Książka "Rozmowy z katem" to nie tylko zapis rozmów ze Stroopem w więziennej celi. Moczarski skupiał się w niej na analizie portretu nazisty, próbie wniknięcia w jego duszę – mówi dr Anna Machcewicz, autorka biografii Kazimierza Moczarskiego.
65 lat temu, 23 lipca 1951 r., został skazany na śmierć Juergen Stroop, niemiecki zbrodniarz odpowiedzialny za stłumienie powstania w warszawskim getcie.
PAP: Znalezienie się Juergena Stroopa i Kazimierza Moczarskiego w jednej celi było rezultatem cynizmu władz komunistycznych. Trudno znaleźć ludzi bardziej różniących się od siebie w swoich zapatrywaniach na świat.
Dr Anna Machcewicz: Chyba jedynym elementem ich łączącym jest to, że obaj byli w tym samym czasie w więzieniu, choć z całkiem różnych przyczyn. Nie ma żadnych innych cech wspólnych ich biografii. Chichotem historii jest więc to, że znaleźli się w jednej celi.
PAP: Od czasu publikacji prac Hannah Arendt trwa dyskusja nad tym czy zbrodniarze niemieccy byli nudnymi urzędnikami, trybikami w machinie reżimu, czy raczej ludźmi z gruntu złymi, wcieleniami zła. Gdzie Moczarski lokował Stroopa?
Dr Anna Machcewicz: Stroop był kimś innym niż Eichmann. Był wysokim oficerem SS, fanatycznym, oddanym nazistą. Z pełnym przekonaniem dążył do zniszczenia Żydów i Polaków. W tym sensie był wcieleniem zła. Nie tylko wykonywał rozkazy, ale realizował je z pełnym przekonaniem. Wszystko wskazuje na to, że pozostał nazistą do końca życia.
W trakcie procesu przyjął wprawdzie linię obrony, według której „tylko” wykonywał rozkazy, ale jego obraz wyłaniający się z „Rozmów z katem” jest jednak zupełnie inny. Stroop, w relacji Moczarskiego, wierzył w słuszność swoich działań.
Dr Anna Machcewicz: Stroop był kimś innym niż Eichmann. Był wysokim oficerem SS, fanatycznym, oddanym nazistą. Z pełnym przekonaniem dążył do zniszczenia Żydów i Polaków. W tym sensie był wcieleniem zła. Nie tylko wykonywał rozkazy, ale realizował je z pełnym przekonaniem. Wszystko wskazuje na to, że pozostał nazistą do końca życia.
PAP: Dlaczego Stroop znalazł się w polskim więzieniu, skoro wcześniej został skazany przez Amerykanów?
Dr Anna Machcewicz: Został skazany przez Amerykanów na karę śmierci za zamordowanie wziętych do niewoli lotników amerykańskich. Strona amerykańska zdecydowała się jednak na wydanie go władzom Polski Ludowej i osądzenie zbrodni popełnionych podczas tłumienia powstania w warszawskim getcie a kwietniu i w maju 1943 roku. Stroop tuż przed jego wybuchem został wyznaczony do przeprowadzenia ostatecznej likwidacji getta. Był także współodpowiedzialny za zbrodnie na Polakach na początku wojny, w Poznańskiem.
PAP: W czasie gdy Stroop dowodzi SS mordującym warszawskich Żydów, Kazimierz Moczarski pracuje w Kierownictwie Walki Podziemnej, czyli strukturze wywiadowczej zajmującej się między innymi rozpracowywaniem konfidentów. Jest to praca bardzo analityczna…
Dr Anna Machcewicz: Była to de facto praca sędziego śledczego. Moczarski, z wykształcenia prawnik, prowadził śledztwa przeciwko ludziom podejrzewanym o to, że wydają Niemcom ukrywających się Żydów, albo że są konfidentami Gestapo. Na podstawie dowodów zebranych przez Moczarskiego i jego współpracowników powstawały akty oskarżenia często stanowiące podstawę do wydawania wyroków śmierci przez podziemny sąd .
PAP: Na ile praca nad rozpracowywaniem konfidentów i szmalcowników, prowadzeniem tajnych śledztw mogła mieć wpływ na tak wielką drobiazgowość i precyzję relacji zamieszczonej w „Rozmowach z katem”?
Dr Anna Machcewicz: Moczarski był człowiekiem bardzo rzetelnym i solidnym. „Rozmowy z katem” to nie tylko zapis rozmów ze Stroopem w więziennej celi. Kazimierz Moczarski kilkanaście lat pracował nad udoskonaleniem tego przekazu. Studiował udostępnione mu materiały archiwalne z procesu Stroopa. Być może miał w ręku tak zwany „Raport Stroopa”, czyli detaliczną relację z tłumienia powstania w getcie przygotowana dla Himmlera. Porównywał relację Stroopa z obrazem wyłaniającym się z dokumentów. Szukał między innymi informacji o rodzinnym mieście Stroopa i zestawiał z jego relacją. Swoją książkę ubrał w formę dziennikarską, ale stał za nią ogrom dociekliwej pracy.
PAP: Czy tylko ten ogrom wysiłku w pracach nad książką tłumaczy fakt, że książka ukazała się w odcinkach dopiero w latach siedemdziesiątych, natomiast w formie zwartej po jego śmierci? Czy Moczarski zakładał, że nie uda mu się w PRL opublikować takiej relacji?
Dr Anna Machcewicz: Myślę, że Moczarski liczył na jej wydanie. Włożył w nią ogromną pracę. Gdy podjął starania o jej wydanie i natknął się na opór, głównie ze względu na własną wojenną historię i wieloletni pobyt w stalinowskim więzieniu. Dla władz komunistycznych niewygodne było przyznanie, że w jednej celi więzili bohatera AK i niemieckiego zbrodniarza.
Pierwszym, który zdecydował się na opublikowanie relacji Moczarskiego był Marian Turski, już wtedy kierujący działem historycznym „Polityki”. W 1967 r. „Polityka” wydrukowała kilka fragmentów „Rozmów..”. Po paru latach na druk „Rozmów z katem” odważył się miesięcznik „Odra”. Publikowano je w odcinkach w latach 1972-73. Moczarski na bieżąco nanosił poprawki i uzupełnienia. Maszynopis z odręcznymi poprawkami Moczarskiego widziałam pracując nad biografią Moczarskiego.
Ostatecznie książka, mimo starań, nie ukazała się za jego życia. Miała zostać opublikowana w „Czytelniku”, ale było to niemożliwe ze wspominanych już powodów. Moczarski zmarł w 1975 roku, ale jego przyjaciele, tacy jak Józef Rybicki, Władysław Bartoszewski, Andrzej Szczypiorski doprowadzili do wydania „Rozmów z katem” w formie książkowej dwa lata po śmierci autora. Z przedmowy cenzura wycięła jednak fragment sentencji wyroku sądu z 1956 roku, który zrehabilitował Moczarskiego i przyznawał, że on został niesprawiedliwie uwięziony, oskarżony i osądzony.
Dr Anna Machcewicz: Myślę, że Moczarski liczył na jej wydanie. Włożył w nią ogromną pracę. Gdy podjął starania o jej wydanie i natknął się na opór, głównie ze względu na własną wojenną historię i wieloletni pobyt w stalinowskim więzieniu. Dla władz komunistycznych niewygodne było przyznanie, że w jednej celi więzili bohatera AK i niemieckiego zbrodniarza.
PAP: Czy wiemy cokolwiek na temat stosunku Moczarskiego do ingerencji cenzury w wersję książki wydawaną w odcinkach? Traktował to jako konieczną do poniesienia cenę za ukazywanie się jego pracy?
Dr Anna Machcewicz: Ingerencje cenzury były sporadyczne, najbardziej kontrowersyjny dla cenzorów, jak wspomniałam, był wstęp do książki. Trudno więc powiedzieć czy Moczarski toczył walkę z cenzurą lub dokonywał autocenzury. W „Rozmowach z katem” skupiał się zdecydowanie na analizie portretu nazisty, próbie wniknięcia w jego duszę. Postać Moczarskiego, jego osobista historia, w tej książce jest całkowicie w cieniu. Być może to był właśnie przejaw autocenzury.
PAP: Moczarski spędził w więzieniu ponad dekadę. Uwięzienie było również doświadczeniem jego żony Zofii Moczarskiej. W biografii Moczarskiego cytuje Pani jego niewysłany list do małżonki napisany już po uwolnieniu. Widać w nim trudności w odbudowywaniu ich relacji.
Dr Anna Machcewicz: List ten miał dwie wersje. Jedna nigdy nie został wysłana, ta w której szczerze pisze, ze ich związek chwieje się i być może nie ma przed sobą przyszłości. Widać tam wyraźnie, że tych dwoje ludzi przez dziesięć lat do pewnego stopnia posługiwało się raczej wyobrażeniem o sobie, niż rzeczywistym obrazem.
Bardzo się przez ten czas zmienili, szczególnie Zofia. Zofia Moczarska po aresztowaniu męża prowadziła przez kilka lat samodzielne życie, skończyła studia, rozpoczęła pracę, w której odnosiła sukcesy. Aresztowanie przecięło jej wszystkie szanse życiowe. Po opuszczeniu więzienia była bardzo zniszczoną psychicznie i fizycznie. Dziś pewnie jej stan można by określić jako depresję powięzienną. W przeciwieństwie do niej Moczarski dość szybko, na ile było to możliwe, otrząsnął się z tej traumy. Po tak długim okresie i ciężkich doświadczeniach z więzienia wyszli zupełnie inni ludzie. Dlatego tak trudno było im się odnaleźć.
Przeżywali okresy załamań, czego wyrazem był wspomniany list, w którym Moczarski poddaje w wątpliwość sens trwania ich małżeństwa. Fakt, że nie został wysłany pokazuje, że udało im się uratować ten związek. Przeżyli razem kolejnych dwadzieścia lat, doczekali się córki. Cała ta historia pokazuje jak wielką traumą było więzienie, a zarazem ich dojrzałość w przezwyciężaniu trudności.
Warto wspomnieć, że Biblioteka „Więzi| wydała niedawno listy więzienne małżeństwa Moczarskich w zbiorze zatytułowanym „Życie tak nas głupio rozłącza… Listy więzienne 1946-1956”, które opracowałam. Te listy są wyjątkowo piękne, zarówno jeśli chodzi o język, jak i bogactwo uczuć. Bardzo wiele mówią o doświadczeniu więziennym ludzi, o przezwyciężaniu samotności One ratowały ich nawzajem przed zwątpieniem w sens życia. Dlatego są moim zdaniem tak ważne.
PAP: Komunistyczna bezpieka interesowała się Moczarskim również po 1967 r. Czy Moczarski zdawał sobie sprawę, że jest inwigilowany?
Dr Anna Machcewicz: Myślę, że mógł o tym wiedzieć, ale na pewno nie zdawał sobie sprawy, że w jego mieszkaniu jest podsłuch. W tamtym okresie nie było jeszcze zorganizowanej opozycji, ale Moczarski miał bardzo dużo kontaktów z dawnymi towarzyszami wojennej konspiracji, dawnymi członkami Klubu Krzywego Koła. Pomagał adwokat Anieli Steinsbergowej, która wraz z Władysławem Winawerem broniła go w trakcie procesu rehabilitacyjnego w 1956 r., w przygotowaniu wspomnieniowej książki.
Steinsbergowa broniła również innych akowców i te sprawy opisała w książce „Widziane z ławy obrończej”. Gdy Steinsbergowej po 1968 r. pozbawiono możliwości pracy adwokackiej zasiadła do spisywania wspomnień, do których dokumenty zbierał między innymi Moczarski. Były to wspomnienia całkowicie „niecenzuralne” i nigdy nie ukazały się w PRL. Wydał je w 1977 r. w Paryżu Jerzy Giedroyć. A niedawno ukazało się pierwsze polskie wydanie w kraju.
Moczarski cały czas utrzymywał kontakty z innymi osobami z kręgu zainteresowania SB takimi jak Jan Józef Lipski, Józef Rybicki. W kilka lat później byli założycielami Komitetu Obrony Robotników. Jestem przekonana, że gdyby Moczarski żył kilka lat dłużej na pewno byłby jednym z nich.
Dr Anna Machcewicz: Moczarski cały czas utrzymywał kontakty z innymi osobami z kręgu zainteresowania SB takimi jak Jan Józef Lipski, Józef Rybicki. W kilka lat później byli założycielami Komitetu Obrony Robotników. Jestem przekonana, że gdyby Moczarski żył kilka lat dłużej na pewno byłby jednym z nich.
PAP: Byli więc postrzegani przez SB jako zalążek opozycji?
Dr Anna Machcewicz: Z pewnością jako ludzie charakteryzujący się niezłomnością postaw i niezależnością w myśleniu. Byli to typowi Polscy inteligenci, odważni w wyrażaniu swoich poglądów.
PAP: W latach siedemdziesiątych mamy do czynienia z kolejnym w życiu Moczarskiego chichotem historii. Przeciwko wydaniu „Rozmów z katem” angażuje się komunistyczny zbrodniarz Adam Humer, który w okresie stalinowskim zwalczał podziemie poakowskie.
Dr Anna Machcewicz: Humer próbował zafałszować historię Moczarskiego. Informował swoich przełożonych, że Moczarski nie został umieszczony w celi ze Stroopem przymusowo, lecz sam tego żądał. Twierdził również, że przebywał w więzieniu w bardzo dobrych warunkach. Humer i jego podwładni twierdzili nawet, że był agentem bezpieki umieszczonym w celi. Wszystkie te twierdzenia były oczywiście wyssane z palca i służyły zdezawuowaniu jego życiorysu i osłabienia wymowy „Rozmów z katem”.
PAP: Powiedziała Pani, że Moczarski dość szybko otrząsnął się z traumy więzienia, ale w zakończeniu książki cytuje fragment zapisków Moczarskiego:
„jestem człowiekiem dwóch postaw:
- samotności, skupionej ciszy i czystości serca,
- świata, ruchliwego życia i namiętnych porywów”.
Czy jednak do końca nigdy nie opuścił tej celi?
Anna Machcewicz: Myślę, że nie sposób się z tego otrząsnąć. Oczywiście trzeba było żyć, mimo tego. Rozmawiałam z bardzo wieloma osobami, które przeszły przez stalinowskie więzienia. Było to doświadczenie niemożliwe do zapomnienia.
Moczarski był pogodnym człowiekiem, potrafił cieszyć się życiem, czerpać z niego tyle, ile się da. Miał własny niezwykły sposób na przeżycie więzienia. Był nim rozbudowany świat wewnętrzny. Myślę, że słowa te wyrażają dualizm jego natury – z jednej strony umiejętność wewnętrznego skupienia, a jednocześnie wielką wrażliwość i otwartość na innych ludzi. Dzięki temu mamy „Rozmowy z katem”.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/