Pozaszkolne metody nauczania, nawet jeśli sięgają do kultury popularnej, mogą służyć edukacji szkolnej. Te dwa sposoby wcale się nie wykluczają - uznali uczestnicy debaty zorganizowanej przez Narodowe Centrum Kultury i Muzeum Historii Polski nt. „Kto nas uczy historii? O pozaszkolnych sposobach uczenia (się) o przeszłości”. Podczas spotkania w Bibliotece Publicznej M. St. Warszawy zostały zaprezentowane wnioski z badań przeprowadzonych dla NCK przez ośrodek TNS Polska.
Celem badań Narodowego Centrum Kultury, przeprowadzonych na potrzeby wieloletniego programu rządowego „Niepodległa”, było uzyskanie informacji nt. stosunku Polaków do polskiej historii, Święta Niepodległości, obchodzenia świąt narodowych i państwowych oraz patriotyzmu.
W świetle tych badań dla Polaków największym powodem do narodowej dumy okazali się wybitni Polacy: Karol Wojtyła, Lech Wałęsa i Józef Piłsudski. Wśród świąt państwowych na szczególne upamiętnienie zdaniem badanych zasługują Święto Niepodległości i Święto Narodowe Trzeciego Maja. Spośród nich 62 proc. zadeklarowało, że świętuje ważne narodowe rocznice. Najchętniej czyni to w gronie rodzinnym (41 proc.), w gronie przyjaciół świętuje 14 proc., w nabożeństwach z tej okazji uczestniczy 13 proc., a w marszach – 11 proc. Wśród rozmów na tematy historyczne dominują te dotyczące dziejów własnej rodziny. Jeśli chodzi o chronologiczny zakres rozmów, najchętniej w polskich domach mówi się o czasach II wojny światowej, dość popularne są też czasy PRL-u. Bardzo mało rozmawia się o czasach międzywojennych oraz latach 1945-1955, przy czym w ogóle nie rozmawia się o czasach sprzed XX wieku, wydarzeniach epoki nowożytnej, starożytności czy średniowiecza.
Najatrakcyjniejszymi sposobami promowania treści historycznych lub patriotycznych są rekonstrukcje wydarzeń historycznych, np. bitew, koncerty, filmy kinowe, utwory muzyczne, instalacje artystyczne i spektakle teatralne, powieści, seriale telewizyjne. Średnio atrakcyjne okazały się krótkie filmy i spoty w telewizji oraz konferencje, seminaria, wykłady i debaty; za jeszcze mniej atrakcyjne respondenci uznali działania promocyjne w internecie czy murale, a za najmniej atrakcyjne – naklejki i tzw. gadżety, odzież patriotyczną czy komiksy.
Badania zostały przeprowadzone w dniach 18-31 lipca 2016 roku, próba objęła 1512 osób w wieku 15 lat i więcej.
Prof. Zofia Kozłowska, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Historycznego ds. Edukacji Historycznej, w następujący sposób odniosła się do wyników badań NCK: „Niepokoi mnie to, że codzienny trud czasów pokoju i czasów wojny jest dość obcy. Wysiłek pracy, która wymaga refleksji, ustępuje przed filmem, paradą”. Jej zdaniem „zadaniem szkoły jest nie rekonstrukcja wydarzeń, a odtworzenie życia codziennego tych ludzi, o których mówimy”. Stwierdziła też, że „szkole źle służy błyskawiczna zmiana. Bardzo ważne w nauczaniu historii jest pokazanie różnych źródeł historycznych. Sam obraz nie jest wystarczający w uczeniu historii”. Jej zdaniem w tak popularnych dziś rekonstrukcjach historycznych groźne jest „myślenie wybiórcze”. „To, co mnie najbardziej niepokoi w rekonstrukcjach, to historia +na niby+. Ktoś sobie wyobraża, że tak wyglądała bitwa. Konieczne jest wskazanie, że to pewne wyobrażenie widzenia historii” - podkreśliła.
Zbigniew Gluza, prezes Ośrodka KARTA, organizującego konkurs dla młodzieży „Historia Bliska”, zauważył, że „z roku na rok poziom wiedzy i zainteresowania historią wśród młodzieży jest mniejszy”. Według niego „jako społeczeństwo nie rozumiemy historii, młode pokolenia nie rozumieją jej coraz bardziej”, a szkoła nie ma dobrej metody nauczania historii. "Dołożenie historii w szkołach nie zmieni tego trendu, to zła metoda” - podkreślił. Jego zdaniem, aby zachęcić młodych ludzi do poznawania historii, szkoła musi przekonać ich, że mają z nią coś wspólnego, aby mogli przyznać się, „że nic nie wiedzą i że to jednak niedobrze”. Podobnie jak Zofia Kozłowska Gluza wyraził sceptycyzm wobec rekonstrukcji historycznych, które "nie zbliżają nas do odczuwania historii”.
Zdaniem dr Izabeli Franckiewicz-Olczak, adiunkta w Zakładzie Badań Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego, „kultura ulega banalizacji, tak samo dzieje się z edukacją”. (…) Największym zadaniem w nauczaniu historii jest przekonanie młodych ludzi, że historia nie jest dodatkiem. Historia jest nauczycielką życia”. Według socjolog innym zadaniem oświaty jest zafascynowanie młodzieży historią, zachęta do samodzielnej analizy dziejów, gdyż, jak stwierdziła „przez kilka lat edukacji szkolnej nie jesteśmy w stanie nauczyć się całej historii”. Podkreślała, że dziś jest coraz więcej możliwości do poznawania historii, jak choćby portale historyczne, archiwa multimedialne, projekty edukacyjne czy rekonstrukcje historyczne.
Uczestnicy debaty zgodzili się co do tego, że duże znaczenie ma osobowość samego nauczyciela historii, gdyż w tym zawodzie ważne są pasja i charyzma. Jednak zdaniem Zbigniewa Gluzy „absolutni pasjonaci to pojedynczy egzemplarze. To już relikt niedawnej przeszłości”. Stwierdził, że ważna jest zatem współpraca szkoły ze środowiskami pozaszkolnymi, w których takich pasjonatów można jeszcze znaleźć. Akcentował też wagę wspólnej wizji narodowej historii: „Historia powinna być brana bez partykularyzmów, jako wspólna”.
Podczas dyskusji uczestnicy zwrócili również uwagę na fakt, że dziś pamięć grozy wojny nie istnieje, czego dowodem jest popularność tematyki II wojny światowej, fascynacja losami powstańców warszawskich czy żołnierzy wyklętych. Padło też pytanie, dlaczego jako naród Polacy wolą świętować te rocznice, które przypominają o klęskach narodu, jak np. druga wojna światowa, a nie pierwsza, po której odzyskaliśmy niepodległość. „My już powinniśmy dojrzeć i do demokracji, i do wolności” - skonkludował Zbigniew Gluza.
Aleksandra Beczek