Bundestag uczcił w piątek pamięć ofiar nazistowskich Niemiec. W tym roku parlament przypomniał o losie ofiar eutanazji - osób uznanych przez władze III Rzeszy za niepełnowartościowe i z tego powodu zabijanych. W posiedzeniu wziął udział prezydent Joachim Gauck.
"Wspominamy w tym roku szczególnie chorych, bezradnych, z punktu widzenia nazistowskiej władzy +niezasługujących na życie+, którzy mordowani byli w ramach programu +eutanazji+" - powiedział przewodniczący parlamentu Norbert Lammert. "(Zamordowano) 300 tys. osób, większość z nich wcześniej przymusowo wysterylizowano lub w inny sposób męczono" - zaznaczył polityk CDU.
Lammert podkreślił, że program eutanazji miał "ścisły związek" z Holokaustem. Zabijanie za pomocą gazu ofiar eutanazji było "testem" i tym samym "wzorem" przed "ludobójstwem w nazistowskich obozach zagłady" - mówił szef Bundestagu.
Polityk CDU ocenił, że zbyt mało Niemców wykazało się odwagą, by sprzeciwić się zabijaniu niewinnych. Zwrócił uwagę na protesty przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich, które "nie pozostały bez wpływu" na władze.
Lammert ostro skrytykował postawę niemieckim lekarzy, którzy "złamali przysięgę Hipokratesa", nakazującą pomoc chorym. "Lekarze stali się katami" - zacytował w tym miejscu Tomasza Manna. Szef Bundestagu zwrócił uwagę, że po zakończeniu wojny większość odpowiedzialnych za eutanazję uniknęła kary, a wielu z nich kontynuowało kariery w RFN - "byli awansowani i odznaczani".
Za oburzający uznał fakt, że dopiero w 2014 roku w Berlinie wzniesiono pomnik ofiar eutanazji.
W posiedzeniu Bundestagu uczestniczyła kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezes Trybunału Konstytucyjnego Andreas Vosskuhle.
27 stycznia - dzień wyzwolenia przez Armię Czerwoną niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau obchodzony jest w Niemczech od 1996 roku jako Dzień Pamięci o Ofiarach Narodowego Socjalizmu. Inicjatywa uczczenia tego dnia wyszła od zmarłego niedawno prezydenta Niemiec Romana Herzoga.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/