Obraz Nerona stworzony przez rzymskich historyków, na których opierał się w "Quo vadis" Henryk Sienkiewicz, przypomina obraz skandalisty ze współczesnej prasy brukowej – mówi PAP dr hab. Robert Wiśniewski z Instytutu Historycznego UW. 15 listopada przypada 100. rocznica śmierci autora "Quo vadis".
PAP: Jedną z kluczowych postaci historycznych występujących w powieści „Quo vadis” jest święty Piotr. Co na jego temat mówią badania?
Dr hab. Robert Wiśniewski: To bardzo ważna kwestia. Historycy zadają sobie pytanie, czy Piotr w ogóle był przywódcą gminy chrześcijańskiej w Rzymie. Wiemy z całą pewnością, że wspólnota chrześcijańska w mieście nie została założona ani przez św. Piotra ani przez św. Pawła. Ten drugi, pisząc pod koniec lat pięćdziesiątych n.e. list do gminy chrześcijańskiej w Rzymie adresuje go do już istniejącej wspólnoty, ale nie wspomina w nim Piotra. Byłoby bardzo dziwne, gdyby Piotr przebywał wśród tamtejszych chrześcijan, a mimo znajomości z Pawłem nie był wspomniany w tym liście. Tradycja wedle której Piotr był biskupem Rzymu pojawia się dopiero w późnym antyku. Od II w. chrześcijanie w Rzymie uważają Piotra za założyciela swojego lokalnego Kościoła, co jednocześnie nie oznacza, że był pierwszym przywódcą gminy.
Wiemy, że gmina rzymska jeszcze w połowie II wieku nie jest zarządzana przez jedną osobę, lecz tak jak inne wspólnoty przez kolegium osób nazywanych zarządcami, czyli episkopoi (stąd nasz biskup) lub starszymi, czyli prezbiterami. Te terminy są wymienne. Ta sytuacja zmienia się dopiero później, około połowy II wieku.
Piotr był więc z pewnością postacią wyjątkową, lecz nie jest jasne czy był on przywódcą gminy chrześcijańskiej w Rzymie. Nie ma jednak wątpliwości, że Piotr w pewnym momencie trafił do Rzymu.
PAP: Sienkiewicz sugeruje, że w czasach św. Piotra chrześcijaństwo było nie tylko religią warstw niższych, ale przenikało do elit, związanych nawet z dworem cesarskim. Czy istnieją jakiekolwiek źródłowe potwierdzenia tego zjawiska?
Dr hab. Robert Wiśniewski: To kolejny bardzo złożony problem. Wiemy bardzo mało na temat tego, jak funkcjonowała gmina rzymska w I wieku. Warto wymienić źródła, którymi dysponujemy. Są to końcowe fragmenty „Dziejów Apostolskich”, w których czytamy, że Paweł dotarł do Rzymu i spędził tam dwa lata. Tacyt i Swetoniusz piszą o prześladowaniach chrześcijan po spaleniu Rzymu. Świadectwem jest również późniejsze przekonanie gminy rzymskiej, że Piotr i Paweł ponieśli śmierć za panowania Nerona, choć nasze źródła nie łączą tego faktu z pożarem.
Bardzo trudno więc powiedzieć, kto tworzył rzymską gminę chrześcijan. Gdy czytamy List Pawła do Rzymian mamy wrażenie, że pisze do osób, które znają Stary Testament. Nie jest to zaskakujące, ponieważ w wielu innych regionach Morza Śródziemnego mamy do czynienia z rozwijaniem się nowej religii w środowiskach Żydów z diaspory. Prawdopodobnie nie były to wyłącznie najniższe warstwy społeczne, ale raczej kupcy i rzemieślnicy, czyli ludzie interesu podróżujący po imperium i przybywający do Rzymu z różnych jego zakątków. Widzimy ich w II wieku wśród rzymskich chrześcijan.
Nie mamy jednak żadnych pewnych świadectw wskazujących na docieranie chrześcijaństwa na dwór cesarski. Pierwsze potwierdzone przypadki chrześcijan wśród senatorów pojawiają się dopiero w IV wieku.
PAP: Pierwsi chrześcijanie uważali Nerona za Antychrysta, który podpalił Rzym, aby zwalczać chrześcijan...
Dr hab. Robert Wiśniewski: We wczesnym chrześcijaństwie występuje przekonanie, że pojawi się Antychryst. Widzimy to Apokalipsie św. Jana, powstałej pokolenie po panowaniu Nerona. Nie mamy jednak powodu wątpić, że to przekonanie istniało już wcześniej. Gdy w Apokalipsie czytamy, że Wielki Babilon będzie „spalony ogniem” to nie mamy wątpliwości, że chodzi o Rzym i że jest to świadectwo wiary, że pożar miasta był zapowiedzią apokalipsy.
Nie być jednak pewni, że uważano, iż Neron to Antychryst, bestia która już nadeszła. Z całą pewnością jednak wiara w bardzo bliskie nadejście Antychrysta była powszechna wśród ówczesnych chrześcijan.
Odpowiadając na drugą część pytanie należy odwołać się do Tacyta, który na początku II wieku mówi, że Neron wskazał na chrześcijan pragnąc odwrócić uwagę od siebie. Trudno sądzić, że to rzeczywiście on podpalił miasto. Nawet dla niego byłoby to zbyt wielkie szaleństwo. Nie wiemy jednak, jak popularna była ta pogłoska o podpaleniu Rzymu na rozkaz cesarza.
Postać Nerona jest w naszych źródłach przedstawiona skrajnie jednostronnie. Mamy wyłącznie przekazy chrześcijańskie, które widzą w nim swojego prześladowcę oraz zapisane przez historyków wywodzących się z tradycji senatorskiej, takich jak Swetoniusz i Tacyt, którzy byli mu bardzo niechętni. Nienawidzili Nerona ponieważ uważali, że postępuje niegodziwie wobec Senatu.
PAP: Co wiemy o Gajuszu Petroniuszu, kluczowej postaci powieści Henryka Sienkiewicza? Czy rzeczywiście był autorytetem ówczesnego życia kulturalnego, zausznikiem cesarza?
Dr hab. Robert Wiśniewski: Nie wiemy o nim zbyt wiele wprost z ówczesnych przekazów. Dla nas najcenniejsze, co po nim zostało, to satyryczny utwór jego autorstwa „Uczta Trymalchiona”. Kpił w nim z nowobogackich postaci jego czasów. Niewiele wiele wiemy o jego stosunkach z Neronem i jego roli w życiu kulturalnym Rzymu.
Gdy rozmawiamy o okrucieństwie Nerona to z pewną niechęcią muszę wystąpić w jego obronie. Postać Nerona jest w naszych źródłach przedstawiona skrajnie jednostronnie. Mamy wyłącznie przekazy chrześcijańskie, które widzą w nim swojego prześladowcę oraz zapisane przez historyków wywodzących się z tradycji senatorskiej, takich jak Swetoniusz i Tacyt, którzy byli mu bardzo niechętni. Nienawidzili Nerona ponieważ uważali, że postępuje niegodziwie wobec Senatu. Starali się go więc obciążyć wszystkimi możliwymi zbrodniami i przywarami. Nie jest to postać pozytywna, ale jego obraz stworzony przez rzymskich historyków przypomina obraz skandalisty ze współczesnej prasy brukowej.
PAP: Wiek dziewiętnasty to epoka wielkiej mody na starożytność. Sienkiewicz wykorzystał to zainteresowanie. Czy jednak zrobił to czerpiąc z odpowiednich źródeł historycznych i opierając się na pracach najlepszych ówczesnych historyków?
Dr hab. Robert Wiśniewski: Sienkiewicz odrobił swoją pracę domową. Przeczytał dostępne źródła, głównie wspomnianych już Swetoniusza i Tacyta. Zapoznał się również z listami Pliniusza Młodszego mówiącymi o chrześcijaństwie na początku II w. w Bitynii. Są w nich opisy ówczesnych spotkań wyznawców nowej religii. Gdy Sienkiewicz pisze o ich nocnych zgromadzeniach i śpiewanych w ich trakcie hymnach, to niemal wprost cytuje Pliniusza. Gdy pisze o żywych pochodniach palonych w ogrodach Nerona to cytuje dzieło Tacyta.
Sienkiewicz swoje pomysły na fabułę „Quo vadis” konsultował z historykami, głownie z Kazimierzem Morawskim, wybitnym krakowskim historykiem tej epoki. To co pisze, nie odbiega więc od ówczesnej wiedzy na temat epoki Nerona.
PAP: Czy z punktu widzenia dzisiejszego historyka sienkiewiczowski obraz tamtej epoki jest do zaakceptowania?
Dr hab. Robert Wiśniewski: Jest w jego narracji licentia poetica, ale pamiętajmy że jego celem nie było napisanie tekstu naukowego, ale powieści. Obraz ten nie jest jednak absurdalny. Są w jego narracji elementy, które nie są prawdziwe. Wiemy, że chrześcijanie nie spotykali się w katakumbach, które dopiero później były dla nich miejscem pochówku zmarłych. Nie mamy śladów ich obecności w takich miejscach w I wieku. Widzimy je dopiero na przełomie II i III wieku, gdy grzebali zmarłych.
Zasadniczy obraz życia miasta, funkcjonowania aparatu cesarskiego i jego dworu oraz życia gminy chrześcijańskiej jest jednak dobrze zakorzeniony w znanych nam i Sienkiewiczowi źródłach historycznych.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/ mjs/ luo/