Premier Czech Peter Neczas zarzucił w poniedziałek opozycyjnej lewicy przeprowadzenie "personalnego puczu w Instytucie Badania Reżimów Totalitarnych" (USTR) w celu przejęcia archiwów komunistycznych służb bezpieczeństwa. Lewica te oskarżenia odrzuca. W emocjonalnym wystąpieniu na konferencji prasowej w Pradze premier zarzucił lewicy, że „przeprowadziła kwietniowy pucz w USTR", odwołując szefa Instytutu Daniela Hermana, aby obsadzić kierownictwo Instytutu swoimi ludźmi, którzy zablokują publikacje placówki (odpowiednika polskiego IPN - red. PAP).
„Instytut jest barierą, która zapobiega powrotowi byłych komunistów do aparatu państwowego. Archiwizuje materiały komunistycznego wywiadu i wojskowego kontrwywiadu. Gdyby lewica zwyciężyła w wyborach parlamentarnych w roku 2014, mogłaby współpracować z Komunistyczną Partią Czech i Moraw (KSCzM). Na najwyższe stanowiska państwowe mogą wrócić byli aparatczycy, politrucy, pogranicznicy i marksiści, ponieważ lewica zablokuje materiały Instytutu, które dokumentują ich kryminalną przeszłość" - argumentował premier.
„Instytut jest barierą, która zapobiega powrotowi byłych komunistów do aparatu państwowego. Archiwizuje materiały komunistycznego wywiadu i wojskowego kontrwywiadu. Gdyby lewica zwyciężyła w wyborach parlamentarnych w roku 2014, mogłaby współpracować z Komunistyczną Partią Czech i Moraw (KSCzM). Na najwyższe stanowiska państwowe mogą wrócić byli aparatczycy, politrucy, pogranicznicy i marksiści, ponieważ lewica zablokuje materiały Instytutu, które dokumentują ich kryminalną przeszłość" - argumentował premier.
„Z najwyższą obawą obserwuję, jak ćwierć wieku po wybuchu aksamitnej rewolucji lewica zaczyna flirtować z komunistami” – ostrzegł Neczas.
Burza personalna związana z obsadą personalną Instytutu wybuchła 10 kwietnia, kiedy 6-osobowa Rada placówki wybrana przez Senat zdominowany przez opozycyjną lewicę odwołała dotychczasowego dyrektora. Daniel Herman był czwartym odwołanym dyrektorem Instytutu w jego pięcioletniej historii. Otrzymał nominację na 5 lat w roku 2010.
Na jego miejsce Rada nominowała tłumaczkę, dziennikarkę i byłą szefową Czeskiego Centrum w Warszawie 48-letnią Pavlę Foglovą, która zainicjowała zmiany kadrowe w obsadzie placówki. Swoją decyzję Rada uzasadniła „chaosem i brakiem koncepcji w prowadzeniu Instytutu”.
Herman uznał jednak, że chodzi o próbę „zawłaszczenia placówki przez opozycyjną lewicę”, która zamierza zablokować publikowanie materiałów dotyczących reżimu komunistycznego i doprowadzić do likwidacji Instytutu.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej przewodnicząca Rady Petruszka Szustrova broniła podjętej decyzji, twierdząc, że „dymisja Hermana została niepotrzebnie upolityczniona”, ale skandal zaczął nabierać tempa. „Pani Petruszka Szustrova od dawna groziła mi usunięciem. Kiedy pytałem, co jest jej celem – odparła: twoja dymisja” – powiedział czeskiemu radiu Herman, dodając, że „ wie od senatorów, iż na zmiany personalne w Instytucie naciskali komuniści. "To walka o czeską historię, zdeprawowanie uczonych, przejęcie klucza do archiwum bezpieczeństwa” - argumentował.
Usuniętego dyrektora poparło 10 z 15 członków Rady Naukowej Instytutu, którzy na znak protestu zrezygnowali z udziału w pracach publikacyjnych i doradczych (wśród nich prezes IPN Łukasz Kamiński). Decyzję Rady w liście do prezydenta Milosza Zemana skrytykował Hubertus Knabe - historyk i szef naukowy muzeum byłego aresztu śledczego Stasi w Berlinie Hohenschonhausen. W poniedziałek do dymisji podał się znany czeski historyk bostońskiego uniwersytetu Igor Lukesz. „Daniela Hermana usunięto z Instytutu w kłamliwej, oszczerczej kampanii” – uzasadnił swoją decyzję.
Czeskie radio publiczne poinformowało, że „zaniepokojenie wyrazili również była sekretarz stanu USA Madeleine Albright i prezydent Niemiec Joachim Gauck”.
Odwołanie Hermana, byłego rzecznika czeskiego episkopatu, potępił członek Rady Naukowej Instytutu i Konfederacji Więźniów Politycznych - praski arcybiskup, kardynał Dominik Duka. W wywiadzie dla telewizji publicznej kardynał przypomniał, że wiceszef Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD) Lubomir Zaoralek mówił o konieczności „odpolitycznienia Instytutu”.
Lewica nie przyznaje się do zarzutów. „Cała ta awantura została wymyślona i upolityczniona przez prawicę. Żadnych faktów, dowodów. Same absurdy" – reagował na zarzuty Zaoralek.
Instytut Badania Reżimów Totalitarnych został powołany w roku 2007 przez czeski rząd. Gromadzi, analizuje, udostępnia dokumenty z okresu nazistowskiego i komunistycznego. Archiwizuje także dokumenty byłej tajnej policji (SzTB).
Z Pragi Andrzej Niewiadowski (PAP)
adn/ klm/ ro/