Paderewski potrafił wpływać na kształtowanie się konkretnej polityki amerykańskiej wobec sprawy polskiej, grając na liberalnych nutach tak ważnych dla Woodrowa Wilsona – zaznaczył dr Sławomir Dębski, historyk, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, podczas dyskusji panelowej on-line dotyczącej polskiej dyplomacji w czasie walki o niepodległość.
Dyskusja on-line, moderowana przez dr. Łukasza Jasinę, została zorganizowana w związku z udostępnieniem w sieci tomów „Polskich Dokumentów Dyplomatycznych” ilustrujących działania polskich polityków i dyplomatów tuż po zakończeniu I wojny światowej oraz w pierwszych miesiącach 1919 r.
Piotr Długołęcki, sekretarz redakcji „Polskich Dokumentów Dyplomatycznych”, zauważył, że udostępnione tomy składają się z 1065 dokumentów dyplomatycznych, które w większości nigdy wcześniej nie były publikowane. „To bardzo duża dawka informacji na temat odradzania się polskiej służby dyplomatycznej” – powiedział.
Historyk podkreślił, że wydanie tych dokumentów było możliwe, ponieważ były służby dyplomatyczne, które te dokumenty wytworzyły. „Polska służba dyplomatyczna była w tym czasie w stanie organizacji – do 1918 r. polskie państwo formalnie nie istniało” – wskazał.
Odradzające się państwo polskie nawiązywało do tradycji I Rzeczypospolitej. „Mieliśmy tradycję własnej państwowości. Dzięki temu mogliśmy się zastanawiać, jak to odrodzone państwo ma wyglądać, a nie czy w ogóle ma powstać” – powiedział Długołęcki. Historyk zaznaczył, że Polacy odwoływali się również do tradycji XIX-wiecznych rządów powstańczych oraz emigracji, czyli dyplomacji bez listów uwierzytelniających.
„Polska była o tyle w szczęśliwej sytuacji, że chociaż nie miała stosunków dyplomatycznych, to dysponowała siecią placówek dyplomatycznych” – stwierdził Długołęcki. Służbę dyplomatyczną prowadziły m.in. Rada Regencyjna czy Komitet Narodowy Polski. „Te placówki dyplomatyczne przyczyniły się do stworzenia sieci dyplomatyczno-konsularnych” – ocenił.
Piotr Długołęcki podkreślił również, że przed 11 listopada 1918 r. istniało Ministerstwo Spraw Zagranicznych – wówczas zwane Ministerstwem Spraw Zewnętrznych, które powstało na mocy dekretu Rady Regencyjnej. „To była szczęśliwa sytuacja dla Polski. Istnienie osób mających doświadczenie w pracy dyplomatyczno-konsularnej oraz placówek dyplomatycznych stawiało Polskę w uprzywilejowanej pozycji” – zauważył.
Dla strony polskiej bardzo ważna była konieczność zapewnienia aparatu urzędniczego na konferencję pokojową w Paryżu. „Strona polska musiała się odpowiednio do tej konferencji przygotować i dysponować odpowiednim personelem. Czas tej konferencji był potem wspólnym doświadczeniem całej generacji polskich dyplomatów. W zasadzie cały ten personel dyplomatyczny, który znalazł się w Paryżu, służył następnie w okresie dwudziestolecia międzywojennego” – wyjaśnił.
Polska dyplomacja wykorzystała także tych Polaków, którzy byli pracownikami dyplomacji Rosji i Austro-Węgier. „Mieli doświadczenie i wykorzystali je w pracy dla Polski, chociaż w ich przypadku podnoszono temat lojalności – przecież wcześniej pracowali dla krajów zaborczych” – mówił.
Prof. Włodzimierz Borodziej, redaktor naczelny „Polskich Dokumentów Dyplomatycznych”, wskazał, że po rozbiorach Rosja, Prusy, Austria stwierdziły, że sprawy polskiej nie ma. To zostało potwierdzone w czasie między Powstaniem Listopadowym a Styczniowym. Zresztą, jak mówi historyk, Powstanie Styczniowe było ostatnim momentem, kiedy sprawa polska była jeszcze obecna. „W 1914 r. mocarstwa rozbiorowe zdecydowały się na samobójstwo, jakim było wszczęcie wojny. Sprawa polska wróciła jako temat międzynarodowy. Te tomy, które zostały teraz udostępnione on-line, w gruncie rzeczy pokazują, jak strona polska z przedmiotu, o którym należy rozmawiać, staje się podmiotem” – wskazał Borodziej.
Z kolei dr Sławomir Dębski, redaktor tomów „Polskich Dokumentów Dyplomatycznych” oraz dyrektor PISM, zauważył, że kontekst historyczny jest ważny, aby uświadomić sobie, jak trudny politycznie był to cel do osiągnięcia. „Gdy wojna się zaczynała, a nawet w jej trakcie, żołnierze francuscy i brytyjscy na froncie zachodnim nie walczyli o sprawę polską. Georges Clemenceau na konferencji paryskiej wypomniał Ignacemu Paderewskiemu, że francuscy żołnierzy zapłacili własną krwią za to, że Polska może na tej konferencji być, oraz że to nie Polacy sprawili, iż konferencja zajmuje się problemem Polski” – powiedział historyk.
Sławomir Dębski wskazał, że problem polski w rozważaniach politycznych mocarstw był wynikiem polityki Stanów Zjednoczonych i Woodrowa Wilsona. „Zresztą on początkowo nie był entuzjastą przyłączenia Stanów Zjednoczonych do wojny. Pierwszą kadencję poświęcił na izolację Stanów, a to się dopiero zaczęło zmieniać w 1916 r.” – zastrzegł.
Wilson zaczął odchodzić od doktryny Monroe’a, czyli eliminacji wpływów Europy w Stanach Zjednoczonych, a także rezygnacji z wpływu na Europę. To się zmieniło wraz z momentem przyłączenia się Stanów Zjednoczonych do wojny. Wilson przez wiele miesięcy szukał wytłumaczenia dla tej zmiany. Sławomir Dębski wskazał, że prezydent USA dochodził do wielkiej wizji, w której USA mają interweniować, aby zmienić sposób uprawiania polityki w Europie, a Amerykanie w tym pomogą Europejczykom, w zamian za to oczekując, aby relacje międzynarodowe były oparte na nowych zasadach. „Tu przydaje się Polska, m.in. w kontekście idei samostanowienia narodów. Dla Wilsona Polska była symbolem narodu pozbawionego własnego państwa, niesprawiedliwe potraktowanego przez mocarstwa. Polska przydała się Wilsonowi jako symbol jego nowej polityki” – wyjaśnił.
Historyk odniósł się również do roli, jaką w zainteresowaniu USA sprawą Polski odegrał Ignacy Paderewski. „Był gwiazdorem na skalę światową, celebrytą. Przyjaźnił się z prezydentami USA, ponieważ był regularnie zapraszany na koncerty noworoczne do Białego Domu. Zaprzyjaźnił się z także z Wilsonem oraz jego doradcą, płk. Edwardem House’em. Potrafił wpływać na kształtowanie się konkretnej polityki amerykańskiej wobec sprawy polskiej, grając na liberalnych nutach ważnych dla Wilsona” – ocenił badacz.
Sam udział strony polskiej w konferencji pokojowej w Paryżu nie był celem łatwym do osiągnięcia. „Po podpisaniu rozejmu w Compiègne uważano, że w konferencji mają uczestniczyć państwa, które były w sojuszu. Do stycznia 1919 r. Polska na arenie międzynarodowej nie istniała” – zastrzega Dębski. Do 16 stycznia 1919 r. toczyła się dyplomatyczna batalia o to, aby Polska została uznana za państwo sojusznicze, tym samym zostając uczestnikiem konferencji pokojowej. „Aby do tego doprowadzić, potrzebny był kompromis między Romanem Dmowskim, który był uważany za reprezentanta politycznego sprawy Polskiej, a Józefem Piłsudskim i jego grupą, który przejął władzę w Warszawie i +okolicach+ oraz dysponował siłą zbrojną” – tłumaczył Sławomir Dębski.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /