Według słowackiego dziennika "Novy Czas" premier Czech Andrej Babisz żąda przeprosin i miliona euro odszkodowania za artykuł tej gazety, w którym nazwano go tajnym współpracownikiem komunistycznej służby bezpieczeństwa. Babisz nie potwierdził jednak tej kwoty.
Premier zadeklarował tylko, że całość odszkodowania przeznaczy na cele charytatywne.
Bulwarowy "Novy Czas" ma największy nakład i poczytność spośród wszystkich słowackich dzienników, wydaje go koncern Ringier Axel Springer.
Babisz od lat konsekwentnie zaprzecza stawianym mu zarzutom świadomej współpracy z Bezpieczeństwem Państwowym (StB). Jednak w styczniu bieżącego roku w ponownym postępowaniu odwoławczym słowacki sąd oddalił skargę Babisza na to, że przechowywana w bratysławskim archiwum dokumentów StB teczka z materiałami na jego temat nosi nazwę teczki agenta.
Najnowszym pozwem został też objęty były funkcjonariusz StB Jan Sarkocy, który w lutym bieżącego roku w rozmowie z redaktorem "Novego Czasu" i innymi dziennikarzami oświadczył, że widział oryginały dokumentów dotyczących Babisza i że był on wartościowym agentem. "Brał pieniądze tak jak wszyscy" - zaznaczył. W reakcji na to Babisz, który w okresie domniemanej współpracy z StB zajmował eksponowane stanowiska w czechosłowackim handlu zagranicznym, zaprzeczył prawdziwości twierdzeń Sarkocy'ego.
"To zwyczajny kłamca. Nie wiem, na jaką kwotę, zadecydują o tym prawnicy, ale zaskarżyłem +Novy Czas+. Gdybym wygrał, przekażę to na cele charytatywne" - powiedział Babisz w środę należącej do publicznego Czeskiego Radia rozgłośni Radiożurnal.
Według "Novego Czasu" adwokat Babisza napisał w pozwie, że jego klient odczuwa opublikowanie kłamliwych ocen własnej osoby jako wielką krzywdę, a opinie Sarkocy'ego o nim świadomie tworzą "nieprawdziwy obraz samolubnego, nieuczciwego człowieka".
Wydawca gazety odmówił złożenia przeprosin. Jak oświadczyła jego kancelaria prawna, Babisz nie udowodnił, że nie był agentem StB. "Ze względu na to, że kwestia współpracy powoda z StB była przedmiotem sporu sądowego, opinia publiczna miała prawo być zainteresowana twierdzeniami byłego funkcjonariusza StB na ten temat. Nie orzeczono prawomocnie, że powód jest zarejestrowany w dokumentacji StB bezprawnie" - cytuje "Novy Czas" adwokata kancelarii.
Babisz domagał się na Słowacji oczyszczenia swego imienia i słowackie sądy orzekły początkowo, że zaewidencjonowanie go w aktach StB jako agenta było bezprawne. Jednak w ubiegłym roku słowacki Trybunał Konstytucyjny uchylił odpowiednie wyroki bratysławskich sądów krajowego (wojewódzkiego) i najwyższego. Uzasadnił to między innymi tym, że stroną pozwaną nie powinien być słowacki Instytut Pamięci Narodowej, który zarządza materiałami StB na Słowacji.
Trybunał wskazał również, że słowackie sądy popełniły błąd, biorąc za podstawę swych wyroków zeznania byłych funkcjonariuszy StB, którzy w postępowaniach przed sądami powiatowym i krajowym nie byli zwolnieni z obowiązku dochowania tajemnicy. Zakwestionował ponadto wiarygodność świadków zeznających na korzyść Babisza.
W trakcie ponownego postępowania sąd krajowy w Bratysławie zgodnie ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego prawomocnie oddalił pod koniec stycznia pozew Babisza, co zaskarżył on na początku marca w słowackim Sądzie Najwyższym.
W ubiegłorocznych wyborach do czeskiej Izby Poselskiej pierwsze miejsce zajął kierowany przez Babisza centroprawicowy ruch ANO. Przywódcy ANO nie udało się jednak zawiązać większościowej koalicji z innymi partiami i sformował jednopartyjny rząd mniejszościowy, ale w połowie stycznia Izba Poselska zagłosowała przeciwko udzieleniu mu wotum zaufania.
W tej sytuacji prezydent Milosz Zeman ponownie zlecił Babiszowi misję utworzenia rządu, lecz tym razem nie mianował go premierem, zachowując możliwość powierzenia tego zadania także innej osobie.
W rezultacie swej wieloletniej działalności biznesowej Babisz zajmuje drugie miejsce na liście najbogatszych obywateli Republiki Czeskiej. Jego rząd pełni na razie swe funkcje mimo niezdolności do uzyskania parlamentarnego wotum zaufania, gdyż zgodnie z czeską konstytucją jest rządem w stanie dymisji. (PAP)
dmi/ mc/