Postulaty sformułowane przez protestujących robotników w Gdańsku 1980 r. są do dziś aktualne. Trzeba je tylko odczytać na nowo. To opinia Andrzeja Gwiazdy, współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i b. członka prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej.
Zdaniem Gwiazdy gdańskie postulaty albo nie zostały zrealizowane, albo „zrealizowane wspak”. „Kiedy żądaliśmy zniesienia cenzury i wolności prasy, wyobrażaliśmy sobie, że media staną się narzędziem społecznej komunikacji, że przy pomocy gazet, radia i telewizji będziemy mogli, wraz z innymi obywatelami, uzgadniać swoje interesy, wzajemnie sobie pomagać i wybierać określone działania ekonomiczne” – powiedział Gwiazda PAP.
W jego opinii tak się jednak nie stało. „To, co nam zafundowano w 1989 r. okazało się tą samą wersją propagandy. Tyle tylko, że tym razem była rozbita na różne głosy. To była propaganda przeciw ludziom” - podkreślił. Jego zdaniem z mediów uczyniono „narzędzie, którym ktoś wbija nam do głowy, co mamy myśleć, co mamy czytać, co oglądać, o czym dyskutować. Wszystko po to, byśmy nie się zajmowali ważniejszymi sprawami” – oznajmił Gwiazda. Wyjaśnił, że media, to jeden z przykładów realizacji postulatów „wspak”.
Kolejny tego przykładem, ma być według Andrzeja Gwiazdy, sprawa wolnych związków zawodowych. Ocenił, że żądanie to zostało zrealizowane, ale tylko formalnie. Według niego po 1989 r. zabrakło realizacji ducha prawdziwej solidarności. Współtwórca wolnych związków na Wybrzeżu zwrócił uwagę, że organizacja pracownicza, która powstała w wyniku strajków sierpniowych, po zmianie systemu, nie broniła interesów pracowniczych. Przeciwnie działała przeciw nim. „Najsilniejszy związek zawodowy – argumentował Gwiazda -przez 15 lat przekonywał, że bezrobocie jest konieczne. Mało tego, wspierał te działania, które do bezrobocia prowadzą. Podszywając się pod pierwszą <<Solidarność>>, tłumaczył, ze konieczna jest likwidacja fabryk, warsztatów pracy.”
Zdaniem byłego członka MKS, nawet postulowane przez strajkujących wprowadzenie kartek na mięso, jest w pewien sposób aktualne. „Żądanie to, wydaje się dziś szczytem absurdu. Ale nam chodziło, aby tzw. władza nie mogła oszukiwać w sprawie zaopatrzenia w mięso i jego przetwory. By dawała do sklepów tyle, ile deklarowała” – wyjaśnił Gwiazda. Dodał, że dostawy mięsa na rynek były o dwa i pół razy mniejsze, niż oficjalnie podawano. Stan zaopatrzenia nie pozwalał na zaspokojenie potrzeb żywnościowych społeczeństwa.
Mimo tego, że sytuacja się zmieniła i nie ma problemów z towarami spożywczymi, to – według Gwiazdy - problem istnieje. Części ludności nie stać na racjonalne żywienie. Powołując się na dane statystyczne z 1998 r., zwrócił uwagę, iż wówczas konsumpcja mięsa i jego przetworów była o 20 proc. niższa niż w roku 1980. „A w tym czasie w Łodzi odbywały się marsze głodowe. Ludzie protestowali, bo w sklepach było za mało mięsa” – przypomniał.
Przyznał, że w 1998 r. mięso leżało w sklepach. Podkreślił jednak, iż ludzi nie było na nie stać. „Było ograniczenie monetarne. W ten sposób Balcerowicz poradził sobie z apetytem Polaków” – podsumował Gwiazda.
Oceniając krytycznie obecny stan gospodarki w naszym kraju, wskazał, że robotnicy protestujący w 1980 r., domagali się także reform w tej dziedzinie. „A tymczasem – oznajmił - po 1989 r. rządzący doprowadzili do zapaści przemysłu. Po realizacji planu Balcerowicza spadliśmy na 56 miejsce na świecie, jeżeli idzie o przemysł. Znaleźliśmy się na poziomie trzeciego świata. Zachodni ekonomiści ocenili, że trzy lata realizacji planu Balcerowicza spowodowało w przemyśle trzy razy wyższe straty, niż II wojna światowa” – przekonywał w rozmowie z PAP Andrzej Gwiazda.
Wracając pamięcią do strajku w sierpniu ’80 oznajmił, że postulaty mogły być bardziej radykalne. „Choćby sprawa wolnych wyborów” – powiedział. Przyznał, że były obawy, iż eskalacja żądań mogłaby doprowadzić do „przeciągnięcia struny” i użycia milicji oraz wojska przeciw robotnikom. Zaraz dodał, że w jego ocenie nie istniała groźba interwencji sowieckiej i państw układu warszawskiego. Wyraził przekonanie, że rozmowy i porozumienie ze strajkującymi były wybiegiem taktycznym władz. Chodziło o zakończenie protestu zanim będzie za późno.
Według Gwiazdy najpoważniejszym problemem podczas protestów w Stoczni Gdańskiej, była infiltracja prowadzona przez ludzi służb. „Zdawałem sobie z tego sprawę. Nie miałem wątpliwości, co do Wałęsy, że jest agentem. O tym byłem przekonany już od trzeciego dnia strajku. Co do innych, nie miałem pewności. Wiedziałem, że była to liczba mnoga” – oświadczył. (PAP)
wka
(rozmowa przeprowadzona w sierpniu 2010 r.)