O wyjątkowości AK świadczył stopień jej zorganizowania – struktura wojskowa obejmowała wszystkie szczeble organizacji wojskowej, od centrali w Warszawie, poprzez szczebel okręgów, obwodów i schodziła do poziomu gmin – mówi w wywiadzie dla PAP dr Waldemar Grabowski z IPN. PAP: Na czym polegał fenomen Armii Krajowej, co odróżniało ją od działalności podziemnych organizacji w innych krajach okupowanej Europy?
Dr Waldemar Grabowski: Pierwszym podstawowym wyróżnikiem AK spośród innych organizacji konspiracyjnych w Europie był czas jej funkcjonowania. Konspiracja polska rozpoczęła swoją działalność jeszcze przed kapitulacją Warszawy, a więc w końcu września 1939 r. W innych krajach podziemie rozwijało się później, np. we Francji od 1940 r., a w Jugosławii od 1941 r.
Inną rzeczą wyróżniającą AK spośród podobnych organizacji był fakt, że niektóre jej struktury działały poza granicami kraju, np. Okręg Berlin i Okręg Węgry. Na Węgrzech w oparciu o internowanych żołnierzy kampanii polskiej tworzono struktury akowskie.
PAP: Jakie były cele i zakres działalności AK?
W. G.: Działalność AK była bardzo szeroka, to nie tylko zamachy na funkcjonariuszy niemieckich. Trzeba pamiętać, że w szczytowym okresie AK liczyła ok. 380 tys. żołnierzy, z czego niespełna 1/3 wzięła udział w akcji „Burza”.
Dr Grabowski: Działalność AK była bardzo szeroka, to nie tylko zamachy na funkcjonariuszy niemieckich. Trzeba pamiętać, że w szczytowym okresie AK liczyła ok. 380 tys. żołnierzy, z czego niespełna 1/3 wzięła udział w akcji „Burza”.
Obok bieżącej działalności zbrojnej i sabotażu pierwszoplanowym zagadnieniem było przygotowanie i przeprowadzenie zwycięskiego powstania powszechnego. Przykładano do tego wielką wagę, dlatego też bardzo wielu akowców nie wzięło udziału w walkach z bronią w ręku z okupantem, ponieważ szkolono ich do powstania. Spośród innych działań należy wyróżnić działalność wywiadowczą, np. rozpoznanie koncentracji wojsk niemieckich na granicy wschodniej (między III Rzeszą a ZSRS) w 1941 r. – te informacje przekazywano zarówno do Londynu, jak i, po zawarciu układu Sikorski-Majski, do Rosji.
Dużych nakładów sił wymagało odtwarzanie struktur wojskowych i zaplecza logistycznego czy kwatermistrzowskiego. W konspiracji funkcjonowało wiele służb przygotowujących np. zaopatrzenie wojskowe. W ramach AK prowadzono też prace z zakresu administracji państwowej; organizowano struktury na terenie kraju, które miały objąć władzę po wybuchu powstania.
PAP: W jakim stopniu w 1942 r. w ramach AK udało się scalić polskie podziemie?
W. G.: W 1942 r., gdy doszło do przemianowania ZWZ na AK, powtórzono wytyczne obowiązujące od 1939 r. Wówczas to zakładano, że ZWZ będzie jedyna konspiracyjną organizacją wojskową działającą w kraju. Jak wiadomo, założenie to nie zostało zrealizowane, gdyż powstało wiele organizacji podziemnych. Od 1939 r. naczelne władze państwowe uważały konspiracyjne wojsko za część Polskich Sił Zbrojnych, dlatego ważne było scalenie wszystkich organizacji. Udało się to np. w przypadku Gwardii Ludowej PPS-WRN i Organizacji Orła Białego, czy Konfederacji Zbrojnej. W 1942 r. strukturom AK nie podlegały Bataliony Chłopskie i Narodowe Siły Zbrojne. Z BCh podpisano umowę scaleniową w 1943 r., z NSZ rok później, choć podporządkowało się jej tylko część oddziałów. Wynikało stąd wiele komplikacji natury politycznej. Po upadku powstania nastąpiła dwutorowość działań w konspiracji wojskowej – do stycznia 1945 r. funkcjonowała AK, niezależnie od niej działała część NSZ, a następnie Narodowe Zjednoczenie Wojskowe.
Dr Grabowski: Dużych nakładów sił wymagało odtwarzanie struktur wojskowych i zaplecza logistycznego czy kwatermistrzowskiego. W konspiracji funkcjonowało wiele służb przygotowujących np. zaopatrzenie wojskowe. W ramach AK prowadzono też prace z zakresu administracji państwowej; organizowano struktury na terenie kraju, które miały objąć władzę po wybuchu powstania.
PAP: Jaka była rola AK z punktu widzenia rządu londyńskiego? Jakie relacje łączyły Naczelnego Wodza a dowódców AK?
W. G.: Wydaję mi się, że intencje naczelnych władz RP w odniesieniu do krajowej konspiracji były od samego początku jasne. Tworzono organizację, która na równych prawach jak PSZ na Zachodzie miała uczestniczyć w wyzwalaniu kraju. Po wyzwoleniu Polski, powrocie władz i PSZ do kraju, miała nastąpić demobilizacja AK; część żołnierzy miało wstąpić do WP, pozostali do cywilnych zajęć. Z pewnością gen. Sikorski stojący na czele polskiego rządu chciał mieć w charakterze dowódców AK osoby, co do których chciał mieć pełne zaufanie, co było zupełnie zrozumiałe.
Przynajmniej do 1943 r. relacje dowódców AK z premierem i Naczelnym Wodzem - gen. Sikorskim były skomplikowane. Rząd na obczyźnie w większości tworzyli członkowie opozycji przedwrześniowej. Większość oficerów AK zajmowało natomiast wysokie pozycje w wojsku przed 1939 r. Wzajemne stosunki były obarczone sporą dozą nieufności. Całością działań wojska w czasie wojny kierował Naczelny Wódz, wydawał on rozkazy Dowódcy AK, który był najwyższym rangą żołnierzem na terenie okupowanego kraju.
Trzeba pamiętać, że nie prowadziliśmy wojny samodzielnie. AK była zależna nie tylko od władz londyńskich, ale także od zaopatrzenia dostarczanego przez aliantów, np. drogą zrzutów lotniczych.
Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z ZSRS w 1943 r. po odkryciu zbrodni katyńskiej rząd RP wyraził zgodę na wybuch powstania, natomiast wybór momentu i formy zrywu pozostawiono do decyzji władzom krajowym: Delegatowi Rządu, Dowódcy AK i Radzie Jedności Narodowej.
PAP: Czy zgadza się Pan z opinią, że prędzej czy później, nawet bez wydania rozkazu, powstanie i tak by wybuchło?
W. G.: W dużej mierze zgadzam się z opinią, że walki o stolicę bez rozkazu i tak by się toczyły, choć możliwe, że w o wiele mniejszym charakterze. Mieszkańcy Warszawy po pięciu latach okupacji mieli wielką chęć odwetu na Niemcach, tym bardziej, że do stolicy zbliżali się Sowieci. Trzeba pamiętać, że do walk w Warszawie szykowała się nie tylko AK, ale także komuniści. że jeżeli AK nie dałaby rozkazu do powstania, to uczyniliby to komuniści – w Warszawie rozpoczęłyby się walki i wkroczyłaby Armia Czerwona. Wówczas Sowieci postawiliby na czele stołecznych władz jakiegoś komunistę.
Uważam, że aresztowany w 1943 r. przez Gestapo Dowódca AK gen. Rowecki też byłby skłonny do podjęcia walk o Warszawę. Niewątpliwie był świadomy, do czego doprowadziłaby decyzja o ich zaniechaniu.
Dr Grabowski: Wydaję mi się, że intencje naczelnych władz RP w odniesieniu do krajowej konspiracji były od samego początku jasne. Tworzono organizację, która na równych prawach jak PSZ na Zachodzie miała uczestniczyć w wyzwalaniu kraju. Po wyzwoleniu Polski, powrocie władz i PSZ do kraju, miała nastąpić demobilizacja AK; część żołnierzy miało wstąpić do WP, pozostali do cywilnych zajęć.
PAP: W jakim stopniu AK była inwigilowana przez agentów sowieckich?
W. G.: Niestety nie mamy dostępu do wielu dokumentów zarówno polskich, które uległy zniszczeniu, jak i sowieckich. W efekcie obraz jaki posiadamy, jest bardzo nieprecyzyjny. Mamy np. sygnały, że Sowieci próbowali dotrzeć do komendanta AK; z drugiej strony KG AK zapewniała, że do tej penetracji nie doszło. W latach 1944-1945 w poszczególnych okręgach i obwodach nawiązywano pewnego rodzaju współpracę i wymieniano informacje. To nie był jednak masowy proceder. Znana jest sprawa płk Emila Macielińskiego, Komendanta III Obszaru Lwowskiego ZWZ, który był przesłuchiwany przez Sowietów i udzielał im informacji o strukturach konspiracyjnych na Kresach Wschodnich. Nie wiadomo jednak, czy były to informacje „z pierwszej ręki”. W dużej mierze niekoniecznie, gdyż płk Macieliński przyjechał do Warszawy i chciał się poddać rozprawie sądowej. Ze względów konspiracyjnych jego udział w rozprawie uznano za niemożliwy. Proces rozpracowywania polskiego podziemia podczas niemieckiej okupacji tak naprawdę nigdy w PRL-u się nie skończył, choć wyhamował po 1956 r.
PAP: Co Niemcy wiedzieli o AK i jak ją rozpracowywali?
W. G.: W tym przypadku także nie posiadamy kompletnej wiedzy. Znamy jednak dokumenty, z których wynika, że Niemcy posiadali informacje na temat wybranych struktur AK. Istnieją wykazy osób poszukiwanych przez władze okupacyjne. Pojawiają się w nich zupełnie fantastyczne informacje podawane przez ludzi, których Niemcy uważali za współpracowników. Nie należy zatem traktować wszystkich informatorów okupantów za tylko i wyłącznie kolaborantów. Stopień niemieckiej znajomości polskiej konspiracji wynikał także z zainteresowania polskimi strukturami podziemnymi. Niemcy w dużym stopniu rozpracowali struktury wywiadu i kontrwywiadu AK oraz łączność radiową. Inne struktury przetrwały bez żadnych zmian personalnych cały okres okupacji. Dochodziło oczywiście do sporadycznych aresztowań. Po nich struktury te odbudowywano, co po raz kolejny obniżało poziom wiedzy Niemców w zakresie działalności polskiego podziemia.
PAP: Jak był los żołnierzy AK po 1945 r.? Jaka ich część stała się częścią systemu?
W. G.: Represje w stosunku do żołnierzy AK trwały od 1944 do 1950 r. Oficjalnym powodem ich aresztowań nie była wcale działalność w okresie okupacji niemieckiej a działania powojenne, m.in. w PSL. Represje nie polegały tylko na aresztowaniu i wytaczaniu procesów; bardzo często żołnierzy AK oskarżano o współpracę z Niemcami, za co groziła utrata praw publicznych, majątku, długoletnie więzienia lub śmierć. Tym ludziom uniemożliwiano także pracę.
Proces wchodzenia członków konspiracji w system nowej władzy to nie do końca problem przebadany i opisany. Dysponujemy jednak informacjami, że np. w milicji obywatelskiej od 1944 r. na szczeblu powiatowym była tworzona przez żołnierzy AK czy BCh. Po wyrzuceniu Niemców członkowie podziemia pełnili także wysokie stanowiska w administracji. W 1945 r. Biuro Polityczne PPR postanowiło przeprowadzić weryfikację funkcjonariuszy w resorcie bezpieczeństwa, gdyż stwierdzono, że jest tam za wiele elementu ideologicznie obcego. Po usunięciu „wrogów państwa” część z byłych akowców poszła na kompromis z nową władzą, m.in. urzędnicy pracujący na stanowiskach państwowych. Po sfałszowanych wyborach 1947 r. nie było już bowiem szans na powrót do demokracji.
Rozmawiał Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ ls/