarzut, że Kamiński idealizował swych bohaterów odpowiadał, (co cytuję w mojej książce o Druhu Kamińskim) Harcmistrz Jan Rossman, drugi, obok Zośki, inspirator powstania książki:
- To nieprawda! Kamyk podkreślił tylko cechy naszego harcerskiego wychowania – braterstwo, odpowiedzialność, lojalność. Bardzo trafnie ujął istotę naszego braterstwa Jan Strzelecki, działacz Polskiej Akcji Niepodległościowej, tak zwanego PLAN-u, działającego już od października 1939 roku, do której to akcji należeli także bohaterowie „Kamieni”. Strzelecki określa owo braterstwo jako utożsamienie się z kimś drugim. Dostrzeganie grożącego mu niebezpieczeństwa i myśl, że jego śmierć jest czasem nawet trudniejsza niż własna…
W wielu rozmowach z Janem Rossmanem ubolewaliśmy, że do rąk autora „Kamieni” nie dotarły nigdy refleksyjne notatki Alka Dawidowskiego, które przeleżały ukryte 30 lat w kominie. Mówią one o tym, ile prawdy jest w wierszu Andrzeja Trzebińskiego, (o czym udzielająca wywiadu, jako autorka książki o tym poecie, powinna chyba wiedzieć), który zanim zginął w egzekucji ulicznej, napisał, że ta „młodość nie myśli o zgliszczach, lecz łunę myśli poniesie”. Ta łuna myśli stoi nad całym pokoleniem „Kamieni na szaniec”.
Wiele zarzutów na temat książki Kamińskiego aktualnie formułowanych przypomina niesławną recenzję Jana Kotta, który na łamach już wówczas niezmiernie popularnego i czytanego „Przekroju” (1946 nr 49) oświadczał: „Odrzuca mnie od tej książki. To jest groźna książka. Tak wychowywano pokolenie kondotierów, a nie żołnierzy i działaczy świadomych celów i sensu walki. Ci chłopcy gotowi byli zginąć za wszystko”. A zginęli „w imię ordynarnej gry politycznej”.
W piśmie podziemnej „Pomarańczarni”, która była kontynuacją harcerskiej pracy drużyny z Liceum Batorego, w październiku 1943 roku czytamy: „Ofiarność w Służbie nie była łatwiejszą ofiarnością ludzi, którzy oczy zamykają na swe zadania w Polsce jutrzejszej, którzy do tych zadań się nie przygotowują. Pomarańczarnia, tak w dzisiejszej Służbie czynna, nigdy nie uważała się za zwolnioną od Służby Jutru. Chciała wziąć nas siebie swoją część odpowiedzialności za Przyszłą, Lepszą Polskę”.
Młodzieży należy przypomnieć, że kondotier to najemnik walczący bez świadomości celu i sensu walki, za pieniądze. Doskonale tezę Kotta i tych, którzy odmawiają bohaterom „Kamieni na szaniec” działalności przemyślanej, ograniczając ich działania do „chęci zaznania przygody, bez oglądania się na konsekwencje”, a także „zamiłowania do brawury” ilustruje na przykład rozkaz Tadeusza Zawadzkiego – Zośki z 13 września 1942 roku: „Chociaż walkę prowadzi się bez broni w ręku, jednak można w niej rozwinąć w sobie odwagę, karność, zdolność brania na siebie odpowiedzialności. Tej jedynej w swoim rodzaju szkoły charakterów, jaką jest dla nas walka podziemna, nie wolno nam przeoczyć. Byłoby jednak źle, gdybyśmy poprzestali na przygotowaniu się tylko do walki zbrojnej, a zapomnieli o tych rozlicznych obowiązkach, jakie czekają na nas w Polsce Niepodległej. Naszym celem jest nie tylko wychowanie żołnierza, ale ukształtowanie pełnowartościowego obywatela, zdolnego nie tylko do służby wojskowej, lecz do jak najszerzej pojętej służby społecznej, służby obywatelskiej”.
Z notatek Alka patrzy na nas twarz człowieka dojrzewającego w czasie „grozy – Ojczyzny mojej”, jak określił czas ich dorastania Krzysztof Kamil Baczyński, miotanego rozterką, udręczonego dylematem czy człowiek ma prawo odebrać człowiekowi życie? Nawet wrogowi. Pisze Alek: „Wszystko podjęte jako przygotowanie, zaprawa do dobrej pracy i całego życia. Jest to wykorzystanie chwili, chwycenie okazji, by rozgrzane żelazo kuć na gorąco, chodzi o to, by metal nie tracił na swej czystości i szlachetności, by coraz to nowe i lepsze przybierał formy”. A oto pogląd Alka, który i dziś można by zalecić każdemu z naszych polityków: „We wszystkich pracach ideowo wychowawczych należy wyrabiać pogląd, że nie zwalnia on od obowiązku stosowania przede wszystkim etyczno – moralnego kryterium oceny człowieka w stosunku do przeciwnika politycznego. Obywatelskim obowiązkiem jest zapoznanie się w poszanowaniu dla przeciwników ze wszystkimi kierunkami myśli politycznej polskiej”.
W piśmie podziemnej „Pomarańczarni”, która była kontynuacją harcerskiej pracy drużyny z Liceum Batorego, w październiku 1943 roku czytamy: „Ofiarność w Służbie nie była łatwiejszą ofiarnością ludzi, którzy oczy zamykają na swe zadania w Polsce jutrzejszej, którzy do tych zadań się nie przygotowują. Pomarańczarnia, tak w dzisiejszej Służbie czynna, nigdy nie uważała się za zwolnioną od Służby Jutru. Chciała wziąć nas siebie swoją część odpowiedzialności za Przyszłą, Lepszą Polskę”.
No i przyszła ta „Lepsza Polska”. Nie wiem, skąd udzielająca wywiad zaczerpnęła informację o tym, iż „Kamienie na szaniec” były lekturą szkolną do 1950 roku. Już 27 czerwca 1947 roku w liście „Do Bura Politycznego KC PPR” towarzyszka Pelagia Lewińska, autorka dzieła „Harcerstwo na usługach imperializmu” donosi: „Podjęliśmy trudną kampanię dla zdemaskowania czołowego peeselowskiego ideologa na terenie harcerstwa, niezwykle popularnego autora <<Kamieni na szaniec>> Kamińskiego i usunięcie go z pola kandydatów na naczelnika harcerzy”. (Przypisanie Kamińskiego do Polskiego Stronnictwa Ludowego, jedynej partii będącej podówczas w jawnej opozycji, jest jednym z licznych błędów towarzyszki Pelagii. Kamiński nigdy do żadnej partii nie należał).
Wiosną 1947 roku odchodzi z naczelnictwa Związku Harcerstwa Polskiego, zgodnie z planami towarzyszy usuwają go ze wszystkich pól działania. 15 czerwca 1949 roku wyrzucają go ze Związku Harcerstwa Polskiego odbierając stopień harcmistrza. Wkrótce potem następuje śmierć ZHP. Bohaterowie Aleksandra Kamińskiego, żołnierze Batalionu „Zośka”, kompanii „Rudy”, plutonu „Alek”, (bo tak symbolicznie na barykadach Powstania Warszawskiego stanęła trójka przyjaciół), siedzą już wówczas w więzieniach. Niektórzy z wyrokami śmierci. 7 stycznia 1949 roku wykonano takowy na jednym z uczestników Akcji pod Arsenałem – Janku Rodowiczu – Anodzie. 1 maja 1950 roku wyrzucają Aleksandra Kamińskiego z Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie przygotowywał pracę habilitacyjną o związkach młodzieży w Polsce.
„Informator o nielegalnych, antypaństwowych organizacjach i bandach zbrojnych działających w Polsce Ludowej w latach 1944-1956”, tajne wydawnictwo wydobyte z czeluści Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i wydane w 1993 roku podaje setki tajnych drużyn harcerskich, które wówczas powstały. Ich uczestnicy najczęściej po procesach znajdowali się w obozie prawdziwie koncentracyjnym w Jaworznie. W naszej szkole w tymże samym Piastowie, gdzie Kamyk pisał swą książkę, (o czym naturalnie nie mieliśmy pojęcia), powstała w 1953 roku także konspiracyjna grupa, dzieci żołnierzy Armii Krajowej (13-15-latkowie) i dla nas lektura przemyconych ukradkiem i usuniętych ze wszystkich bibliotek „Kamieni na szaniec” stała się drogowskazem. Nasza polonistka została aresztowana pod zarzutem, że dała nam książkę Kamińskiego, a groźną grupę naszych „bandytów” poddano przesłuchaniom i procesowi wytoczonemu w szkole.
Gdy po październiku 1956 roku następuje dynamiczne odrodzenie Związku Harcerstwa Polskiego i Aleksander Kamiński powraca do harcerskiej służby, będzie ona trwała krótko. Jako przewodniczący Naczelnej Rady Harcerskiej kategorycznie protestował przeciw „kształtowaniu się wewnątrz władz harcerskich komórek partyjnych o ambicjach wytyczania naszej organizacji kierunków, zadań, rozwiązań personalnych”. Uważał dominację partii „za nieszczęście dla ZHP”. Odszedł w kwietniu 1958 roku. Ale już wtedy młodzież polska otrzymała odeń wspaniały tom – znakomity dalszy ciąg „Kamieni na szaniec” – książkę „Zośka i Parasol” – opowieść o dwóch harcerskich Batalionach. O wprowadzenie tej pozycji do lektur licealnych walczyli żołnierze Batalionu „Zośka” przez wiele lat od 1989 roku – na próżno. Do dzisiaj nasza młodzież nie ma w lekturze ani jednej książki o bohaterstwie i braterstwie ich rówieśników w Powstaniu Warszawskim.
W archiwum Kamyka znajdują się dwa zwięzłe konspekty przygotowane na jego pierwsze od lat wieczory autorskie w Łodzi w listopadzie i grudniu roku 1958: „Jestem autorem jednej książki. Nie beletrystą. Pisałem z potrzeby serca – nie z analiz rozumowych. Znałem cudowną młodzież, byłem wśród nich – gdy uderzył w nich grom – zapragnąłem gorąco pokazać tę młodzież światu, utrwalić prawdę o niej, przedłużyć jej społeczne życie poza śmierć. (…) W obu książkach podkreślałem, że to relacje o faktach prawdziwych i o ludziach prawdziwych. (…) Dokonywałem wyboru! Na pewne fakty patrzyłem przez szkło powiększające (dzielność, prawość, opiekuńczość). Ale niczego nie zataiłem! Czytelnik dokonuje wyboru”.
Jakie przesłanie płynęło z książki dla czytelników wojennych, a jakie dla współczesnych?
Nieprawdą jest stwierdzenie zawarte w wywiadzie, że książki Kamińskiego „nigdy nie poddano krytycznej analizie”. Atakowano ją i analizowano w czasie okupacji na łamach tajnych pism, zarówno prawicy jak i lewicy. Zestaw tych głosów cytuję w książce „Kamyk na szańcu”.
A czytelnicy dokonywali wyboru od pierwszego wydania „Kamieni”, które docierały do młodzieży w czasie wojny. Eugeniusz Sikorski, z wileńskiej chorągwi Szarych Szeregów, do którego dotarła maszynopisowa kopia „Kamieni” pisał: „Czytało się czując, że serce mocniej bije i ocierając łzy w najcięższych momentach. Nie miałem żadnej wątpliwości – Juliusz Górecki – to Kamyk!!! (pod takim pseudonimem ukazało się pierwsze wydanie „Kamieni”). Znowu jest z nami. Podaje dłoń. Mówi do nas – patrzcie i wierzcie, że w walce waszej, śmierci i krwi rodzi się Polski świat JUTRA!”.
Zofia Posmysz-Piasecka, autorka słynnej „Pasażerki” wspominała: „Zamknięta jako kilkunastolatka, od maja 1942 roku za drutami Oświęcimia, niewiele wiedziałam o tych bohaterskich Dziewczętach i Chłopcach, o ich wspaniałym nauczycielu i duchowym przywódcy – Kamyku. Książka <<Kamienie na szaniec>> była dla mnie olśnieniem, oczyszczającym wstrząsem, że była i taka walka – z podniesioną głową, z bronią w ręku, jakże inna od naszej obozowej walki o przetrwanie. Z miałkiej, pospolitej, bezideowej, jakby się mogło wydawać, teraźniejszości – wybłyskuje, jak u Norwida <<Gwiaździsty dyjament>> - w młodych ludziach, którzy Tamtych biorą za wzór – i to jest dla nas owo <<zaranie wiekuistego zwycięstwa>>”.
Jakaż byłaby to pasjonująca praca, gdyby ktoś się pokusił o antologię ocen książki Kamińskiego w listach polskiej młodzieży. W moim cyklu „Wierna rzeka harcerstwa” cytuję ich fragmenty, poczynając od wypowiedzi uczniów z Łodzi w konkursie „Arsenał Braterstwa”, odpowiadających w roku 2000 na pytanie „Czy chcesz mieć takich przyjaciół jak Alek, Rudy, Zośka i dlaczego?”.
Jakie cechy harcerzy Szarych Szeregów były zdaniem tej młodzieży najważniejsze?
„Odwaga, koleżeństwo, poświęcenie, szczerość, odpowiedzialność” (Tomek Bujacz).
„Dzięki nim możemy wierzyć w siłę i szlachetność człowieka. Jest to niezwykłe, gdyż dziś, gdy nic nam już nie zagraża, ludzie zapominają o wartościach takich jak: człowiek – przyjaźń – uczciwość – poświęcenie. Gonią za pieniędzmi, omijając po drodze to, co stanowi o sensie życia. Dlatego takie wzorce, jakie przedstawia książka Kamińskiego dodają otuchy człowiekowi w czasach nam współczesnych” (Monika Paczesna).
„Wrażliwość i wyrozumiałość to cechy, którymi wyróżnialiby się dzisiejszych czasach, okaleczonych przez brutalność i znieczulicę. Są mi bardzo bliscy i prawdziwi” (Ewa Szymczak).
„Ich odwaga, rozwaga, odpowiedzialność, honor, przyjaźń są nieśmiertelne i zawsze będą to cechy ważne i godne młodzieży. Można przecież było jakoś przeczekać tę wojnę, nie angażować się w walkę, stanęli przed twardą próbą charakteru, odwagi, męstwa, wychodząc z niej zwycięsko. Zawsze będę się kierował wartościami w swoim życiu, takimi jak Alek, Rudy i Zośka. A są to: dobroć, prawda, uczciwość, pomoc dla drugiego człowieka, tolerancja, patriotyzm” (Krystian Łukasik).
„Dzisiejszej młodzieży przydałaby się taka chęć do nauki i ambicje, jakie posiadali tamci chłopcy. Zdawali sobie sprawę, że po wojnie Polska będzie potrzebowała ich wiedzy i mądrości w odbudowie i tworzeniu mądrego życia” (Aleksandra Jałmużny). „I koła ratunkowe nam rzucają – wierność i nadzieję!” (Karolina Czerwińska).
A oto fragmenty listów młodzieży (wiek od lat 13 do 26), które dotarły do mnie w latach 1995-2013:
„Ja o Nich myślę jak o moich przyjaciołach, którzy ciągle istnieją gdzieś w czasie – i wierzę, że Oni wiedzą, że my też zrobimy wszystko prosto, zwyczajnie, jak trzeba” (Aneta Piskorz z Gorzkowic, lat 16).
„Inaczej można się nauczyć historii z podręczników, a w zupełnie inny sposób zgłębić jej tajemnicę poznając dzieła Aleksandra Kamińskiego (niestety tak trudno dostępne – jak <<Zośka i Parasol>>) z nich dowiadujemy się, nie tylko o autentycznych wydarzeniach wojny, ale także o uczuciach, jakie towarzyszyły moim rówieśnikom podczas tych lat pełnych grozy, cierpienia, niemieckiego okrucieństwa. W tych czasach znaleźli się ludzie, którzy <<potrafili żyć pełnią życia>> (jak napisał Kamiński). Wiedzieli, że tylko dzięki odwadze, męstwu, dzielnej służbie, Polska znów może być wolna. I my nie możemy utracić polskości, pozwolić wtargnąć zapomnieniu w nasze serca” (Alicja Ograczyk, Łódź, licealistka).
„Warto żyć dniem dzisiejszym, ale zawsze mając w sercu przeszłość. Ale nie chodzi o to żeby tylko wspominać i wzruszać się. Ona ma budować nasze życie. To Baczyński powiedział: <<Trzeba nam teraz umierać by Polska umiała znów żyć>>. Są wśród nas jego towarzysze broni, wspaniali Polacy, którzy pokazali, że umieją za Polskę walczyć i dla niej żyć. My nie musimy pięknie umierać jak oni, ale możemy pięknie żyć, za nich” (Anna Strzelec z Chorzowa, prawnik).
„Podziwiamy naszych rówieśników, którzy walczyli o <<ideał Polski godnej szacunku>>, jak powiedział Aleksander Kamiński. Są dla nas nie tylko legendą i mitem, lecz wzorem. Ale i my – młodzi staramy się być małymi bohaterami w zwyczajnym szarym życiu. Też chcemy być ludźmi honoru, by Polska mogła na nas liczyć” (Joasia Szafraniec z Krakowa, licealistka).
„Warto żyć dniem dzisiejszym, ale zawsze mając w sercu przeszłość. Ale nie chodzi o to żeby tylko wspominać i wzruszać się. Ona ma budować nasze życie. To Baczyński powiedział: <<Trzeba nam teraz umierać by Polska umiała znów żyć>>. Są wśród nas jego towarzysze broni, wspaniali Polacy, którzy pokazali, że umieją za Polskę walczyć i dla niej żyć. My nie musimy pięknie umierać jak oni, ale możemy pięknie żyć, za nich” (Anna Strzelec z Chorzowa, prawnik).
„Kiedy czytamy <<Kamienie na szaniec>> i <<Zośkę i Parasola>> w gronie przyjaciół myślących tak jak ja – w naszych sercach ożywa przeszłość, ale nie rozpaczamy, że nie dane nam było w stać w szeregu walczących o Polskę, przecież my możemy ją dzisiaj tworzyć by była WIELKA, MĄDRA, DOBRA i SPRAWIEDLIWA – taka o jaką Oni walczyli. Każdy ma swoją służbę” (Basia Majewska z Ostrowca Świętokrzyskiego, harcerka).
„Leżą teraz przysypani ziemią, już na zawsze dwudziestoletni, moi rówieśnicy w panterkach, którzy umieli pięknie żyć i pięknie umierać. Odgarniajmy ziemię, ocalajmy pamięć o nich, odnajdujmy tych, którzy przeżyli. Niech nam pomogą odnaleźć własną drogę we własnym kraju” (Ewa Szulik z Rybnika, licealistka).
„<<Kamienie na szaniec>> są moją ukochaną książką i mają szczególne miejsce w moim sercu. Gdy czytam – żyję życiem bohaterów. Oni są moim ideałem, moją opoką, siłą i drogowskazem w życiu” (Hanna Kniołek, Harcerka Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, Poznań).
„Moją dewizą, moim credo, są słowa Aleksandra Kamińskiego: <<Bo nie dość jest myśleć i chcieć o Polsce i dla Polski. Trzeba samemu reprezentować Polskę>>. Boli mnie, że pod tym trafnym zdaniem nie może się jeszcze podpisać każdy Polak, ale jestem optymistką i mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi. Niedawno skończyłam studia. Gdy przeczytałam <<Kamienie na szaniec>> - ta książka zmieniła całe moje życie. I za to muszę podziękować wszystkim Chłopcom i Dziewczętom z Szarych Szeregów i tym, którzy popularyzują tę <<niepopularną>> dziś tematykę” (Karina Borula, Stargard Szczeciński).
„Jacy byliby dziś gdyby przeżyli. Czy zrealizowaliby marzenia, o których mówił Rudy, gdy chciał pchnąć z zacofania tą bryłę nad Wisłą. Sprawdzili się nie tylko w walce, gdzie towarzyszy emocja i świadomość wspólnego zrywu. Przecież Rudy przez te okropne dni w gestapowskiej kaźni był sam. Nikogo nie zdradził, a jego koledzy wiedzieli, że ryzykują życiem byle go ocalić. Nasze wybory nie są tak dramatyczne, ale i my wybierać musimy” (Marek Stanworowski z Wrocławia, student).
„Giną. To nie jest wyrównana walka, więc dlaczego? W imię jakich celów poświęcają życie <<i kiedy trzeba na śmierć idą po kolei jak kamienie ręką Boga rzucane na szaniec>>. Byli tacy jak my. Chodzili do szkoły, zdawali maturę (może się bali? – jak my). Nie wiedząc o swojej wielkiej próbie polskości, odwagi, męstwa, próbie, którą przeszli z podniesioną głową. Czy dziś byłoby to możliwe?” (Sylwester Brzuchacz, Liceum im. Baczyńskiego w Krakowie).
„Tak mało się o nich mówi, pisze. W telewizji oglądamy amerykańskich gangsterów i polskich narkomanów, ale nie Rudego, Zośkę, Alka. Chciałbym umieć kiedyś napisać o nich tak pięknie – żeby przyszli do nas żywi. A kiedy dorosnę – chciałbym być do nich podobny” (Adam Marciniak, Szkoła im. Szarych Szeregów, Poznań).
„Przestali być martwi, obcy. Stali się przyjaciółmi. Drogowskazem niezastąpionym w tych trudnych czasach. To ich historie sprawiły, że moje życie zmieniło się diametralnie. Mimo przeżycia pięciu lat okupacji, 63 dni powstania, obozów, a wreszcie represji i komunistycznych więzień, to oni nadal potrafią pochylić się nad naszym pokoleniem i nas pocieszyć. Nie mogę pogodzić się z tym, co zrobiono im w <<Wolnej Polsce>>. Jednak widzę, że w naszych czasach również toczy się walka (wcale nie łatwiejsza) o uchronienie ich od zapomnienia. Braterstwo, honor, służba, bezinteresowność, gdzieś po drodze się nam zagubiły. Mam 16 lat i choć nie należę do harcerstwa, czuję się spadkobierczynią Szaro-Szeregowych ideałów. Myślę, że tak naprawdę to przesłanie jest skierowane do każdego z nas” (Natalia z Lublina).
„A oni wciąż żyją jak prawdziwi Przyjaciele, którzy wskazują drogę i wspierają. I to w każdej dziedzinie życia – dzielą się swoimi przemyśleniami dotyczącymi kwestii moralnych, wytrwałością i zaangażowaniem, motywują do edukacji, są punktem odniesienia w moich zmaganiach dwudziestolatki wchodzącej w dorosłe życie. Często w różnych sytuacjach zastanawiam się, w jaki sposób oni by postąpili, co by mi poradzili?” (Agata Bogiel, studentka Skandynawistyki, Gdynia).
I list najnowszy z dnia 9 marca 2013: „Od sześciu lat pasjonuję się historią Państwa Podziemnego. Od sześciu lat poznaję bohaterskie czyny młodych ludzi, a wszystko to zawdzięczam właśnie Rudemu, Alkowi i Zośce, którzy pomogli mi odnaleźć cel w życiu i pokazali, że można pięknie żyć. Mam lat 18, nadal prowadzę pamiętnik w formie listów do Zośki, Alka, Rudego. Kiedy mam gorszy dzień i nie mogę znaleźć siły czytam fragmenty <<Kamieni>>. Czuję się silniejsza, pełna ideałów honoru, Ojczyzny i Boga. Odnalazłam siebie sprzed lat, tę która podnosi grosik z ziemi, dlatego, że jest tam Polski orzełek. Zbliża się 70-ta rocznica Akcji pod Arsenałem. Czy to nie piękne, że mimo, iż dzieli nas czas, oni nadal są wśród nas. Jestem w grupie historycznej w moim III Liceum w Gdyni, która nazywa się Bractwo Poszukiwaczy Pereł, bo wyszukujemy perły historyczne i dbamy o ich pamięć. W 70-tą rocznicę poprowadzę w szkole wykład o historii Akcji pod Arsenałem i jej bohaterach, bo Ich imion nie można zapomnieć” (Weronika Ofierska, Liceum im. Marynarki Wojennej Rzeczypospolitej, Gdynia).
Mamy nadzieję, że nie zostaną zapomniane.
Barbara Wachowicz