Kontakty zagranicznych terrorystów z władzami PRL, losy radzieckich budowniczych Pałacu Kultury oraz inwigilacja dyplomatów izraelskich to tematy dwudniowej konferencji „Cudzoziemcy w Warszawie 1945-1989”, która rozpoczęła się w czwartek w stołecznej siedzibie IPN.
W referacie przybliżającym tematykę międzynarodowego terroryzmu w Warszawie w latach 70. i 80. Przemysław Gasztold-Seń z IPN mówił, że w stolicy przebywało w okresie PRL wielu terrorystów, handlarzy bronią i innych przestępców poszukiwanych na całym świecie listami gończymi. "Fakt, że przylatywali oni do Polski nie powinien dziwić. Warszawa miała port lotniczy, z którego można było bezpośrednio polecieć do Iraku czy Syrii - krajów, które od lat słynęły z wspierania terroryzmu. W ponadmilionowym mieście lepiej było się ukryć przed zagranicznymi agentami i łatwiej wmieszać się w tłum; widok Araba czy kogoś o śniadej cerze nikogo nie dziwił" - tłumaczył.
W referacie przybliżającym tematykę międzynarodowego terroryzmu w Warszawie w latach 70. i 80. Przemysław Gasztold-Seń z IPN mówił, że w stolicy przebywało w okresie PRL wielu terrorystów, handlarzy bronią i innych przestępców poszukiwanych na całym świecie listami gończymi.
Jak mówił, współpraca władz PRL z organizacjami terrorystycznymi wynikała z kwestii ideologicznych, gdyż - w warunkach zimnej wojny - ZSRR wspierał Arabów walczących z popieranym przez USA Izraelem. "O kontaktach z terrorystami decydowały jednak głównie względy finansowe. Dawały one słabnącej polskiej gospodarce miliony dolarów" - wyjaśnił.
W stolicy Polski w 1972 r. przebywali członkowie Irlandzkiej Republikańskiej Armii (IRA), którzy kontaktowali się m.in. z libijskimi dyplomatami. "To właśnie od tego spotkania zaczęła się współpraca między IRA a przywódcą Libii Muammarem Kaddafim" - zwrócił uwagę Gasztold-Seń.
W 1978 r. w Warszawie przebywali terroryści z zachodnioniemieckiej Frakcji Armii Czerwonej (RAF). Z kolei w 1985 r. z członkami Organizacji Wyzwolenia Palestyny w stolicy Polski spotkał się Ramirez Ilich Sanchez "Carlos" odpowiedzialny za wiele zamachów terrorystycznych na Bliskim Wschodzie, uznany wcześniej przez władze PRL za "persona non grata".
Innymi terrorystami przebywającymi w Warszawie w latach 80. byli: szef Frontu Wyzwolenia Palestyny Abu Abbas, który zasłynął z uprowadzenia włoskiego statku wycieczkowego "MS Achille Lauro" w październiku 1985 r., Syryjczyk Monzer Al-Kassar, który handlował bronią z Zarządem II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, przywódca organizacji Fatah-Rada Rewolucyjna Abu Nidal oraz Palestyńczyk Abu Daoud, członek organizacji "Czarny Wrzesień", jeden z autorów zamachu terrorystycznego na izraelskich sportowców podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 r. 1 sierpnia 1981 r. został on postrzelony w warszawskim hotelu "Victoria".
O zainteresowaniu komunistycznych służb działalnością ambasady Izraela mówiła dr hab. Bożena Szaynok. Jak wyjaśniła, stosunek władz Polski Ludowej do Izraela był ściśle związany z polityką radziecką wobec tego państwa. Gdy jesienią 1948 r. w Polsce utworzono poselstwo Izraela (przekształcone w 1962 r. w ambasadę), Służba Bezpieczeństwa zaczęła rozpracowywać izraelską placówkę w ramach sprawy pod kryptonimem "Jordan".
Inwigilacja izraelskich dyplomatów wzmogła się po lutym 1953 r., gdy ZSRR i Izrael zerwały stosunki dyplomatyczne (wznowiono je w lipcu tego samego roku). SB oskarżała Izraelczyków o szpiegostwo, np. związek z wywiadem angielskim. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, a następnie istniejące od 1954 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uważało, że ambasada Izraela w Warszawie stanowi centrum syjonizmu w Polsce. "Stanowisko komunistów radzieckich uznawało syjonizm za wrogą ideologię, za odmianę żydowskiego nacjonalizmu; pojawiły się oskarżenia o duchowe pokrewieństwo z faszyzmem, a nawet poglądy, że syjoniści to antysemici" - wyjaśniła Szaynok.
Ambasadę oskarżano też o agitowanie na rzecz Żydów będących obywatelami Polski, którzy po proklamacji państwa Izrael w maju 1948 r., chcieli wyjechać do tego kraju. Do praktyk bezpieki wobec izraelskiej ambasady należały m.in. obserwacja obiektu, kontrola korespondencji, podsłuchy rozmów telefonicznych, poszukiwanie osób, które kontaktowały się z ambasadą. Ponadto w izraelskiej placówce działała agentura, znani byli np. agenci "Roman" i "Klucz".
Według oficjalnych danych w Warszawie jednorazowo przebywało do 3,5 tys. robotników i inżynierów z ZSRR, a przez trzy lata budowania PKiN do Polski przyjechało ich 6 tys. Radzieckich budowniczych zakwaterowano na nowo wybudowanym Osiedlu Przyjaźń na warszawskich Jelonkach. Jak tłumaczył Rokicki, "robotnicy radzieccy mieli być wzorem dla polskich kolegów; ich praca miała udowodnić doskonałość socjalistycznej organizacji pracy i nowych, rewolucyjnych technik budowlanych".
Zdaniem dr Konrada Rokickiego, który przedstawił referat "Radzieccy robotnicy budujący Pałac Kultury", budowniczowie PKiN byli specyficzną grupą cudzoziemców z kilku względów. Jako obywatele ZSRR mogli liczyć na wyjątkowe traktowanie ze strony władz Polski Ludowej. Ponadto przybyli do Warszawy, aby wznieść "symbol wiecznej przyjaźni polsko-radzieckiej". "PKiN był swoistym nieproszonym darem; uznawano go za gigantyczną niespodziankę dla Polski" - mówił Rokicki.
Według oficjalnych danych w Warszawie jednorazowo przebywało do 3,5 tys. robotników i inżynierów z ZSRR, a przez trzy lata budowania PKiN do Polski przyjechało ich 6 tys. Radzieckich budowniczych zakwaterowano na nowo wybudowanym Osiedlu Przyjaźń na warszawskich Jelonkach. Jak tłumaczył Rokicki, "robotnicy radzieccy mieli być wzorem dla polskich kolegów; ich praca miała udowodnić doskonałość socjalistycznej organizacji pracy i nowych, rewolucyjnych technik budowlanych".
Umowę polsko-radziecką o budowie PKiN podpisano w kwietniu 1952 r.; już od maja tego roku prowadzono pracę porządkowe na terenie budowy, którą oficjalnie rozpoczęto w lipcu.
W propagandzie komunistycznej budowę pałacu przedstawiano jako bezinteresowną pomoc zwykłych obywateli ZSRR dla Polski; wspominano, że radzieccy robotnicy czuli konieczność odbudowy stolicy z wojennych zniszczeń. Określano ich jako "awangardę świata pracy". "Wszelkie reportaże z budowy stanowią istną apoteozę radzieckich robotników i ich organizacji pracy; wszędzie jest czysto, widać porządek i dbałość o materiały. Ludzie są szczerzy, pracowici, z poczuciem humoru, kulturalni. Dźwigowy w wolnych chwilach czyta Goethego, inny robotnik słucha opery Czajkowskiego" - mówił Rokicki.
Wizerunek radzieckich przybyszów w Polsce był niejednoznaczny. Bywały przypadki, że Polacy odnosili się do nich z nieskrywaną niechęcią. Dochodziło do rabunków i przemocy na tle politycznej. Dla bezpieczeństwa robotników Urząd Bezpieczeństwa stworzył specjalną Grupę Operacyjną "Jelonki" składającą się z pięciu funkcjonariuszy. W okresie budowania PKiN śmierć poniosło kilkunastu robotników, większość w wyniku nieszczęśliwych wypadków na budowie.
"Po oddaniu do użytku PKiN w lipcu 1955 r. radzieckich budowniczych nagrodzono medalami i odznakami +Budowniczy Pałacu Kultury i Nauki+" - podsumował Rokicki.
Organizatorem konferencji, której celem jest przybliżenie mało znanych faktów dotyczących obecności przedstawicieli różnych narodów i grup etnicznych (m.in.Ukraińców, Północnokoreańczyków, Romów, Niemców) w Warszawie w latach 1945-1989, jest Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN w Warszawie.
Patronat medialny nad konferencją sprawuje Polska Agencja Prasowa.(PAP)
wmk/ abe/