24.09.2010 Warszawa (PAP) - Polacy dobrze wspominają pierwszą „Solidarność” i żałują, że po 1989 roku związek zaangażował się w spory partyjne. Taki wniosek wypływa z badań socjologicznych zespołu profesora Ireneusza Krzemińskiego, opublikowanych w książce „Solidarność - doświadczenie i pamięć”.
24.09.2010 Warszawa (PAP) - Polacy dobrze wspominają pierwszą „Solidarność” i żałują, że po 1989 roku związek zaangażował się w spory partyjne. Taki wniosek wypływa z badań socjologicznych zespołu profesora Ireneusza Krzemińskiego, opublikowanych w książce „Solidarność - doświadczenie i pamięć”.
Okres, zawarty między porozumieniami sierpniowymi, a wprowadzeniem stanu wojennego był dla większości z Polaków czasem radosnym, lub wręcz euforycznym. „Człowiek mógł być do końca sobą, wierzył że może coś zmienić” – tak z perspektywy 30 lat oceniają ówczesną rzeczywistość respondenci z Poznania. Ich opinię podziela sam prof. Krzemiński, który podczas warszawskiego spotkania z czytelnikami porównał „Solidarność” do drzewa, które zakwitło zimą.
Zdaniem 81 procent badanych Związek był prawdziwym głosem narodu, a jego głównym celem było dążenie do wolnej Polski (tak sądzi 57 procent). Większość (59 procent) uważa jednak, że do obalenia komunizmu bardziej przyczynił się papież Jan Paweł II. „Solidarność” jako główną siłę sprawczą przewrotu wskazało 29,5 procent, a Gorbaczowa i jego pieriestrojkę 28,5 procent ankietowanych.
Pokrzepiająco, zwłaszcza na tle opinii o ostrych podziałach politycznych i permanentnym skłóceniu Polaków, brzmi informacja, że wydarzenia sprzed 30 lat niemal wszyscy oceniają pozytywnie. 88 procent respondentów jest przekonana, ze warto pielęgnować pamięć o „Solidarności”. Niewiele mniej, bo 78 procent sądzi, że powinniśmy się nią chwalić w świecie.
Zastanawia, że choć pierwsza „Solidarność” była ważnym doświadczeniem wspólnotowym, przedstawiciele generacji jej twórców rzadko opowiadają o tym dzieciom i wnukom. Po wprowadzeniu stanu wojennego większość z nich (62 procent) nie angażowała się w jakąkolwiek działalność publiczną, starając się spokojnie przeżyć trudny czas. Ich zdaniem po 1989 roku związek niepotrzebnie wdał się w politykę, zamiast skupić się na reprezentowaniu ludzi pracy.
Dla przeprowadzających badania uderzający jest rozdźwięk między żywą pamięcią o „Solidarności” a zanikiem jej znaczenia w życiu publicznym . Sporną kwestią pozostaje też, jak dalece ruch sprzed 30 lat wyrastał z tradycji powstańczych. „Robiłem to co mój dziadek, bo on walczył w 20 roku z bolszewikami” – wspomina związkowiec z Lublina. Zdaniem Krzemińskiego sprawy miały się wręcz przeciwnie – „Solidarność” wyznaczyła nowy, pokojowy paradygmat walki o niepodległość. Socjolog ubolewa, że potencjał jakim była „wspólnota zróżnicowana” z lat 1980-1981 został w wolnej Polsce zmarnowany. W jego ocenie tak rozumiane dziedzictwo NSZZ mogło i powinno stać się fundamentem III RP.
Badania przeprowadzono w dziesięciu miastach – dawnych stolicach regionów „Solidarności” na reprezentatywnej, losowej próbie 1803 dorosłych Polaków. Naukowcy dodatkowo przepytali trzystu mieszkańców Trójmiasta, co wydobyło na jaw ciekawą różnicę. Według 83 procent respondentów warto było zmieniać ustrój w 1989 roku. W Gdyni, Gdańsku i Sopocie na tak postawione pytanie twierdząco odpowiedziało o dziesięć procent więcej ankietowanych.
Wiesław Chełminiak
Ireneusz Krzemiński, „Solidarność - doświadczenie i pamięć”, Europejskie Centrum Solidarności