Czeska delegacja we wtorek upamiętniła swych rodaków zamordowanych przez hitlerowców w trakcie II wojny światowej we wrocławskim więzieniu przy ul. Kleczkowskiej. W latach 1940-1945 stracono tam 638 obywateli Czech. Byli to więźniowie polityczni, członkowie ruchu oporu, partyzanci.
Więzienie przy ul. Kleczkowskiej, gdzie od 1939 r. Gestapo prowadziło jeden z kilku w III Rzeszy zakładów egzekucyjnych (Strafgefaungnis Breslau), stało się w okresie II wojny światowej miejscem masowych egzekucji. Wyroki wykonywano w nim przede wszystkim przez ścięcie, gdyż w więzieniu znajdowały się dwie gilotyny - elektryczna i ręczna.
Na podstawie danych z urzędu stanu cywilnego i kart personalnych więźniów już po wojnie ustalono, że w latach 1940-45 zgilotynowano tam na pewno 868 skazanych. Inne źródła podają, że we wrocławskim więzieniu stracono ponad tysiąc osób. Wśród ofiar najwięcej było obywateli Czech, dla których Wyższym Sądem Krajowym był ten we Wrocławiu. W III Rzeszy obowiązywała zasada, że kara musi być wykonana w okręgu, w którym zapadł wyrok.
We wtorek do Wrocławia przybyła czeska delegacja, która upamiętniła swoich rodaków. Byli to działacze Czeskiego Związku Bojowników o Wolność z Brna oraz Stowarzyszenia Ocalałych Więźniów Politycznych z Pragi, potomkowie rodzin osób zamordowanych i uczniowie.
Na terenie zakładu karnego - w miejscu, gdzie dokonywano egzekucji na gilotynie, złożono kwiaty i zapalono znicze. Wartę honorową pełnili wrocławscy harcerze i służba więzienna.
Maria Abrahamova-Kapounkova powiedziała w rozmowie z PAP, że możliwość wejścia na teren wciąż czynnego zakładu karnego, gdzie w listopadzie 1943 r. zginął jej ojciec Bohuslav Kapounek, miało ogromne znaczenie.
„Wciąż nie wiem, gdzie ojciec został pochowany. Dlatego to miejsce, w którym zginął jest dla mnie takie ważne. Moja matka uniknęła tutaj śmierci, ponieważ była w ciąży ze mną i przewieziono ją do więzienia w Berlinie. Tam doczekała wyzwolenia” - dodała Maria Abrahamova-Kapounkova.
Sekretarz Stowarzyszenia Ocalałych Więźniów Politycznych z Pragi Zdenka Valouchova podkreśliła, że wizyta była możliwa dzięki nawiązaniu współpracy z polskimi władzami i Stowarzyszeniem Miłośników Kultury Kresowej.
Prezes Stowarzyszeniem Miłośników Kultury Kresowej Jerzy Rudnicki powiedział, że kontakt z czeskimi działaczami nawiązano podczas przygotowań do dorocznego zjazdu miłośników ziemi wołyńskiej.
„Gdy dowiedzieliśmy, że nasi czescy przyjaciele tak bardzo chcą wejść na teren dawnego miejsca kaźni swoich rodaków, to zaczęliśmy przygotowywać tę wizytę. Dobrze bowiem wiemy, jak wielkie znaczenie ma takie upamiętnienie śmierci bliskich osób, nawet gdy następuje to po wielu latach” - podkreślił Rudnicki. (PAP)
ros/ ls/