Historia Woli nie jest jednowymiarowa. Można ją opowiadać z perspektywy mieszkańców, obiektu lub wydarzenia – mówi PAP Konrad Schiller, kierownik Muzeum Woli.
Polska Agencja Prasowa: Wola jest obecnie jedną z najszybciej rozwijających się dzielnic Warszawy. Budowane są tutaj nowoczesne biurowce, swoje siedziby mają duże i międzynarodowe korporacje. Jak zatem historia oraz tożsamość Woli może wpisać się w ten nowoczesny charakter dzielnicy?
Konrad Schiller: Wola zmienia się bardzo dynamicznie, a w ostatnim dziesięcioleciu widać to jeszcze wyraźniej. Warto jednak podkreślić, że jest to właściwie specyfika Woli. W momencie, kiedy w połowie XIX wieku rozpoczęła się tutaj rewolucja przemysłowa i pojawili się pierwsi potężni inwestorzy, którzy zakładali fabryki takie jak chociażby Norblin, Lilpop, Rau i Loewenstein czy Haberbusch i Schiele, na Woli dokonały się ogromne zmiany.
Myślę, że dzisiaj można w wieloraki sposób pracować nad dziedzictwem tej dzielnicy w tak dynamicznie zmieniającej się przestrzeni. Samo Muzeum Woli będzie tę historię przywoływać, ale jednocześnie odnosić ją będzie do współczesności. Chcielibyśmy m.in. na pewnym poziomie porównywać to, co było kiedyś z tym, co współczesne. Mamy świadomość tego, że nie możemy tego robić w stosunku 1:1, ponieważ specyfika XIX-wiecznej Woli i ówczesnych inwestorów była zupełnie inna od specyfiki współczesnych korporacji. Jednak te procesy rozwoju przemysłowego w pewnym stopniu są ze sobą spójne i linearne.
Konrad Schiller: Myślę, że dzisiaj można w wieloraki sposób pracować nad dziedzictwem tej dzielnicy w tak dynamicznie zmieniającej się przestrzeni. Samo Muzeum Woli będzie tę historię przywoływać, ale jednocześnie odnosić ją będzie do współczesności.
PAP: Jak zatem Muzeum Woli chce tę historię dzielnicy opowiadać?
Konrad Schiller: Chcemy przedstawiać historię w formie obiektów oraz różnych tematów wystaw czasowych, nad jakimi będziemy pracować – jest przecież szereg aspektów, które mogą tę historię przywracać.
Chcielibyśmy również współpracować z mieszkańcami, którzy mogą tę historię ożywiać jeszcze bardziej poprzez dzielenie się swoimi pamiątkami. Chcemy po prostu ożywić jak najwięcej elementów z przeszłości Woli. Nie mówię tutaj wyłącznie o historii XIX-wiecznej czy dwudziestolecia międzywojennego, ale także trzeba pamiętać o historii powojennej. Musimy się przecież zmierzyć z 1945 rokiem oraz odbudową Warszawy. Jest to bardzo duży potencjał historyczny. Pokolenie, które po 1945 roku urodziło się i mieszkało na Woli jest również nośnikiem pamięci. O tej historii również należy przypominać.
PAP: A jaką rolę w tej historii Woli ogrywają zabytki?
Konrad Schiller: Staramy się ocalić jak najwięcej z tej historycznej tkanki dzielnicy. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to trudne, ponieważ część tych kamienic i ostańców jest w bardzo złym stanie lub wręcz na skraju zwalenia się. Trzeba jednak o nie zadbać, ponieważ są to budynki, które świadczą o śladzie, jaki im ta dzielnica nadała.
Pałacyk Sikorskiego, czyli budynek, w którym znajduje się Muzeum Woli, jest jednym z elementów dawnej zabudowy Woli. Budynek miał to szczęście, że dzięki środkom unijnym oraz dotacji z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i miasta st. Warszawy udało się przeprowadzić renowację fasad i kompleksowo zmodernizować wnętrze. Zresztą sam budynek jest świadectwem tego, jak wyglądała Wola końca XIX-wieku. Historia chciała, że obecnie ten pałacyk jest w otoczeniu bloków, a niebawem także i potężnych biurowców. Taka jest jednak specyfika Woli i od tego nie uciekniemy.
PAP: Czy możemy odnaleźć jeszcze ślady tej wielokulturowej i wieloreligijnej Woli?
Konrad Schiller: Te ślady są obecne w formie konkretnych zabytkowych budynków. Pamiętajmy jednak, że najwyraźniejsze świadectwa możemy znaleźć na wolskich cmentarzach – prawosławnym, ewangelickim, tatarskim, karaimskim czy żydowskim.
Zostali tam pochowani mieszkańcy Warszawy różnych wyznań i pochodzenia. Jest to najlepsze świadectwo tego, jak niegdyś Wola, ale także Warszawa, wyglądała. Muzeum Woli posiada w swoich zbiorach sporo fotografii, dokumentów oraz obiektów na potwierdzenie tego, jak wyglądała ta wielowyznaniowa i wieloetniczna Warszawa, a w szczególności Wola, która wiodła prym z racji swojego industrialnego i biznesowego charakteru.
Warto również zauważyć, że współczesna Wola podtrzymuje tradycje związane z wielokulturowym charakterem. W tej dzielnicy mieszka przecież obecnie duża społeczność ukraińska, wietnamska, turecka oraz gruzińska.
PAP: Czy w swoich wystawach Muzeum poruszy również temat rzezi Woli z początku sierpnia 1944 roku?
Konrad Schiller: To, że w momencie otwarcia Muzeum nie poruszyliśmy tematu powstania w getcie warszawskim, rzezi Woli czy Powstania Warszawskiego w szerszej perspektywie, nie znaczy, że do tych tematów nie będziemy wracać.
Rzeź Woli stanowi jedną z najbardziej mrocznych i tragicznych kart historii tej dzielnicy i miasta, a w zasadzie całego kraju. Wpływa na tożsamość dzielnicy w bardzo silny sposób. Jest to temat bardzo ważny, jednak wymaga pewnej refleksji. Można oczywiście przygotować wystawę emocjonalną, tylko wtedy należy zadać sobie pytanie, czy jest to odpowiedni sposób upamiętnienia, przerobienia tych wydarzeń. Czym innym jest bowiem kwestia dochodzenia sprawiedliwości za to, co się wydarzyło w początkach sierpnia 1944 roku – są przecież odpowiednie instytucje, które się tym zajmują.
Konrad Schiller: Rzeź Woli stanowi jedną z najbardziej mrocznych i tragicznych kart historii tej dzielnicy i miasta, a w zasadzie całego kraju. Wpływa na tożsamość dzielnicy w bardzo silny sposób. Jest to temat bardzo ważny, jednak wymaga pewnej refleksji.
Muzeum powinno być jednak miejscem, w którym poddaje się pod refleksję pamięć o tym wydarzeniu. Liczby zawsze będą robić wrażenie – szacuje się przecież, że zostało zamordowanych między 40 a 60 tysięcy ludzi. Kiedy jednak to tej ogromnej liczny dołoży się konkretne imiona i nazwiska, wówczas ta zbrodnia nabiera osobistego wymiaru, jest sygnałem, do czego doprowadza pewna skrajność w relacjach międzyludzkich. W tym przypadku mamy zbrodniczy system, który dokonał tej zbrodni, ale pamięć o tym wydarzeniu powinna mieć jednak wymiar ludzki.
PAP: Czy zatem narracja Muzeum dotycząca tego wydarzenia będzie miała wymiar historii konkretnych osób?
Konrad Schiller: W Muzeum, w Gabinecie Wolskim, już teraz rzeź Woli jest przywołana za pośrednictwem niezwykłej historii Wandy Lurie nazywanej Polską Niobe. W trakcie tej zbrodni była w 9. miesiącu ciąży. Przeżyła własną egzekucję i rozstrzelanie trójki swoich dzieci. Leżała pośród trupów przez trzy dni. Kiedy zorientowała się, że dziecko w jej łonie nadal żyje, wygrzebała się ze stosu ciał. 20 sierpnia urodziła syna Mścisława. Był on do końca swojego życia świadectwem tego, czym był horror tych trzech dni na początku sierpnia 1944 roku.
Wyznacznikiem tożsamości dzielnicy nie może być sama zbrodnia, ponieważ osoby, które zostały wówczas zamordowane, miały także swoje biografie, życie przed tym dramatycznym wydarzeniem. Ono zostało im brutalnie odebrane, ale chciałbym, żeby te osoby były zapamiętane nie tylko jako ofiary, ale jako mieszkańcy tego miasta – miały konkretne imiona i nazwiska.
W tym wszystkim nie chodzi o to, aby tę zbrodnię oswoić, ale będzie ona bardziej klarowana do poznania, zrozumienia tego, co się wówczas wydarzyło. To dla tożsamości Woli również będzie znaczące. Myślę, że Muzeum musi dojrzeć do momentu, w którym ten temat zostanie poruszony. Proszę pamiętać, że jeszcze przed remontem w Muzeum była mocna wystawa poświęcona rzęzi Woli, która kładła akcenty na kwestię odpowiedzialności za tę zbrodnię. Oczywiście możemy taką koncepcję wystawy powtórzyć.
Chciałbym jednak, żeby tym razem, tak jak zakłada zresztą program Muzeum Woli, była ona nakierowana na mieszkańców i opowiedziana z perspektywy konkretnej osoby. Rzeź Woli w ten sposób powinna być przepracowana.
PAP: Jak zatem w ogóle prowadzić w Muzeum narrację, aby zainteresować współczesnych mieszkańców Woli historią ich dzielnicy?
Konrad Schiller: Pewnym zagrożeniem dla muzeów lokalnych, takich jak Muzeum Woli, jest ograniczenie się do perspektywy dużej wystawy stałej – wówczas jest to wystawa tylko jednych odwiedzin.
Od początku założeniem Muzeum Woli było odejście od wystawy stałej. Historia Woli nie jest jednak jednowymiarowa – tę historię można opowiadać z perspektywy zarówno jej mieszkańców, jak i zmian urbanistycznych czy topograficznych. Pamiętajmy, że po włączeniu w 1916 roku wielkiej wsi Wola w granice Warszawy zmienił się układ ulic, powstawały nowe składowe dzielnicy, które się bardzo rozbudowywały. Chcieliśmy zatem stworzyć takie miejsce, gdzie historia Woli jest przywoływana w perspektywie tematów. Tego przykładem jest Gabinet Wolski, w którym za pośrednictwem piętnastu tematów okrywa się historię Woli, ale też jej zasadnicze punkty tożsamościowe.
Konrad Schiller: Pewnym zagrożeniem dla muzeów lokalnych, takich jak Muzeum Woli, jest ograniczenie się do perspektywy dużej wystawy stałej – wówczas jest to wystawa tylko jednych odwiedzin.
PAP: Jakie zatem tematy mogą opowiadać o historii Woli?
Konrad Schiller: Tych tematów czy aspektów jest bardzo dużo. Możemy np. sięgnąć po temat projektowania przestrzeni zielonych. Pokażemy to zagadnienie z perspektywy XIX wieku oraz dwudziestolecia międzywojennego, a także zapytamy o współczesny aspekt braku terenów zielonych czy parków.
Tę historię możemy opowiadać takie z perspektywy obiektu, ale także wydarzenia. Jednym z takich wydarzeń może być wyścig kolarski Warszawa Berlin z sierpnia 1938 roku, w czasie którego kolarze przejechali również przez Wolę. Możemy również odtworzyć historię Woli przez pryzmat klubów sportowych, który przed wojną w tej dzielnicy było ponad dwadzieścia i które ze sobą rywalizowały. Oczywiście była to rywalizacja lokalna, zresztą nie tylko sportowa, ale także często ideowa i polityczna. To wszystko stanowi o kolorycie Woli.
PAP: Czy w Muzeum zostanie również wykorzystana historia mówiona, świadectwa samych mieszkańców Woli?
Konrad Schiller: Oczywiście. Mamy jednak świadomość, że coraz starsze staje się to pokolenie tuż powojenne. Jeżeli są jeszcze mieszkańcy Woli, którzy pamiętają czasy przedwojenne, tym bardziej są to ostatnie chwile, aby ich historie nagrać i dokładnie opracować. Bardzo chcemy, żeby obok tej historii materialnej również ta niematerialna – indywidualne wspomnienie konkretnego mieszkańca – stanowiła o historii dzielnicy.
Konrad Schiller: Bardzo chcemy, żeby obok tej historii materialnej również ta niematerialna – indywidualne wspomnienie konkretnego mieszkańca – stanowiła o historii dzielnicy.
W ogóle warto opowiadać historię dzielnicy z perspektywy konkretnych osób. Możemy opowiadać historię Woli z perspektywy Jana Krystiana Ulricha – osoby uprzywilejowanej, majętnej, właściciela dużych zakładów ogrodniczych. Jednocześnie interesująca jest również perspektywa portiera Polskich Zakładów Philips. Chociaż inaczej wyglądała codzienność Ulricha, Błażeja Haberbuscha czy Konstantego Schiele’go, a inaczej codzienność np. handlarzy z Kercelaka, to obie te perspektywy należy jednak przedstawiać, bo świadczą one o złożoności Woli.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/