Akta śledztwa katyńskiego nie są równoznaczne z archiwaliami dotyczącymi zbrodni katyńskiej, tych jest w rosyjskich archiwach znacznie więcej - oceniają polscy eksperci, komentując zapowiedź przekazania akt śledztwa, złożoną przez szefa rosyjskich archiwów.
Dyrektor Federalnej Agencji Archiwalnej (Rosarchiw) Andriej Artizow zapewnił w środę w rozmowie z PAP, że Polska otrzyma wszystkie akta rosyjskiego śledztwa w sprawie Katynia z wyjątkiem tych, które zawierają dane "operacyjno-wywiadowcze". Dokumenty te, według niego, mają pozostać tajne.
Polska otrzymała dotychczas od Rosji 148 ze 183 tomów akt śledztwa katyńskiego. Jedenaście spośród 35 teczek, których jak dotąd nie przekazano, są objęte klauzulą kancelaryjną - wyjaśnił prof. Wojciech Materski, historyk i politolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Polska otrzymała dotychczas od Rosji 148 ze 183 tomów akt śledztwa katyńskiego. Jedenaście spośród 35 teczek, których jak dotąd nie przekazano, są objęte klauzulą kancelaryjną - wyjaśnił prof. Wojciech Materski, historyk i politolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Przypuszcza on, że Rosja nie przekaże Polsce teczek z dokumentami objętymi tajemnicą urzędniczą. W nich znajdują się bowiem materiały dotyczące nie śledztwa katyńskiego, lecz "dochodzenia do konkluzji, że była to zbrodnia pospolita, która uległa przedawnieniu". "To są materiały wewnętrzne śledztwa, które muszą być wysoce kompromitujące, ponieważ konkluzja jest taka, że było to przestępstwo urzędnicze" - powiedział PAP prof. Materski.
"Możemy otrzymać pozostałe 24 teczki, które są objęte klauzulą tajności z uwagi na zawartość odnoszącą się do zbrodni katyńskiej" - ocenił historyk. Zaznaczył, że "dla badaczy interesujące jest, dlaczego te teczki są odtajniane w takiej kolejności oraz dlaczego nie oddano nam tych pozostałych materiałów".
Prof. Materski podkreślił, że materiały śledztwa katyńskiego nie są równoznaczne z materiałami archiwalnymi dotyczącymi zbrodni katyńskiej. "Tych znajduje się w rosyjskich archiwach znacznie więcej w porównaniu z tymi, które trafiły do 183 teczek śledztwa katyńskiego" - mówił. Z wypowiedzi prokuratora Anatolija Jabłokowa z rosyjskiej Głównej Prokuratury Wojskowej (GPW), prowadzącej śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, wynika, że w archiwum Federalnych Służb Bezpieczeństwa (FSB), gdzie przechowywane są dokumenty NKWD, znajduje się ok. 800 teczek dotyczących zbrodni katyńskiej.
Na potrzeby sprawy udostępniono 183 teczki, wśród materiałów śledztwa nie ma więc ponad 600 teczek z archiwum FSB. "Być może one są mało ważne, być może są kopiami materiałów z innych archiwów. Trudno to stwierdzić, dopóki nie dostaniemy ich wszystkich" - powiedział prof. Materski. "Dobrze by było gdybyśmy chociaż dostali wszystkie materiały śledztwa katyńskiego" - podkreślił.
Szef Rosarchiwu powiedział w środę, że najwcześniej po 15 latach od umorzenia śledztwa w sprawie mordu NKWD na polskich oficerach, czyli w 2019 r., do archiwum będą mogły trafić akta śledztwa prowadzonego przez GPW w latach 1990-2004.
Szef Rosarchiwu powiedział w środę, że najwcześniej po 15 latach od umorzenia śledztwa w sprawie mordu NKWD na polskich oficerach, czyli w 2019 r., do archiwum będą mogły trafić akta śledztwa prowadzonego przez GPW w latach 1990-2004.
Dokument końcowy sporządzony na zakończenie śledztwa katyńskiego w 2004 r. jest - w ocenie byłego szefa pionu śledczego IPN prof. Witolda Kuleszy - najwyższej wagi dla zbrodni katyńskiej. "To z jego treści moglibyśmy dowiedzieć się, kogo rosyjscy prokuratorzy wskazali jako odpowiedzialnego za mord katyński" - powiedział.
"Według naszego stanowiska za tę zbrodnię ponosi odpowiedzialność nie tylko Józef Stalin i jego najbliżsi współpracownicy, ale również ci, którzy przekazywali rozkazy całej strukturze organizacyjnej państwa sowieckiego, ci, którzy sporządzali listy z nazwiskami osób przeznaczonych do zamordowania, wreszcie ci, którzy rozkazy te wykonywali, transportowali ofiary na miejsce egzekucji, pilnowali ich i je uśmiercali" - zaznaczył prof. Kulesza.
Jego zdaniem w materiałach, które mają zostać przekazane Polsce, będzie można znaleźć odpowiedź na pytanie, czego rosyjska prokuratora nie zrobiła w ramach śledztwa, aby ustalić sprawców zbrodni katyńskiej oraz aby uzasadnić kwalifikację prawno-karną tego czynu.
Deklaracja Artizowa napawa ekspertów "ostrożnym optymizmem". "Oby ta wypowiedź została potwierdzona i poszła za tym jakaś wypowiedź polityczna" - wyraził nadzieję prof. Materski.
Szef Rosarchiwu w rozmowie z PAP zauważył, że "masę dokumentów skopiowano na początku laty 90.". "Leżą gdzieś w Polsce i nikt się nimi nie zajmuje. Jest to ponad 1 mln kserokopii. Nie wiemy, do jakich polskich instytucji trafiły" - powiedział Artizow.
Prof. Materski wyjaśnił, że kserokopie wykonała polska Wojskowa Komisja Archiwalna, która na podstawie porozumienia polsko-rosyjskiego pracowała w archiwach rosyjskich w zasobie postsowieckim w latach 1992-95. "Ta kolekcja jest uporządkowana i zdeponowana w Centralnym Archiwum Wojskowym Warszawa-Rembertów" - podkreślił. Historyk zaznaczył, że skopiowane wówczas materiały stanowiły podstawę m.in. monumentalnej 4-tomowej pracy "Katyń. Dokumenty zbrodni".
Wojskowa Komisja Archiwalna wykonała ok. 1 mln kserokopii dotyczących szeroko rozumianej problematyki jeńców, osób deportowanych i zbrodni katyńskiej. "Z ogromną szybkością wtedy to reprografowano, bo nie wiedziano, kiedy się skończy to zezwolenie. Wiele materiałów zostało powielonych wielokrotnie, nie było z tej szybkości możliwości sprawdzenia" - mówił prof. Materski.
Magdalena Cedro (PAP)
mce/ ls/