Rewolucja 1956 roku była buntem kochającego wolność narodu węgierskiego przeciwko internacjonalistycznej lewicowej dyktaturze – oświadczyła rządząca na Węgrzech konserwatywna partia Fidesz z okazji 63. rocznicy wybuchu powstania.
Fidesz zaznaczył, że w rewolucji 1956 roku chodziło o to, iż węgierski naród sam chciał decydować o tym, co się dzieje w jego ojczyźnie. „W pokojowej, bezkrwawej rewolucji wypowiedział się za tym, by wreszcie nie decydowali za niego inni i by Węgry były wolnym, niezależnym i demokratycznym krajem” – podkreśliła partia.
„Bohaterowie 1956 roku walczyli i oddali życie za taką wolną ojczyznę, która jest suwerenna, którą nie kierują inni, która sama decyduje o swoim losie i swojej gospodarce, w której nie rządzą marionetki i której nikt nie może dyktować, jak i z kim żyją Węgrzy, której nikt nie może odebrać jej kultury i suwerenności narodowej” – napisał Fidesz w oświadczeniu.
Partia dodała, że kochający wolność naród węgierski nigdy nie zapomni lewicowej dyktatury i tego, że nastała ona drogą mianowania marionetek, które mieniły się „wyzwolicielami”.
Rewolucję węgierską 1956 roku upamiętniają też w środę partie opozycyjne.
Współprzewodniczący ekologicznej partii Polityka Może Być Inna Janos Kendernay oświadczył na uroczystości przy pomniku najmłodszej ofiary zdławienia rewolucji 1956 roku Petera Mansfelda, że także dziś są wśród Węgrów rewolucjoniści, którzy podnoszą głos przeciw niesprawiedliwościom obecnego systemu gospodarczego i społecznego. Jak powiedział, młodzi wychodzą na ulice z powodu zmian klimatycznych, aby ich skutki nie obciążały ludzi biednych i całych narodów.
Podczas uroczystości pod pomnikiem byłego prezydenta Arpada Goencza współprzewodnicząca lewicowej partii Dialog Timea Szabo powiedziała zaś, że Goencz, który pełnił urząd od 1990 do 2000 roku, nauczył Węgrów, że zawsze trzeba walczyć przeciw uciskowi, że „nie ma sytuacji beznadziejnych i żadne represje czy zemsta nie są wystarczającym powodem, by rezygnować z ideałów”.
Rewolucja węgierska wybuchła 23 października 1956 roku. Jej uczestnicy domagali się przywrócenia wolności słowa i innych swobód obywatelskich, a także pełnej niezależności od ZSRR. Rozpoczęta 4 listopada interwencja wojsk sowieckich w ciągu kilku tygodni krwawo stłumiła powstanie. Władzę na Węgrzech przejął wówczas marionetkowy rząd Janosa Kadara.
Represje wobec uczestników węgierskiego powstania trwały jeszcze długo po ostatecznym zdławieniu wolnościowego zrywu. W czasie walk zginęło ponad 2,5 tys. osób. Po upadku powstania kilkaset osób stracono, a tysiące uwięziono. Około 200 tys. Węgrów opuściło kraj.
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ ap/