Synagoga Jeszywas Chachmej w Lublinie, do której nie została wpuszczona młodzież muzułmańska z Berlina, była tego dnia niedostępna dla zwiedzających – wyjaśniła we wtorek warszawska Gmina Żydowska w reakcji na publikacje o poniżaniu młodych muzułmanów w Polsce.
Lubelska policja wyjaśnia natomiast wszystkie okoliczności incydentu z udziałem młodych muzułmanów z 21 czerwca w Lublinie. Według mediów, nieznany mężczyzna miał napluć w twarz nastolatce w chuście, a policjanci - zlekceważyć prośby o interwencję. Sprawie reakcji funkcjonariuszy lubelskiej policji na zgłaszany im przypadek znieważenia nastoletniej muzułmanki przyjrzy się Rzecznik Praw Obywatelskich. Z kolei prezydent Lublina potępił "wszelkie formy agresji wobec odmienności".
Według mediów, młodzież miała zwiedzić synagogę w Lublinie, ale ochroniarze, "widząc muzułmańskie nakrycia głowy", nie wpuścili nastolatków, tłumacząc to względami bezpieczeństwa.
Przewodnicząca Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie Anna Chipczyńska na portalu społecznościowym wyjaśniła, że tego dnia synagoga nie była dostępna dla zwiedzających.
"Synagoga Jeszywas Chachmej Lublin, do której nie mogła wejść wycieczka z Niemiec, znajduje się w hotelu Ilan, który tego dnia był w całości zarezerwowany przez narodową reprezentację piłki nożnej jednego z europejskich państw i oddany do ich wyłącznej dyspozycji" - napisała Chipczyńska. W Lublinie w tym czasie odbywały się mistrzostwa Europy w piłce nożnej zawodników do lat 21.
Chipczyńska dodała, że młodzieży zaproponowano zwiedzanie zabytkowego, XVI-wiecznego cmentarza żydowskiego przy ul. Kalinowszczyzna. "Grupa skorzystała z propozycji - otrzymała klucze do bramy cmentarza i zwiedziła go" – dodała przewodnicząca gminy.
O sprawie pierwszy napisał portal Wirtualna Polska. Dzieci z rodzin muzułmańskich imigrantów z Berlina były w Polsce, aby poznać historię zagłady Żydów. Przebywali w Łodzi, Warszawie i Lublinie. Mieli być obrażani i poniżani.
Jak podał portal, w Lublinie do nastolatki w chuście na głowie miał podejść mężczyzna i napluć jej w twarz; jej koledzy podbiegli do patrolu policji stojącego w pobliżu, ale funkcjonariusze zlekceważyli nastolatków, byli zajęci swoimi telefonami komórkowymi. Kilku mieszkańców Lublina zaprowadziło zapłakaną dziewczynę i jej kolegów do innego patrolu, opowiadali, co się stało. Policjanci zareagowali śmiechem – relacjonował portal powołując się na świadków.
Wydział Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie prowadzi czynności wyjaśniające, które mają zweryfikować wszystko, co robili policjanci w tej sprawie. "Ze wstępnych ustaleń nie wynika, że policjanci zachowali się niewłaściwie" – powiedział PAP we wtorek podkom. Andrzej Fijołek z biura prasowego KWP.
Policjanci zabezpieczyli i przejrzeli zapisy z kamer miejskiego monitoringu z ulicy, na której miało dojść do opisywanego zdarzenia, ale z nagrań nie wynika, aby doszło do jakiegokolwiek incydentu z udziałem cudzoziemców. Rozpytani zostali funkcjonariusze, którzy pełnili służbę w centrum miasta, zebrano ich notatki służbowe.
"Będziemy chcieli teraz dotrzeć do opiekunki młodzieży muzułmańskiej, aby bezpośrednio nam opowiedziała, co się stało. Nikt bowiem nie złożył policji formalnego zawiadomienia o incydencie ani też skargi na zachowania policjantów" – dodał Fijołek.
Według dotychczasowych ustaleń lubelskiej policji, 21 czerwca około godz. 17 do patrolu na ul. Kołłątaja, w centrum miasta, podeszła grupa cudzoziemców, ale policjanci nie znali języka angielskiego i nie mogli się porozumieć mimo pomocy przechodniów.
"W związku z barierą językową i szumem informacyjnym wynikającym z przekazu kilku osób, policjanci mogli nie zrozumieć wszystkich intencji zgłaszających. Nie usłyszeli jednak żadnej informacji, która świadczyłaby o przestępstwie lub wykroczeniu popełnionym wobec którejkolwiek z tych osób. Mundurowi zaproponowali wezwanie kolejnego radiowozu. Na koniec policjanci usłyszeli od osób tłumaczących, że nie ma już żadnego problemu. Osoby wymieniły grzecznościowe uśmiechy" – powiedział Fijołek.
Następnego dnia do policji dotarła informacja od pracownicy Muzeum na Majdanku o tym, że w centrum miasta jakiś mężczyzna miał splunąć obok uczestniczki wycieczki z Niemiec. Ta pracownica usłyszała to od opiekunki wycieczki, która – jak wynikało z rozmowy – też nie była świadkiem tego incydentu, a dowiedziała się o nim od podopiecznych. Informacja została przekazana policyjnym patrolom, ich liczbę zwiększono – zaznaczył Fijołek.
W centrum Lublina były wtedy znaczne siły policyjne, w związku z dużą liczbą kibiców przybyłych na mecze piłkarskie.
W związku z tym incydentem prezydent Lublina Krzysztof Żuk oświadczył, że potępia "wszelkie formy agresji wobec odmienności". "Lublin był, jest i będzie miastem otwartym i przyjaznym dla obcokrajowców. Dowodem tego jest ponad 6,5 tys. studentów zza granicy, którzy właśnie nasze miasto wybrali na miejsce swojej nauki. Zrobimy też wszystko, aby Lublin pozostał miastem bezpiecznym" – napisał Żuk we wtorek na portalu społecznościowym.
Rzecznik Praw Obywatelskich przyjrzy się reakcji funkcjonariuszy lubelskiej policji na zgłaszany im przypadek znieważenia nastoletniej muzułmanki - podał Adam Bodnar na swej stronie internetowej. "Niestety, jak wynika z publikacji prasowych, nie był to jedyny przypadek znieważenia, jakiego uczestnicy wycieczki doświadczyli w Polsce. W innych miastach spotykali się z jawnie okazywaną niechęcią, byli obrażani i znieważani, a nawet odmawiano im dostępu do usług, wprost tłumacząc to ich pochodzeniem" - podkreślono.
Rzecznik zapowiada, że będzie próbował ustalić okoliczności innych opisywanych przez media incydentów. Niektóre z nich, w tym choćby wszystkie opisane przypadki znieważania nastolatków w miejscach publicznych, mogły wypełniać znamiona przestępstw motywowanych nienawiścią na tle pochodzenia narodowego lub etnicznego bądź wyznania, ściganych z urzędu i podlegających karze do 3 lat pozbawienia wolności - dodano na stronie RPO. (PAP)
ren/ kop/ sta/ karo/