"Polska nie pozwala zapomnieć o Ukrainie, jej postawa wobec Ukrainy jest monolitem" - powiedział w środę PAP ukraiński dziennikarz Roman Suszczenko, który spędził trzy lata w rosyjskich więzieniach. Władze Polski zrobiły bardzo dużo dla uwolnienia ukraińskich więźniów politycznych w Rosji - dodał.
Suszczenko to korespondent ukraińskiej agencji prasowej Ukrinform w Paryżu, który został zatrzymany w 2016 roku podczas pobytu w Moskwie. Oskarżony o szpiegostwo nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jego obrona zapewniała, że dziennikarz padł ofiarą prowokacji. Po pobycie w areszcie śledczym w moskiewskim Lefortowie, odbywał karę w kolonii karnej nr 11 położonej w obwodzie kirowskim, tysiąc kilometrów na północny wschód od Moskwy.
"Po uwolnieniu rozmawiałem z deputowanymi i dyplomatami na wielu arenach międzynarodowych - od OBWE, przez Radę Europy do Parlamentu Europejskiego i ONZ - wszędzie polscy partnerzy i przyjaciele popierają ukraińskie stanowisko" - podkreślił Suszczenko w rozmowie z PAP. "Dużo rezolucji i uchwał było inicjowanych przez polskich kolegów, którzy zawsze nagłaśniają temat więźniów politycznych, by ich los nie został zapomniany" - dodał.
"Po uwolnieniu rozmawiałem z deputowanymi i dyplomatami na wielu arenach międzynarodowych - od OBWE, przez Radę Europy do Parlamentu Europejskiego i ONZ - wszędzie polscy partnerzy i przyjaciele popierają ukraińskie stanowisko" - podkreślił Suszczenko w rozmowie z PAP. "Dużo rezolucji i uchwał było inicjowanych przez polskich kolegów, którzy zawsze nagłaśniają temat więźniów politycznych, by ich los nie został zapomniany" - dodał Suszczenko.
Zaznaczył też, że jako dziennikarz otrzymał wsparcie od swoich kolegów po fachu, np. z PEN Clubu, Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i innych organizacji. "Wsparcie międzyludzkie bardzo pomaga walczyć dalej" - powiedział Suszczenko.
Jeśli chodzi o działania nieoficjalne, Suszczenko zwrócił uwagę na to, jak wielką pomocą były dla niego i jego rodziny listy pisane przez "zwykłych obywateli". "Ponieważ do kolonii karnej można wysyłać listy jedynie po rosyjsku, to Polacy, którzy nie znali tego języka używali tłumacza internetowego" - wyjaśnił.
Na pytanie, jak wygląda rosyjska kolonia karna o zaostrzonym rygorze, Suszczenko odpowiedział, że odsiadują w niej wyroki ludzie skazani za największe zbrodnie: zabójstwa, gwałty, terroryzm. "To specyficzna publika" - dodał. W stosunkach między więźniami są trzy tematy tabu: religia, narodowość, polityka. Oznacza to, że sami starają się nie dopuszczać do powstawania konfliktów na tle tych tematów, natomiast występują konflikty dotyczące warunków życia.
"Dlatego, że byłem dziennikarzem i osobą publiczną, to mnie uratowało" - wyjaśnił Suszczenko. "Dzięki moim przyjaciołom, dziennikarzom, którzy cały czas nagłaśniali tę sprawę w Europie, a rosyjskie służby monitorowały te informacje i stąd było postanowione, by wobec takich osób jak ja nie stosować metod fizycznych" i oni tej czerwonej linii nie przekroczyli.
Osadzeni dostają jednak zadania od administracji więziennej i służb specjalnych, by "tworzyć specjalny klimat wokół więźniów politycznych". Organizowane jest między innymi podrzucanie rzeczy zabronionych, np. żyletek czy telefonu, co naraża politycznych na represje, np. ograniczenie spotkań z rodziną. Suszczenko przypomniał sytuację, gdy administracja kolonii próbowała nakłonić go do pisania krytycznych materiałów na temat stosunków rosyjsko-ukraińskich, które miały być publikowane w więziennej gazetce.
Represje, które spotkały go za odmowę to pobyt w karcerze, ograniczenia spacerów na świeżym powietrzu, zakaz wykonywania rozmów telefonicznych. Według Suszczenki w karcerze temperatura wynosiła 13 stopni, nie wolno było zakładać ubrań wierzchnich, a wrzątek na herbatę wydawano trzy razy dziennie. "Te warunki są prawdziwymi torturami" - powiedział dziennikarz.
Podkreślił, że choć wobec innych więźniów stosowane były tortury fizyczne, m.in. bicie, podduszanie, rażenie prądem, to nigdy nie były stosowane wobec niego.
"Dlatego, że byłem dziennikarzem i osobą publiczną, to mnie uratowało" - wyjaśnił Suszczenko. "Dzięki moim przyjaciołom, dziennikarzom, którzy cały czas nagłaśniali tę sprawę w Europie, a rosyjskie służby monitorowały te informacje i stąd było postanowione, by wobec takich osób jak ja nie stosować metod fizycznych" i oni tej czerwonej linii nie przekroczyli.
Zapytany o działania rosyjskich służb wobec Ukraińców, Suszczenko zwrócił uwagę, że wykorzystują one trudną sytuację gospodarczą na Ukrainie i nakłaniają do działań przestępczych w charakterze kurierów. "Niektóre z tych osób wiedzą, że przewożą narkotyki, inne nie. Potem są aresztowani, dostają wysokie kary więzienia i wtedy służby proponują im współpracę" - tłumaczy. Według Suszczenki na terytorium Rosji ponad 2 tys. Ukraińców odbywa kary od 5 do 18 lat więzienia za tego typu przestępstwa.
Zapytany o działania rosyjskich służb wobec Ukraińców, Suszczenko zwrócił uwagę, że wykorzystują one trudną sytuację gospodarczą na Ukrainie i nakłaniają do działań przestępczych w charakterze kurierów. "Niektóre z tych osób wiedzą, że przewożą narkotyki, inne nie. Potem są aresztowani, dostają wysokie kary więzienia i wtedy służby proponują im współpracę" - tłumaczy. Według Suszczenki na terytorium Rosji ponad 2 tys. Ukraińców odbywa kary od 5 do 18 lat więzienia za tego typu przestępstwa.
Według ukraińskiej rzeczniczki praw człowieka, Ludmyły Denisowej, w Rosji wciąż przebywa ponad 100 ukraińskich więźniów politycznych.
Suszczenko został zatrzymany w Moskwie 30 września 2016 roku, dokąd przyjechał prywatnie z Paryża. 7 października 2016 roku został oskarżony o szpiegostwo. 4 czerwca 2018 roku Sąd Miejski w Moskwie skazał go na 12 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, co potwierdził Sąd Najwyższy Rosji.
Dziennikarz został uwolniony w ramach wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją we wrześniu 2019 roku.
Suszczenko przyjechał do Warszawy, by wraz z wicemarszałek Sejmu Małgorzatą Gosiewską i ambasadorem Ukrainy w Polsce Andrijem Deszczycą wspólnie otworzyć wystawę swoich prac artystycznych. Wystawę tworzą reprodukcje obrazków powstałych w moskiewskim areszcie śledczym w latach 2016-2018, namalowanych z wykorzystaniem nietypowych barwników - wywaru z łupin cebuli, soku z buraka, esencji herbacianej, ołówka i keczupu.
Joanna Baczała (PAP)
baj/ ap/