Msza św. i spotkanie z udziałem m.in. rodzin obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku upamiętnią w środę 25. rocznicę pogrzebu przedwojennych pocztowców. Urny ze szczątkami 38 rozstrzelanych przez Niemców Polaków złożono na cmentarzu na gdańskiej Zaspie 5 kwietnia 1992 r.
Msza święta odprawiona zostanie w południe w kościele św. Brygidy w Gdańsku, w której to świątyni przed 25 laty odprawiono nabożeństwo poprzedzające pochówek pocztowców.
Po mszy pod pomnikiem Obrońców Poczty Polskiej zostaną złożone kwiaty, a następnie w Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku odbędzie się okolicznościowe spotkanie. Weźmie w nim udział m.in. Henryka Flisykowska – córka jednego z przedwojennych pracowników Poczty Polskiej w Gdańsku, a także potomkowie innych pocztowców i osoby, które w 1992 r. organizowały ich powtórny pochówek.
Jak poinformował PAP dr hab. Janusz Trupinda, kierownik Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku, w trakcie spotkania pokazane zostanie także filmy i zdjęcia, na których utrwalono przebieg uroczystości sprzed 25 laty.
Po powołaniu (na mocy traktatu wersalskiego) 15 listopada 1920 roku Wolnego Miasta Gdańsk, władzę i kompetencje podzielono w nim pomiędzy II Rzeczpospolitą a Niemcy. Polacy, którzy według różnych źródeł stanowili w Wolnym Mieście od 9 do 14 proc. mieszkańców, otrzymali m.in. przywilej posiadania własnej służby pocztowej i kolejowej. Poczta Polska w Gdańsku posiadała status placówki rządowej, a urzędy pocztowe miały charakter jednostek eksterytorialnych.
Jeszcze wiosną 1939 r., gdy zaczęły przybierać na sile agresywne działania Niemców wobec Polaków, a wojna stawała się coraz bardziej realna, polskie władze postanowiły wzmocnić placówki pocztowe na terenie Gdańska. Do najważniejszej z nich - Polskiego Urzędu Pocztowo-Telegraficznego nr 1, skierowano m.in. ppor. rezerwy Konrada Guderskiego, który miał być odpowiedzialny za przygotowanie placówki do ewentualnej obrony i kierowanie nią w razie takiej konieczności. Pomagać mieli mu inni pocztowcy, wśród których było sporo rezerwistów.
1 września 1939 r. o godz. 4.48, równocześnie z rozpoczęciem ostrzału polskiej składnicy wojskowej na Westerplatte przez pancernik Schleswig-Holstein, rozpoczął się niemiecki atak na główny polski urząd pocztowy w Gdańsku. W placówce przebywało wówczas około 60 Polaków (historycy nie są w stanie określić ich dokładnej liczby), głównie urzędników pocztowych, ale w budynku byli też dozorca, jego żona i ich 11-letnia wychowanica. Pocztowcy dysponowali zgromadzonymi zawczasu kilkoma ręcznymi karabinami maszynowymi, pistoletami oraz niewielką ilością granatów.
Ze strony niemieckiej w akcji brało udział około 180 policjantów (część z nich była w odwodzie) oraz nieustalona liczba esesmanów. Przy pierwszym szturmie Niemcy wysadzili część jednej ze ścian budynku i kilku z nich zdołało wedrzeć się do środka. Pocztowcy odpowiedzieli bronią maszynową oraz granatami i atak okazał się bezskuteczny. Zginął jednak dowódca obrony - ppor. Guderski: jego rolę przejął Alfons Flisykowski.
Po pierwszym niepowodzeniu Niemcy przerwali atak i wznowili go po sprowadzeniu dział oraz wozów pancernych. Z ich pomocą w ciągu dnia przypuścili jeszcze dwa ataki na budynek, w których ranni zostali kolejni pocztowcy. Zniszczenia w naziemnej części obiektu zmusiły Polaków do zejścia do piwnicy, skąd kontynuowali obronę. W końcu, aby zmusić pocztowców do kapitulacji, hitlerowcy podpalili budynek tłocząc najpierw do jego piwnic benzynę przywiezioną w cysternie straży pożarnej.
W ogniu zginęło czterech pocztowców, a wielu odniosło rany. Zabarykadowana w piwnicy załoga poczty około godz. 18 postanowiła się poddać. Dwóch pierwszych obrońców, którzy wyszli przed budynek, zostało zabitych. Pozostali zostali w większości ujęci przez Niemców, choć kilku udało się uciec w zamieszaniu.
Polscy pocztowcy odpierali niemieckie ataki przez około trzynaście godzin. Według założeń opracowanych przez Sztab Główny Wojska Polskiego mieli oni utrzymać się w placówce przez ok. sześć godzin.
Według najnowszych ustaleń dokonanych przez historyka Jana Daniluka z Muzeum II Wojny Światowej, w sumie w walce - od kul, ognia i innych obrażeń, zginęło ośmioro obrońców: tożsamości dwóch z nich - ofiar pożaru, nie udało się ustalić. Niedługo po kapitulacji, na skutek odniesionych ran, zmarło pięć kolejnych dorosłych osób oraz 11-letnia wychowanica pocztowego dozorcy. Dzięki ucieczkom wojnę przeżyło pięciu obrońców poczty.
Straty po stronie niemieckiej nie są znane, choć - ze źródeł, do których dotarł Daniluk - wynika, że w akcji mogło zginąć oraz odnieść rany w sumie 35 osób.
Jeszcze we wrześniu 1939 r. 38 obrońców poczty, którzy przeżyli wrześniowy szturm i nie zdołali zbiec, stanęło przed niemieckim sądem wojennym, który - wbrew międzynarodowym konwencjom i lokalnemu prawu, skazał ich na śmierć za "działalność partyzancką". 5 października hitlerowcy rozstrzelali skazanych. Ciała pochowano w nieoznaczonym miejscu - przez długie lata wiadomo było tylko, że znajdowało się ono w pobliżu ówczesnego gdańskiego lotniska.
W 1979 r. w historycznym budynku, którym mieścił się Urząd Pocztowo-Telegraficznego nr 1 otwarto oddział Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu.
W sierpniu 1991 r. w czasie prac budowlanych na gdańskim osiedlu Zaspa natrafiono na zbiorową mogiłę, w której - jak się okazało po badaniach antropologicznych, pochowano rozstrzelanych pocztowców. 4 kwietnia 1992 r. urny ze szczątkami 38 pocztowców wystawiono w Muzeum Poczty Polskiej. Tego samego dnia w kościele św. Brygidy odprawiono mszę św., a nazajutrz odbył się uroczysty pogrzeb na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku, gdzie spoczywają m.in. zamordowani kolejarze i celnicy z Szymankowa oraz działacze polscy Wolnego Miasta Gdańska.
Do gdańskiego oddziału Muzeum Poczty i Telekomunikacji trafiły znalezione w zbiorowym grobie rzeczy osobiste należące do pocztowców. W 2003 r. placówka weszła w skład Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Poza gromadzeniem i udostępnianiem dokumentów i innych eksponatów związanych z obroną Poczty Polskiej 1 września 1939 r., prezentuje też dzieje i osiągnięcia Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku.
W maju 1998 r. Krajowy Sąd w Lubece uniewinnił obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku, skazanych na śmierć i rozstrzelanych. Sąd uznał, że we wrześniu 1939 r. na terenie Wolnego Miasta Gdańsk nie obowiązywało prawo wojenne III Rzeszy, na mocy którego - i to "z rażącym naruszeniem" tych przepisów - skazano polskich obrońców gdańskiej poczty. Lubecki sąd stwierdził, że postępowanie członków sądu, który wydał wyrok na pocztowców, można zakwalifikować jako zbrodnię sądową (justizmord). (PAP)
aks/ itm/