13.05.2010. Warszawa (PAP) - Polska powinna wydłużyć listę korzyści, które miałyby pójść za poprawą stosunków między Warszawą a Moskwą, a zmiana relacji zaczęła się jeszcze przed tragedią smoleńską - mówili w czwartek w Warszawie uczestnicy debaty "Polska-Rosja. Wielkie pojednanie?".
Rotfeld wskazywał, że stosunki polsko-rosyjskie zmieniają się, a zmiana zaczęła się znacznie wcześniej niż 10 kwietnia, gdy pod Smoleńskiem rozbił się prezydencki samolot. Jego zdaniem, inna polityka zaczęła się od wystąpienia (pierwszego orędzia jako premiera) Donalda Tuska, że będziemy rozmawiać z Rosją taką jaka jest, a nie z taką, jakiej byśmy sobie życzyli. W opinii byłego szefa MSZ, takie pragmatyczne podejście bardzo podoba się na Kremlu. Według niego ukoronowaniem tej zmiany było spotkanie premierów Polski i Rosji w 7 kwietnia w Katyniu.
B. szef MSZ przypomniał, że w ostatnich latach na nowo została powołana Grupa ds. Trudnych. To, że między Polską a Rosją są konflikty interesów, jest czymś naturalnym, bo nie ma takich przypadków, że między sąsiadami nie ma konfliktów. Problem polega na tym - tłumaczył - że te konflikty były rozwiązywane siłą. Zwrócił uwagę, że po okresie dominacji rosyjskiej po II wojnie światowej mamy po raz pierwszy okres, kiedy konflikty między naszymi krajami nie są rozwiązywane siłą.
W opinii Rotfelda nasze stosunki nie są dobre m.in. dlatego, że są obciążone emocjami. "Postrzeganie Rosjan przez Polaków i na odwrót jest bardzo obciążone kompleksami. Każda rzecz jest odbierana w sposób bardzo prestiżowy" - mówił. Ocenił jednak, że sytuacja obecnie dojrzewa do tego, że możemy ze sobą rozmawiać.
Rotfeld mówił też o liście korzyści, które powinny iść za zbliżeniem polsko-rosyjskim. Jak zaznaczył, najważniejszą sprawą jest "przywrócenie normalności", a zwłaszcza przywrócenie elementarnego zaufania między krajami. Jak dodał, nie do przyjęcia jest np. wprowadzanie przez Rosję wyraźnej linii podziału między starymi państwami Sojuszu a nowymi, w tym Polską. Jego zdaniem, trzeba szukać niekonwencjonalnych sposobów zmiany tego stanowiska i utrzymywania dobrych relacji z Moskwą.
Bartłomiej Sienkiewicz jest zdania, że to co się stało po 10 kwietnia (w stosunkach polsko-rosyjskich), może stanowić nowe otwarcie i interesującą perspektywę polityczną. Zaznaczył, że to co jest w tym procesie niebezpieczne, to następująca mitologizacja naszych stosunków. Według niego grożą nam dwa mity. Pierwszy to mit pojednania na siłę. Zgodnie z nim nie wolno w tej chwili zbyt wiele żądać od Rosji, bo to popsuje dobrą atmosferę, która się w ciągu ostatnich tygodni wytworzyła.
Drugi mit - mówił - to mit totalnej nieufności podszyty "głębokim historyzmem", który mówi, że Rosja to nasz śmiertelny wróg i zawsze nim będzie. Zgodnie z tym mitem wszelkie gesty ze strony Rosji "to podstęp i moskiewska chytrość". Mit ten - zdaniem Sienkiewicza - prowadzi do tego, żeby zanegować rzeczywistość. Tłumaczył, że cokolwiek Polska zrobi, przez wyznawców tego mitu będzie traktowane jako zdrada stanu. To - zdaniem uczestnika panelu - może doprowadzić do paraliżu polskiej polityki wobec Moskwy. Wyraził nadzieję, że te dwa kształtujące się mity nie zdewastują polskiej polityki wobec Rosji. "Ja to niebezpieczeństwo widzę i obawiam się go" - stwierdził.
Katarzyna Pełeczyńska-Nałęcz zwróciła uwagę, że zbliżenie z Polską jest dla Rosji elementem zmiany stosunków z Europą.
Wiceszefowa Ośrodka Studiów Wschodnich uważa, że główny temat debaty o zmianie stosunków polsko-rosyjskich omija listę korzyści zbliżenia między Warszawą a Moskwą. Jak oceniła, po naszej stronie są tylko dwa punkty: po pierwsze pojednanie jest wartością samą w sobie i dlatego go chcemy, a drugi punkt mówi o naszych oczekiwaniach zmiany polityki historycznej Rosji.
W opozycji do tego - jej zdaniem - Rosjanie mają bardzo długą listę oczekiwań i one nie ograniczają się tylko do Polski. Po pierwsze - wymieniała - Moskwa chce być postrzegana jako wiarygodny parter w kwestii zachowania bezpieczeństwa światowego i brać udział w podejmowaniu decyzji. Drugi punkt to usankcjonowanie przymknięcia oka na budowaną w tej chwili przez Rosję na Kaukazie i w innych państwach postradzieckich strefę uprzywilejowanych interesów.
Jej zdaniem, bez uznania tych dwóch rosyjskich interesów nie jest możliwe długotrwałe zbliżenie polsko-rosyjskie. Ekspertka mówiła, że musimy sobie postawić pytanie, czy jesteśmy gotowi spełniać te oczekiwania rosyjskie. Dodała, że wiele krajów europejskich życzy sobie, byśmy postępowali zgodnie z interesami rosyjskimi.
Marek Cichocki mówił, że obecnie kształtuje się coś takiego, co można nazwać nową Europą, a to, jak Polska będzie się w tej sytuacji zachowywać, jest sprawą kluczową. Oświadczył, że jest przeciwny temu, by w związku z zarysowaniem się zmiany stosunkach Polska-Rosja oddać wszystkie "karty, które mamy w ręku". Jego zdaniem, powinny one być dalej używane w grze, jaka toczy się na arenie międzynarodowej.(PAP)
stk/ la/ gma/