150 lat po wojnie secesyjnej władze Karoliny Płd. zdecydowały w czwartek o zdjęciu flagi Konfederacji sprzed parlamentu stanowego. Ale jeszcze tego samego dnia emocjonalne spory na temat utożsamianej z niewolniczym Południem flagi przeniosły się na Kapitol.
Gubernator Karoliny Południowej, Republikanka Nikki Haley podpisała w czwartek ustawę nakazującą usunięcie flagi Konfederacji sprzed budynku parlamentu stanowego w stolicy stanu Columbii. Flaga (niebieski krzyż św. Andrzeja z gwiazdami) będąca symbolem skonfederowanych stanów Południa, które walczyły ze stanami Unii podczas Wojny Secesyjnej (1861-65) ma zostać zdjęta z masztu w piątek o godzinie 10 rano czasu lokalnego.
Usunięcia flagi od dawna domagali się zwłaszcza czarnoskórzy mieszkańcy stanu, którzy traktują ją jako symbol rasizmu i niewolnictwa, które istniało w stanach Południa. Bodźcem do podjęcia decyzji o zdjęciu flagi stała się dopiero masakra dokonana 17 czerwca w kościele w Charleston, podczas której 21-letni Dylann Roof zastrzelił 9 Afroamerykanów. Przed dokonaniem tej zbrodni Roof umieścił w sieci swoje zdjęcia z flagą Konfederacji.
Haley do podpisu ustawy nakazującej zdjęcie flagi użyła 9 długopisów, które mają być rozdane rodzinom ofiar Roofa. "Te 9 wspaniałych osób na zawsze zmieniło historię Karoliny Południowej" - powiedziała Haley.
Karolina Płd. była pierwszym z południowych stanów, który oderwał się od USA i stworzyły w 1861 roku własny rząd Skonfederowanych Stanów Ameryki, tzw. Konfederację lub Południe. Zdaniem historyków to właśnie wola utrzymania instytucji niewolnictwa była podstawowym powodem zakończonej porażką rebelii Południa 150 lat temu. Dla wielu współczesnych mieszkańców stanów południowych flaga Konfederacji jest symbolem historii i kultury Południa a także wyrazem pamięci ok. 480 tys. poległych podczas Wojny Secesyjnej żołnierzy skonfederowanych stanów. Członkowie grupy określającej się jako "Synowie weteranów Konfederacji" oświadczyli w czwartek, że usunięcie flagi to obraza spuścizny milionów mieszkańców Karoliny Płd. i zapowiedzieli dalszą walkę z "czystką kulturową i polityczną poprawnością, której celem jest kalać imię konfederacyjnych przodków".
Zapewniając, że flaga zostanie zdjęta z należytym szacunkiem, gubernator Haley podziękowała parlamentarzystom, którzy - po 13-godzinnej, pełnej zażartych sporów debacie - zagłosowali w czwartek nad ranem za usunięciem flagi. "To była najbardziej emocjonalna kwestia debatowana w tym parlamencie" - ocenił republikański kongresmen Christopher Corley. Ostatecznie za ustawą głosowała ogromna większość parlamentarzystów z obu partii.
Uregulowanie kwestii flagi w Karolinie Płd. nie kończy jednak tego kontrowersyjnego tematu. Już kilka godzin po głosowaniu w stanowym parlamencie debata na temat flagi niespodziewanie przeniosła się do Waszyngtonu, wywołując olbrzymie spory na Kapitolu.
Przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner zmuszony został do odwołania głosowania w sprawie ustawy o wydatkach federalnej agencji ds. ochrony środowiska, gdyż Republikanie z Południa sprzeciwili się zagłoszonej przez Demokratów bez żadnej debaty poprawce do tej ustawy, by zakazać używania flag Konfederacji na cmentarzach federalnych.
"Kongresmeni z Nowego Jorku czy Kalifornii nie mogą po prostu wymazać 150 lat południowej historii" - oświadczył kongresmen z Missisipi Steven Pallazzo.
"Dla tej flagi nie może być miejsca na żadnym terenie będącym własnością federalną. Ta flaga stanowi symbol podziałów i nienawiści" - odpowiadał Demokrata John Dewis, Afroamerykanin, który sam był ofiarą bardzo ciężkiego pobicia na tle rasistowskim.
Na nic zdały się apele Boehnera, by parlamentarzyści "zachowywali się jak dorośli" i odbyli poważną, osobną debatę o fladze w późniejszym terminie. Krzyki, które wypełniły salę plenarną, pochodziły z obu partii politycznych.
"Tu chodzi o nasze morale, o to, kim jesteśmy jako Amerykanie" - mówiła liderka Demokratów Nancy Pelosy próbując poddać pod głosowanie ustawę o usunięciu symboli konfederacyjnych z Kapitolu, co jej się nie udało z przyczyn proceduralnych. Rzecznik Boehnera określił jej zabiegi jako "tani polityczny popis". Sprawa zapewne wróci na salę plenarną już niebawem.
Tak emocjonalne spory wokół flagi Konfederacji dowodzą, że 150 lat po zakończeniu wojny secesyjnej, najbardziej krwawej i najważniejszej wojny w dziejach USA, ocena tego konfliktu, jak i samej flagi nadal dzieli amerykańskie społeczeństwo, a zwłaszcza stany północne i południowe. Sondaże potwierdzają, że w stanach południowych, a zwłaszcza wśród białych wyborców dość powszechny jest pogląd, że w wojnie chodziło raczej o wolność stanów a nie o niewolnictwo. W badaniu Pew Research Center z 2011 roku 36 proc. ankietowanych uznało pochwały pod adresem przywódców Konfederacji za stosowne (49 proc. było przeciwnego zdania). Ponadto 56 procent Amerykanów powiedziało, że flaga Konfederacji nie wywołuje w nich żadnych emocji. 30 procent wyznało, że wywołuje ona reakcję negatywną, a 9 procent - pozytywną.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
icz/ jhp/