Był za tym, aby Polska opuściła Układ Warszawski i zmierzała na Zachód; wspierał ruch Solidarność i prześladowane osoby - tak wspominał zmarłego prof. Zbigniewa Brzezińskiego, były szef MON Jan Parys.
"Był entuzjastą ruchu Solidarność, był za tym, by wspierać Solidarność po stanie wojennym i osoby prześladowane. Bardzo zaangażował się, aby zrehabilitować płk. Ryszarda Kuklińskiego. Był tego orędownikiem i wręcz jasno mówił różnym ludziom w Polsce, że bez rehabilitacji pułkownika Polska nie wejdzie do NATO. Wiem, że płk. Kuklińskiemu zapewniał opiekę i był w stosunku do niego życzliwy" - powiedział PAP były szef MON.
Był za tym - kontynuował Parys - aby Polska opuszczała Układ Warszawski, ale też, aby szybko zmierzała na Zachód. "Tutaj Polska mogła liczyć na jego wsparcie. (...) Czuł się Amerykaninem, obywatelem Stanów Zjednoczonych, ale nie ukrywał swojego polskiego pochodzenia, swojego sentymentu do Polski" - dodał.
Parys wspomniał, że w tym roku wraz z polską delegacją spotkał się z prof. Brzezińskim w USA. "Przyjął mnie w swoim instytucie, gdzie był honorowym przewodniczącym. Był w świetnej formie fizycznej i umysłowej. Rozmawialiśmy zarówno o sprawach krajowych jak i międzynarodowych" - podkreślił.
Były szef MON zauważył, że prof. Brzeziński miał krytyczny stosunek do administracji prezydenta Donalda Trumpa. "Nie ukrywał swoich kategorycznych, ostrych określeń. Tak samo miał swoje poglądy na sytuację w Polsce. W tej sprawie wymienialiśmy poglądy, nie zawsze były one zbieżne" - przyznał.
Według Parysa, prof. Brzeziński wywarł wpływ na całe pokolenie sowietologów. "Jest autorem kilkudziesięciu książek, które były tłumaczone, znane na całym świecie. Był często porównywany z Henry Kissingerem, z tym, że moim zdaniem, poglądy prof. Brzezińskiego na Związek Radziecki były dużo bardziej wyraźne i dużo bardziej ostre i krytyczne. Był zwolennikiem bardziej stanowczej polityki" - zaznaczył.
W opinii Parysa, prof. Brzeziński miał wpływ na zmianę polityki USA wobec Związku Radzieckiego - na bardziej trzeźwą i krytyczną. "Było to w interesie nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale i Polski" - ocenił.
"Za czasów prezydenta Cartera doprowadził do pewnego trendu, że pod koniec prezydentury uruchomiono programy zbrojeniowe, które miały przywrócić potęgę Ameryki. Miał trzeźwy osąd i był sceptyczny, co do wszelkich odwilży wobec Związku Radzieckiego. To jest niewątpliwie jego zasługa" - dodał były szef MON. (PAP)
pż/ wkt/