Swoją opinię na temat „bratniej pomocy” udzielonej narodowi czeskiemu Polacy wyrażali w różny sposób, w tym poprzez listy. To właśnie dzięki nim wiemy dzisiaj na ten temat zdecydowanie więcej.
W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 r. wojska Układu Warszawskiego wkroczyły do Czechosłowacji, kończąc w ten sposób Praską Wiosnę, czyli drogę naszego południowego sąsiada do socjalizmu „z ludzką twarzą”. Swoją opinię na temat „bratniej pomocy” udzielonej narodowi czeskiemu Polacy wyrażali w różny sposób, w tym poprzez listy. To właśnie dzięki nim wiemy dzisiaj na ten temat zdecydowanie więcej.
Wynika z nich niezbicie negatywny stosunek do inwazji większości Polaków. Listy te były wysyłane do różnych adresatów – od władz PRL-u, przez różne instytucje państwowe (na czele z Polskim Radiem i Telewizją Polską), po ambasady innych państw (zwłaszcza Czechosłowacji i państw zachodnich) oraz zachodnie media (w tym stacje nadające – jak Radio Wolna Europa – audycje w języku polskim).
Wiele z nich nigdy nie dotarło do adresatów. Wynikało to z tego, że w ramach operacji „Podhale” (taki kryptonim w dniu 20 sierpnia 1968 r. otrzymał całokształt działań polskiego resortu spraw wewnętrznych związanych z „sytuacją w Czechosłowacji”) prowadzona była tzw. perlustracja, czyli cenzura korespondencji. Stosowano ją zresztą przez cały okres Polski Ludowej – zazwyczaj w sposób niejawny – i ulegała ona natężeniu w momentach kryzysowych. W związku z interwencją objęto nią oczywiście całość korespondencji w wymianie z CSRS. To jednak nie wszystko – Służba Bezpieczeństwa interesowała się również korespondencją z krajami kapitalistycznymi, a także częścią listów krajowych. Codziennie przeglądano ich kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy (np. w dniach 22–23 sierpnia 5475 listów w wymianie z CSRS, 24 811 z krajami kapitalistycznymi oraz 21 tys. krajowych). Wedle funkcjonariuszy większość z nich miała charakter „neutralny”, natomiast proporcje między „pozytywnymi” a „negatywnymi” były zmienne. O ile te pierwsze stwierdzenie nie budzi zastrzeżeń, to drugie wydaje się naciągane, życzeniowe. Do takiego wniosku skłania korespondencja wysyłana do PR i TVP. Otóż w okresie 21 sierpnia–17 września 1968 r. do Biura Listów Komitetu ds. Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja” nadesłano łącznie 95 listów. Jak wynika ze sporządzonej w tym biurze statystyki, autorami 56 z nich mieli być robotnicy, 28 przedstawiciele inteligencji, pozostałych zaś chłopi oraz autorzy „o nieustalonej przynależności społecznej”. Z tego grona jedynie 25 korespondentów miało wyrazić swoje poparcie dla inwazji na Czechosłowację (niespełna 27 proc.), a pozostałych 68 dezaprobatę. W tej drugiej grupie znalazły się również – jak stwierdzano – „niewybredne w formie głosy wrogie”.
Dotarły one do PR i TVP, mimo że „negatywna” korespondencja była zatrzymywana przez SB. Tylko w dniach 22–23 sierpnia zakwestionowano 15 listów, z czego 14 przekazano jednostkom operacyjnym Służby Bezpieczeństwa do wykorzystania – niestety nie ma danych czy i ewentualnie jakie konsekwencje ponieśli ich autorzy, zazwyczaj zresztą przezornie anonimowi. Niewielka część listów miała zresztą „charakter ulotkowy”. Te ostatnie kierowane do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, ambasad oraz instytucji państwowych i społecznych miały w ocenie funkcjonariuszy charakter „wybitnie antysocjalistyczny i antyradziecki”. Bezpieka przejęła np. trzy listy „grupy pracowników partyjnych i bezpartyjnych MSZ” skierowane do ambasad Czechosłowacji, Belgii i Wielkiej Brytanii. Zawierały one kopie pisma skierowanego do marszałka Sejmu i KC PZPR z protestem „przeciw decyzji przekroczenia przez oddziały Wojska Polskiego granic bratniego kraju”. Z kolei w Łodzi zatrzymano list do prymasa Stefana Wyszyńskiego, w którym proszono adresata o przekazanie do ministra obrony narodowej drugiego, załączonego listu z żądaniem wydania rozkazu wycofania polskich wojsk z CSRS. Prymasa proszono też o rozkolportowanie listu oraz odprawienie mszy za „całkowite zwycięstwo bratniego narodu czechosłowackiego”. Pod listem tym podpisany był „Komitet Ochrony Socjalizmu w Polsce”.
Najczęściej jednak autorzy listów – przynajmniej w pierwszych dniach po agresji na Czechosłowację – wyrażali z jednej strony obawę przed wybuchem III wojny światowej, z drugiej oczekiwanie, że „problem czechosłowacki zostanie szybko i pokojowo rozwiązany”. Często pisali o przejawach paniki czy – jak kto woli – zapobiegliwości Polaków, czyli wykupywaniu żywności czy wycofywaniu wkładów z banków. Stosunkowo często kwestionowali również fakt wezwania „bratniej pomocy” przez południowych sąsiadów. Przykładowo anonimowy autor listu z Chorzowa pisał: „Nie ważcie się mówić, że naród czechosłowacki wezwał pomocy, bo w to nikt nie uwierzy w Polsce. Niedawno byłem w Czechosłowacji, to wiem jak pochlebnie na każdym kroku ludność wyrażała się o swoim rządzie i kierownictwie partyjnym z Tow. [Alexandrem] Dubczkiem na czele i nikomu zasłony na oczy nie nakładajcie”. Inny autor, który także nie ujawniał swego nazwiska, pytał z kolei retorycznie: „Od początku mówicie, że władze CSRS zaprosiły nasze wojska tam w sprawie obrony socjalizmu w Czechosłowacji. Dlaczego więc do tego czasu nie odważyliście się powiedzieć i wymienić choć jednego nazwiska tych, którzy tam nasze wojska zaprosili”.
Polacy z jednej strony wyrażali solidarność z Czechami i Słowakami, z drugiej wstyd i żal z powodu postępowania władz PRL-u. Część z tych pierwszych listów słano do ambasady czechosłowackiej, niekiedy zresztą – dla ominięcia cenzury – za pośrednictwem placówek państw zachodnich. Tylko w dniach 26–27 sierpnia Służba Bezpieczeństwa naliczyła 53 tego rodzaju listy, przy zaledwie jednym „pozytywnym”. Polacy pisali o swoim wstydzie, zażenowaniu i bezsilności wobec udziału w inwazji ludowego Wojska Polskiego. Częste przy tym było – szczególnie przykre dla komunistów – zestawianie wydarzeń z sierpnia 1968 r. z zajęciem Zaolzia przez Polskę 30 lat wcześniej. Tym bardziej, że nie było ono korzystne dla władz PRL. „Miałem pretensje do naszych władz sanacyjnych za [19]38 rok, że poszli odbierać Zaolzie, które do nas należało, właśnie wtedy, gdy najechały Czechosłowację wojska ze swastyką hitlerowską, a nasze wojsko obok nich. Dziś historia się powtórzyła, tylko dziś bez powodu i dziś żołnierz polski wkroczył obok żołnierza z czerwoną gwiazdą” – pisał np. nadawca z Fordonu. Niektórzy szli jeszcze dalej. I tak np. autorka listu z Katowic stwierdzała, że jej życzeniem jest „wypędzenie napastników z Czechosłowacji”.
Oczywiście z drugiej strony pojawiały się opinie „pozytywne” w rodzaju: „Teraz, gdy już są tam nasi z Układu [Warszawskiego], wszystko jest w porządku i możemy być spokojni”. W tym przypadku autorem był wojskowy. Często wynikały one z obawy, podsycanej przez komunistyczną propagandę, o rzekomym zagrożeniu ze strony Republiki Federalnej Niemiec. Doskonale to oddaje list 56-letniego Bronisława Kubiczka z Dąbrowy Górniczej: „My, ludzie demokracji ludowej i Układu Warszawskiego nie możemy pozwolić, aby nam zagrażał faszyzm, my musimy bronić władzy ludowej, bo nasze wojska z Armią Radziecką wyzwoliły jak Polskę tak i Czechosłowację i musimy o to dbać, aby Niemcy z RFN nie podnosili głowy, bo gdyby nasze wojska […] nie wkroczyły z pomocą Czechom, to by [to] wykorzystali szkopy z RFN”.
Oddzielna kwestia to listy znanych twórców do mediów, głównie zachodnich. I tak przebywający na emigracji we Francji Sławomir Mrożek wysłał do redakcji krajowych czasopism („Trybuna Ludu”, Życie Warszawy”, „Przekrój”) protest przeciw „czynnemu udziałowi rządu PRL w zbrojnej agresji na CSRS i okupacji wojskowej tego kraju”. Listy przejęła SB. Upublicznione zostały dzięki temu, że równolegle przesłał je do mediów zachodnich. Z kolei Leopold Tyrmand przebywający w Stanach Zjednoczonych pisał do „New York Timesa” m.in.: „Oto Polska znalazła się w świętym komunistycznym przymierzu ze Związkiem Radzieckim i Niemcami. Jej wojska pomagają w zgnieceniu nieśmiałej próby poszerzenia wolności przez mały, dzielny naród […] Dla mnie osobiście jedyną formą wyrażenia żałoby z tego powodu, jest rezygnacja z obywatelstwa obecnej Polski, o czym niniejszym zawiadamiam”. Z kolei znany skrzypek pochodzenia polskiego Henryk Szeryng zadeklarował, że „jak długo będzie trwać okupacja Czechosłowacji, nie będzie grać w żadnym z krajów należących do Układu Warszawskiego”.
Największym jednak echem odbił się list otwarty Jerzego Andrzejewskiego do Eduarda Goldstückera, prezesa Związku Pisarzy Czech, w którym polski prozaik wyraził „oburzenie, ból i wstyd” z powodu udziału w inwazji Wojska Polskiego. Był on szczególnym wyrazem odwagi, gdyż Andrzejewski mieszkał w PRL-u i doskonale zdawał sobie sprawę, że z powodu swego listu naraża się na represje.
W listach zdarzały się również wnioski, prognozy dla naszego kraju, na podstawie wydarzeń, do których doszło w Czechosłowacji. I tak np. w liście jednego z nadawców z Jasła, który został przejęty przez SB, można przeczytać: „[…] kontrrewolucja w CSRS wykazała znikomą atrakcyjność socjalizmu w wydaniu państwa Układu Warszawskiego [...] Mimo rozreklamowanego poparcia dla PZPR mógłby i u nas zdarzyć się taki czeski styczeń”.
Na to jednak trzeba było jeszcze poczekać długie dwanaście lat.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest doktorem w Biurze Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej
skp /