Dziś czuję się nieudolnym uczniem Anny Walentynowicz, staram się coś zrobić dla Polski i jej wolności – powiedział PAP przyjaciel Anny Walentynowicz, działacz opozycji antykomunistycznej w czasach PRL, Krzysztof Wyszkowski.
We wtorek w ramach obchodów dnia pamięci Anny Solidarność w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie odbyło się przed południem uroczyste przekazanie pamiątek po Annie Walentynowicz przez jej syna – Janusza Walentynowicza. Po południu w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia” będzie miała miejsce promocja albumu Sławomira Cenckiewicza i Adama Chmieleckiego "Anna Walentynowicz 1929-2010".
Swoimi wspomnieniami o Annie Walentynowicz podzielił się z PAP Krzysztof Wyszkowski, działacz opozycji antykomunistycznej w czasach PRL.
„Anna Walentynowicz była więźniarką przy Rakowieckiej w Warszawie, gdzie teraz jest Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Dziś jej syn Janusz złożył tam pamiątki po Annie. Były tam m.in. rzeczy, które zostały znalezione przy niej po katastrofie pod Smoleńskiem, wśród nich był portfel, dokumenty – wszystko pokryte jeszcze gliną i błotem. Był to dla mnie bardzo wzruszający moment” – wspominał Krzysztof Wyszkowski.
Jak mówił, "Ania była niesłychanie czynna, bez przerwy była w drodze". "Nie miała ambicji przywódczych, ale trzeba ją uznać za sumienie +Solidarności+. Tytuł, który jej nadano: +Anna Solidarność+ jak najbardziej się jej należy” – stwierdził Wyszkowski.
„Jednak miała poczucie braku szacunku dla siebie ze strony państwa, w którym żyła. Nie mogła się doprosić o emeryturę, żyła w biedzie, brakowało jej na lekarstwa, mieszkała na trzecim piętrze, na które musiała wchodzić po schodach o kulach” – dodał Wyszkowski.
Jak zauważył rozmówca PAP, Anna Walentynowicz była prześladowana „aż do momentu wyboru Lecha Kaczyńskiego na prezydenta” i dodał, że dopiero wtedy zaprzestano kampanii jej prześladowania. „Wtedy wiedziała, że zbliżamy się do ideału, który ona sobie wymarzyła. Myślę, że dziś, po wyborach w 2015 roku, czułaby się jeszcze lepiej w naszym państwie” - dodał.
Krzysztof Wyszkowski w rozmowie z PAP wspominał ostatnie spotkanie z Anną Walentynowicz: „Pamiętam nasze ostatnie spotkanie, kiedy przyszła do mnie przed wyjazdem do Warszawy, na lot do Smoleńska. Na ten wyjazd zaprosił ją prezydent Kaczyński. Wahała się, czy lecieć ze względu na chorobę, i nie wiedziała, czy wytrzyma tę podróż. Na końcu wizyty u mnie zapytała mnie: +Krzysiu, a co będzie z Polską?+. Kiedy wracam do tej rozmowy, to teraz wiem, że chodziło jej o to, co będzie, jak nie wróci z tej podroży, kto będzie strażnikiem wartości i kto o Polskę zadba? Powiedziałem jej wtedy: +Aniu nie martw się, wszystko będzie dobrze+”. Gdy dowiedziałem się, że wszyscy zginęli było to dla mnie bardzo duże przeżycie”.
„Przejmującym znakiem, który mi zostawiła w ostatnim momencie przed śmiercią, było to pytanie: +co będzie z Polską?+. Skoro ona się do mnie zwróciła z takim pytaniem, to czuję się odpowiedzialny za to, co z Polską się dzieje. Dlatego staram się zrobić coś dla Polski i wolności w Polsce, zapewne nie tak w pełni jak ona" - ocenił.
Anna Walentynowicz (1929–2010) była zaangażowana w działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża w 1978 r. 7 sierpnia 1980 r. została bezprawnie zwolniona ze Stoczni Gdańskiej, co przyczyniło się do rozpoczęcia strajku w stoczni 14 sierpnia 1980 r., który doprowadził do powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". W 1981 r. inwigilowało ją ponad 100 funkcjonariuszy i tajnych współpracowników SB. Zginęła 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. (PAP)
autor: Paulina Kościółek
edytor: Anna Dudzik, Mariusz Pilis
pak/adzi/ mapi/ agz/