Na płycie "Fogg – pieśniarz Warszawy" opowiadamy o świecie, którego już nie ma. Wykonując piosenki mające po 90 lat, dopisujemy brakujący rozdział historii polskiej muzyki rozrywkowej - powiedział PAP Jan Młynarski z zespołu Młynarski-Masecki Jazz Camerata Varsoviensis.
PAP: Jak zaczęła się pana fascynacja polską muzyką przedwojenną?
Jan Młynarski: Po raz pierwszy zetknąłem się z nią w połowie lat 80., kiedy mój ojciec Wojciech Młynarski reżyserował spektakl "Hemar" w warszawskim Teatrze Ateneum. Miałem wtedy sześć, może siedem lat. Pochodzę z domu, w którym kultura przedwojenna była dosyć żywa. Przywołując wspomnienia z dzieciństwa uświadamiam sobie, że poruszanie tematów związanych z przedwojniem, słuchanie starych nagrań, oglądanie starych filmów, przywoływanie nazwisk w rozmowach - oczywiście nie ze mną, bo ja się temu tylko z boku przysłuchiwałem - ukształtowało mnie. Później doszła do tego świadomość wyjątkowej historii miejsca, w którym mieszkałem, z czym oczywiście wiąże się poczucie utraty. Żeby sobie to uświadomić, wystarczy pooglądać stare zdjęcia Warszawy - na jednych robi to większe wrażenie, na drugich mniejsze; na mnie, kiedy miałem kilkanaście lat, zrobiło kolosalne. A później, jak już zostałem już zawodowym muzykiem, nosiłem z tyłu głowy cały ten świat. Aż w końcu przyszedł moment, gdy poczułem, że grając tę muzykę, mogę znaleźć się w tym świecie.
PAP: Czy jako muzykowi łatwiej panu przenieść się do tamtego przedwojennego świata niż artystom innych dziedzin?
Jan Młynarski: Myślę, że tak. Czarno-białe fotografie są nieruchome, filmy z kolei są fikcją, trwającą tylko od pierwszej do ostatniej minuty projekcji. Zresztą większość z nich kręcona była w studiach, a ja - oglądając - zawsze przewijałem sceny, w których aktor szedł z punktu A do B, a kamera podążała za nim. Chciałem zobaczyć żywy moment; tę ulicę, której już nie ma. To było mocne. A później pojawiły się piosenki i okazało się, że mogę na scenie albo na płycie stworzyć świat, który jest jednocześnie i mój, i tamtejszy. To jest mieszanka, która powoduje, że muzyka przynosi mi dużo frajdy.
PAP: W jednym z wywiadów z panem i pianistą Marcinem Maseckim padło zdanie, że przedwojenna muzyka w nowych aranżacjach zyskała popularność, bo przywołuje wspomnienia tego, kim byliśmy kiedyś.
Jan Młynarski: Nadal zgadzam się z tym stwierdzeniem. Czasy przedwojenne w Polsce były bardzo skomplikowane, ale też bardzo piękne, ponieważ w nasz kraj zyskał bardzo duże tempo rozwoju i ogromną chęć nadrobienia straconych lat pod zaborami. W związku z tym wielkie idee pojawiały się w każdej dziedzinie. To jest bardzo ciekawe. Ale ta eksplozja pomysłów nie miała czasu ani szansy potrwać, a potem powoli opadać i dać się zastąpić czymś innym. Wszystko zostało ucięte w najwyższym momencie rozwoju, później Polska nie miała już możliwości, żeby "wylizać" się z tych ran, bo w kraju nastała komuna, w czasie której urodziły się co najmniej dwa pokolenia ludzi. Ten temat - a także związani z nim ludzie i hasła - został zepchnięty na margines. Trzeba też pamiętać o buncie, jaki niosło ze sobą pokolenie mego ojca - ludzi wchodzących w dorosłość na przełomie lat 50 i 60. I teraz my - wykonując piosenki, które w większości mają 90 lat - dopisujemy ten nienapisany rozdział.
PAP: Na płycie "Fogg – pieśniarz Warszawy" wykonujecie utwory wyłącznie Mieczysława Fogga. Skąd ten wybór?
Jan Młynarski: Muzeum Powstania Warszawskiego - chcąc przywołać postać Fogga - zwróciło się do nas z prośbą o nagranie płyty poświęconej właśnie temu artyście. On jest po prostu ikoną, postacią bardzo długo obecną na scenie, związaną z Warszawą i całym tym światem, o którym mówię. Z kolei nas wybrano po to, żebyśmy przybliżyli Fogga młodszemu pokoleniu, któremu łatwiej słuchać nas niż artystów z dawnych czasów.
PAP: A czym kierowaliście się przy wyborze konkretnych utworów, które znalazły się na płycie?
Jan Młynarski: Wybór utworów to było moje zadanie. Nie okazało się ono specjalnie trudne, bo twórczość Fogga jest mi znana. Choć jego piosenek jest cała masa - nagrał ich około 3 tys. przez całą karierę - to bardzo ciekawym doświadczeniem było pochylenie się nad nimi i nabycie większej wiedzy o działalności artysty. Wiedziałem też, że jeśli zadam sobie zbyt wiele pytań - dlaczego akurat ta piosenka, a nie inna? - to nigdy tych czternastu utworów nie wybiorę, bo jest ich po prostu zbyt dużo.
Ponieważ ten projekt realizujemy w duecie z Marcinem Maseckim, z którym właśnie pracujemy nad własnym, charakterystycznym muzycznym głosem, zdecydowałem się przeanalizować życiową drogę Fogga. Wziąłem pod uwagę niektóre aspekty jego prywatnego życia, m.in. fakt, że był związany z Warszawą, mieszkał w tym mieście w czasie okupacji, koncertował na podwórkach. Pominąłem kilka wątków z jego kariery z lat 60. i 70. Starałem się skupić na przedstawieniu świata, którego już nie ma. Stąd na płycie pojawia się chór Dana, wątki zarówno solowej kariery Fogga, jak i jego kooperacji z różnymi artystami; okres okupacji i powojenny.
PAP: Do udziału w projekcie zaprosiliście aktorki - Agatę Kuleszę i Joannę Kulig. Jacy jeszcze artyści zaśpiewają na płycie?
Jan Młynarski: Zależało nam na tym, żeby przywołać przedwojenny zwyczaj zapraszania do śpiewania aktorek filmowych i teatralnych. Mam tu na myśli na przykład Hankę Ordonównę czy Mirę Zimińską, ale przed wojną w zasadzie każda znana aktorka nagrywała piosenki. Nie mogło tego zabraknąć na naszej płycie, bo mówimy na niej o czymś więcej niż o Foggu - mówimy o tamtych czasach.
Zaprosiliśmy także młodego śpiewaka operowego Szymona Komasę, śpiewaczkę operową Barbarę Kingę Majewską; ja sam też wykonuję kilka piosenek. Z kolei Piotr Zabrodzki śpiewa przepiękną "Piosenkę o mojej Warszawie", jeden z najważniejszych utworów śpiewanych przez Fogga. To tworzy mieszankę, która - mam nadzieję - będzie ciekawa i przystępna jednocześnie. Zobaczymy jak to wszystko razem zadziała.
rozmawiała: Nadia Senkowska
Premiera płyty pt. "Fogg – pieśniarz Warszawy" zespołu Młynarski-Masecki Jazz Camerata Varsoviensis odbędzie się 27 lipca; na ten sam dzień w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego zaplanowano koncert, podczas którego można będzie usłyszeć cały materiał.
Album ukaże się w ramach cyklu Pamiętamy’44 i obchodów 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Organizatorem wydarzenia i wydawcą płyty jest MPW, a współwydawcą jest Wydawnictwo Agora.
Pianista Marcin Masecki razem z muzykiem Janem Młynarskim powołali do życia Jazz Band Młynarski-Masecki, odwołujący się do tradycji polskich orkiestr jazzowych międzywojnia, który skupia się na repertuarze rozrywkowym. Całe przedsięwzięcie skupione jest wokół ducha postaci Adama Astona – najwybitniejszego przedwojennego polskiego śpiewaka rozrywkowego oraz Henryka Warsa - najważniejszego polskiego przedwojennego pianisty, aranżera i kompozytora.
Pod koniec ubiegłego roku ukazała się ich debiutancka płyta "Noc w wielkim mieście". Promował ją singiel "Abduł Bey", nagrodzony Fryderykiem 2018 w kategorii "Teledysk roku". Jego autorem jest artysta sztuk wizualnych, filmowiec i fotograf Kobas Laksa.
Marcin Masecki jest pianistą, multiinstrumentalistą, kompozytorem, dyrygentem i aranżerem. Równolegle zajmuje się muzyką jazzową i improwizowaną. Masecki występuje również w duecie z perkusistą Jerzym Rogiewiczem oraz komponuje muzykę do filmu i teatru. Był aranżerem, kompozytorem i konsultantem muzycznym w filmie "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego, a wcześniej stworzył ścieżkę dźwiękową do "Obcego nieba" Dariusza Gajewskiego oraz "Fuck for Forrest" Michała Marczaka.
Jan Młynarski na profesjonalnej scenie muzycznej zadebiutował w 1999 r., od tamtej pory koncertując i nagrywając m.in. z Wojciechem Pilichowskim, Kayah, Cesarią Evorą, Reni Jusis, Sistars, Smolikiem, Edytą Górniak. Stworzył autorski zespół "15 Minut Projekt" z którym wydał dwie płyty. Jest liderem i producentem projektu Młynarski Plays Młynarski, z którym - przy wokalnym udziale Gaby Kulki - w 2009 r. wydał płytę pt. "Rebeka nie zejdzie dziś na kolację". Jest założycielem i liderem grupy Warszawskie Combo Taneczne.(PAP)
autorka: Nadia Senkowska
nak/ wj/