100 lat temu, 8 stycznia 1918 r., prezydent USA Woodrow Wilson w orędziu do Kongresu przedstawił program pokojowy, znany jako 14 punktów Wilsona. "13" dotyczył kwestii powstania niepodległej Polski. "To najbardziej zapamiętaliśmy jako wkład Wilsona w odrodzenie Polski" - mówi PAP prof. Wojciech Roszkowski z PAN.
PAP: Co zadecydowało o złożeniu przez prezydenta Woodrowa Wilsona deklaracji w kwestii państwa polskiego? Czy wymusiła to na nim zmieniająca się sytuacja polityczno-militarna w Europie?
Prof. Wojciech Roszkowski: Woodrow Wilson miał dużą swobodę. Stany Zjednoczone były oddalone od konfliktów europejskich. Wilson miał pewną ideę samostanowienia narodów, ułożenia stosunków europejskich na trochę innych zasadach niż dotąd.
W kwietniu 1917 r. Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny po stronie Ententy. Wkrótce potem żołnierze amerykańscy weszli do działań wojennych. Właściwie udział Amerykanów przesądził o zwycięstwie państw Ententy na froncie zachodnim. Wilson miał bardzo poważne argumenty – siła, wojsko. Ale miał również i tę ideę.
Czy Wilson musiał ogłaszać ten program? Myślę, że niekoniecznie. Był jednak w jakiejś mierze idealistą, człowiekiem z innego świata niż politycy mocarstw europejskich. Wilson program samostanowienia narodów zarysował w pierwszej swojej deklaracji ze stycznia 1917 r., a więc jeszcze zanim Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. Tę ideę powtórzył w znanym przemówieniu ze stycznia 1918 r. Jest to słynna 14-punktowa mowa, w której punkt 13. dotyczył Polski. Właśnie to najbardziej zapamiętaliśmy jako wkład Wilsona w odrodzenie Polski, stąd jest m.in. plac Wilsona w Warszawie.
PAP: Na ile słynny 13. punkt powstał pod wpływem Ignacego Paderewskiego?
Prof. Wojciech Roszkowski: Paderewski miał bardzo duży wpływ. Po pierwsze był bardzo popularnym artystą. Polska w Stanach Zjednoczonych kojarzyła się w tym momencie właściwie z dwoma sprawami – z Polonią, która zajmowała jednak miejsce na dole drabiny społecznej, ale była dosyć liczna, a z drugiej strony obok Modrzejewskiej znane było nazwisko Paderewskiego jako słynnego pianisty. Paderewski koncertował w Stanach Zjednoczonych, był tam bardzo popularny. Poznał niektóre wpływowe osoby, m.in. jednego z głównych doradców Wilsona – pułkownika Edwarda Mandella House’a.
Najprawdopodobniej przez niego udało się Paderewskiemu zainteresować Wilsona konkretnie sprawą polską, która właśnie pojawia się w punkcie 13., chociaż sprawa polska pasowała również do ogólnej wizji Wilsona. Nie było to zatem wbrew jego idei – było to raczej jej uszczegółowienie. Słowo „Polska” rzeczywiście pada tam najprawdopodobniej dzięki Paderewskiemu i pułkownikowi House.
PAP: Wilson w przemówieniu powiedział, że niepodległe Państwo Polskie powinno objąć ziemie zamieszkałe przez ludność bezspornie polską. Co miał na myśli prezydent Stanów Zjednoczonych?
Prof. Wojciech Roszkowski: W punkcie 13. Wilson faktycznie mówi o terenach zamieszkałych przez ludność bezsprzecznie polską. Myślę, że to był pewien ukłon w stronę mocarstw europejskich, ale również to pasowało do jego wizji samostanowienia narodów. Wilson jednak starał się zarysować tę powojenną mapę europejską w taki sposób, żeby unikać konfliktów etnicznych. Uważał, że państwa powinny powstawać na terenach zamieszkałych przez ludność tej samej etniczności.
Dla Polski było to za mało, ponieważ polski program wschodni obejmował jednak ziemie mieszane etnicznie. Kresy Wschodnie były wielkim problemem etnicznym. Polacy byli tam reprezentowani przeciętnie przez 40 proc. ludności w dużych miastach, a większość stanowili w takich miastach jak Wilno czy Lwów. Ludność chłopska o etniczności litewskiej, białoruskiej czy ukraińskiej dominowała na wsi. W dużych miastach mieszkała również mniejszość żydowska.
Etniczność Kresów Wschodnich była ogromnych problemem, jeśli patrzymy na program Wilsona z punktu widzenia jego zasady samostanowienia narodów. Dla Polski był to program bardzo pozytywny, ale z pewnymi zastrzeżeniami.
PAP: Jak deklaracja prezydenta Wilsona wpłynęła na powojenny kształt Europy?
Prof. Wojciech Roszkowski: Deklaracja Wilsona odegrała sporą rolę, jeśli mówimy o pewnej idei, która przyświecała zwycięskiej Entencie.
W sensie materialnym o wyniku wojny przesądzili oczywiście żołnierze i wojskowi Stanów Zjednoczonych. Natomiast ponieważ wkład wojskowy Ameryki był tak duży, to i głos Wilsona był ważny. Na konferencji paryskiej Wilson odgrywał kluczową rolę. Tam właściwie powstał dyrektoriat czterech głównych państw – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Włochy, z czego właściwie te trzy pierwsze odgrywały główną rolę. To, co oni ustalili było właściwie przenoszone na salę obrad plenarnych i przechodziło bez większych problemów.
PAP: Na ile na odzyskanie niepodległości przez Polskę wpłynęły międzynarodowe deklaracje, a na ile wola samych Polaków?
Prof. Wojciech Roszkowski: To, co głównie przesądziło o odrodzeniu Polski jest przedmiotem niekończących się sporów. Chyba nikt nie może zaprzeczyć, że były to dwa główne czynniki: ten zewnętrzny, czyli szczęśliwa koniunktura międzynarodowa oraz drugi, wewnętrzny, czyli sama wola Polaków, determinacja i ich ofiary na frontach I wojny światowej. Możemy się tylko spierać o proporcje – co przeważało, co było ważniejsze. Ten spór chyba nigdy się nie kończy.
Ja uważam, że zadecydowało jedno i drugie, bo bez geopolitycznej koniunktury ten wysiłek i ofiary pewnie by spełzły na niczym. Z kolei koniunkturę trzeba wykorzystać, więc bez tego wysiłku Polska by się nie odrodziła, bo nie byłoby komu jej odradzać.
PAP: Jak dzisiaj historycy oceniają skuteczność deklaracji Wilsona?
Prof. Wojciech Roszkowski: Dzisiaj historiografia na ogół bardzo wysoko ceni deklarację Wilsona. Jednak zawsze chyba powinniśmy ją zestawiać również z realnym wpływem Ameryki na wynik wojny. Same deklaracje nie tworzą rzeczywistości historycznej. Myślę, że jest ważne, aby mieć świadomość tego, że deklaracje i podpisane umowy mają znaczenie normatywne, ustalają jakiś porządek, ale ostatecznie ten porządek zależy od realiów i od tego, kto jest w stanie ten porządek narzucić i utrwalić.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ mjs/ ls/