Do najtrudniejszych zdarzeń w naszym życiu takich, jak śmierć i choroba, należy nabrać dystansu, także do tak traumatycznych, jak katastrofa w Smoleńsku - mówił w czasie mszy w intencji ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. kard. Kazimierz Nycz.
Po mszy spod warszawskiej archikatedry p.w. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela, jak co miesiąc, ruszył marsz. Na jego czele szedł prezes PiS Jarosław Kaczyński, Marta Kaczyńska, politycy PiS, m.in. Andrzej Duda, i rodziny ofiar. Przed Pałacem Prezydenckim ma się odbyć Apel Pamięci. Idący w marszu nieśli biało-czerwone flagi oraz transparenty "Smoleńsk pamiętamy".
W homilii kard. Kazimierz Nycz podkreślał, że od czasu katastrofy smoleńskiej, która była wielkim ciosem dla Polski, wiele wydarzyło się w życiu Kościoła i kraju. Wspomniał w tym kontekście o kanonizacji papieża Jana Pawła II, którego w czasie żałoby po wydarzeniach w Smoleńsku bardzo Polakom brakowało. "On potrafił w najtrudniejszych dla Polski momentach nas wzmacniać, pocieszać i podnosić na duchu" - mówił.
Kard. Nycz podkreślił, że dla Polaków ważne jest wyjaśnienie przyczyn katastrofy, a następnie właściwe upamiętnienie ofiar. Jednak - zastrzegł - także do najtrudniejszych zdarzeń w naszym życiu, jak śmierć i choroba, należy czasem nabrać dystansu. "Także do tych tak traumatycznych, jak katastrofa w Smoleńsku" - zaznaczył.
Po zakończeniu homilii zgromadzeni przed kościołem skandowali: "Chcemy prawdy".(PAP)
wni/ kos/ mow/