Przed wzrostem populizmu oraz prześladowaniami mniejszości religijnych, które przypominają "ciemne godziny lat 30." przestrzegł w czwartkowym wystąpieniu w radio BBC następca brytyjskiego tronu książę Walii Karol.
Książę, który wraz z koroną ma odziedziczyć po Elżbiecie II tytuł "Obrońcy wiary", ubolewał nad losem osób uciekających przed religijnymi prześladowaniami w swoich krajach.
"Ich cierpienie nie ustaje po przybyciu do obcego kraju, w którym szukają schronienia. Obserwujemy na całym świecie wzrost (poparcia) ugrupowań populistycznych, które są coraz bardziej agresywne wobec osób wyznających religię mniejszości. To wszystko jest w najwyższym stopniu niepokojące i przypomina ciemne godziny lat 30." - powiedział Karol.
Przypomniał, że pokolenie jego rodziców "walczyło i umierało w walce z nietolerancją, potwornym ekstremizmem i nieludzką próbą eksterminacji ludności żydowskiej w Europie". Jednocześnie uznał, że prześladowania religijne, jakich jesteśmy świadkami 70 lat później, "są nie do pojęcia przez ludzki rozum".
"Tym, którzy cierpieli i umierali w tak straszliwy sposób, winni jesteśmy niepowtarzanie błędów z przeszłości" - zaapelował 68-letni książę Walii. Mówił zarówno o cierpiących wiernych Kościołów chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie, jak i prześladowanych jazydach, żydach, wyznawcach islamskiego ruchu ahmadija czy bahaizmu.
Przed zbliżającym się Bożym Narodzeniem książę Karol przypomniał, że Święta Rodzina sama uciekała przed prześladowaniami do Egiptu; podał również przykład proroka Mahometa, który musiał opuścić nieprzychylną mu Mekkę i udać się ze swoimi wyznawcami do Medyny. (PAP)
kot/ ro/