Presja i poczucie odpowiedzialność z uwagi na delikatność tematu oraz na międzynarodową rangę uroczystości były duże, Czasem taka presja bywa blokująca, tu okazała się mobilizująca – mówi PAP Łukasz Kowalski, autor logo obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
PAP: Jak doszło do tego, że został pan autorem logo obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej?
Łukasz Kowalski: Z prośbą o wykonanie oprawy całego wydarzenia zwróciła się do mnie scenograf Anna Mioduszewska. Pracowaliśmy razem wcześniej, miała do mnie zaufanie i wiedziała, w jakim stylu projektuję i zapewne to zdecydowało o zaproszeniu mnie do współpracy.
Łukasz Kowalski: Proces tworzenia w zasadzie odbywa się w podobny sposób. Oczywiście presja i poczucie odpowiedzialności z uwagi na delikatność tematu oraz na międzynarodową rangę uroczystości były tym razem większe. Czasem taka presja bywa blokująca, choć tu okazała się mobilizująca. Starałem się nie myśleć o randze wydarzenia, podejść do projektu standardowo i wykonać go jak najlepiej potrafię.
PAP: Jakie były wytyczne, którym musiał się pan poddać tworząc logo?
Łukasz Kowalski: Jedyną wytyczną było ciekawe przedstawienie cyfry 80. Było to dobre założenie i zawęziło krąg poszukiwań, dzięki czemu szybciej dotarliśmy do celu. Z drugiej strony była duża swoboda i ona też jest wskazana.
PAP: Skąd pomysł na tego typu logo? Ile wersji logo przygotowuje pan pracując nad czymś? Czy łatwiej skupić się na jednym dobrym pomyśle, czy tworzyć zarys wielu? Ile czasu trwała praca?
Łukasz Kowalski: Sama praca nad logo trwała około miesiąca. Powstało 10 różnych projektów odnoszących się do różnych symboli, również tych nie militarnych. Zwykle tak właśnie pracuję – nie fiksuję się na jednym pomyśle, ale staram się stworzyć kilka i najczęściej okazuje się, że ten pierwszy pomysł, który przyszedł do głowy, wcale nie jest tym najlepszym. Bywa, że między elementami zgromadzonymi podczas pracy odbywa się przyciąganie i łączą się ze sobą jak puzzle w układance. Wtedy jestem pewien, że powstaje dobry znak. Tutaj był to samolot i bomba, które idealnie wtopiły się w cyfrę.
PAP: Tworząc logo na tak ważną uroczystość zapewne czuje się inny ciężar, niż na przykład projektując logo lokalnej piekarni. Inaczej podchodził pan do tej pracy?
Łukasz Kowalski: Proces tworzenia w zasadzie odbywa się w podobny sposób. Oczywiście presja i poczucie odpowiedzialności z uwagi na delikatność tematu oraz na międzynarodową rangę uroczystości były tym razem większe. Czasem taka presja bywa blokująca, choć tu okazała się mobilizująca. Starałem się nie myśleć o randze wydarzenia, podejść do projektu standardowo i wykonać go jak najlepiej potrafię.
PAP: Przygotowywał się pan w jakiś specjalny sposób, przeglądał materiały archiwalne, może inspiracją były historie rodzinne?
Łukasz Kowalski: Przeglądając materiały archiwalne oglądałem wiele ilustracji, starych zdjęć. Jedyny wątek wojenny, jaki znam z historii mojej rodziny, dotyczy mojego dziadka. Został ranny podczas kampanii wrześniowej pod Stoczkiem Łukowskim. W wyniku postrzału stracił rękę. Czy ta historia odegrała rolę w tworzeniu tego konkretnego znaku? Pewnie w jakimś stopniu również.
PAP: Zaskoczył pana odbiór logo? Wielu chwaliło identyfikację wizualną uroczystości, logotyp chwalił prezydent oraz goście przybyli na uroczystości.
Łukasz Kowalski: Obserwuję dyskusje odnośnie wdrażanych projektów logotypów i wiem, że rzadko się zdarza, aby odbiór był tak jednoznacznie pozytywny, jak w tym przypadku. To mnie bardzo zaskoczyło. Dostałem masę wiadomości z gratulacjami od ludzi, których nie znam. Nie spodziewałem się, że odbiór będzie miał aż tak szeroką skalę i będzie tak pozytywny.
Łukasz Kowalski: Obserwuję dyskusje odnośnie wdrażanych projektów logotypów i wiem, że rzadko się zdarza, aby odbiór był tak jednoznacznie pozytywny, jak w tym przypadku. To mnie bardzo zaskoczyło. Dostałem masę wiadomości z gratulacjami od ludzi, których nie znam. Nie spodziewałem się, że odbiór będzie miał aż tak szeroką skalę i będzie tak pozytywny.
PAP: Obronił pan dyplom na ASP w Warszawie, w pracowni Grafiki Wydawniczej profesora Lecha Majewskiego z wyróżnieniem dziekańskim. Kiedy podjął pan decyzję o studiowaniu na ASP od razu myślał pan o projektowaniu graficznym, tworzeniu identyfikacji wizualnych?
Łukasz Kowalski: Nie od razu: Najpierw zdawałem na malarstwo, potem na wzornictwo przemysłowe. Nie dostałem się – może i dobrze, bo nie byłem pewny tych kierunków. Szukałem tego, co chcę robić. Ostatecznie, gdy już wdrożyłem pomysł zdawania na grafikę, zrozumiałem, że to dla mnie idealne miejsce. To jest dziedzina, w której odnalazłem się w pełni.
PAP: Tworzy pan w różnych stylach, to wynika z poszukiwania własnej drogi, czy z chęci zmierzenia się z różnymi wyzwaniami?
Łukasz Kowalski: Staram się nie zamknąć w jednej konwencji, która mnie wąską scharakteryzuje, ale moje prace mają cechy wspólne. Myślę, że widać moje zamiłowanie do poszukiwania formy, do zabawy linią. Bardzo lubię symetrię, ornament, projektowanie w obszarze grafiki wektorowej.
PAP: Co kryje się pod pojęciem „dobre logo”? Co jest ważne przy jego projektowaniu? Minimalizm, nie poddawanie się modzie, oryginalność?
Łukasz Kowalski: Każdy z tych elementów. Minimalizm to oczywiście dobra droga, choć nie jest to jedyne kryterium. Czasami warto ustąpić skrajnemu minimalizmowi, aby stworzyć znak unikalny. Ogromną sztuką jest dobór idealnych proporcji różnych składników: atrakcyjność wizualna, unikalność, ponadczasowość, a przy tym wszystkim poprawność techniczna. Niestety lub na szczęście, nie ma na to wzoru matematycznego. Co do mody, to nie powinno się bezkrytycznie patrzeć na trendy projektowe, bo one przemijają i siłą rzeczy logo się szybko starzeje. Na jakimś portalu zagranicznym, przeczytałem komentarz innego projektanta o moim logo: +to logo wygląda jak zerwane z łańcucha 30 lat temu, czemu my tego nie zrobiliśmy/+. Uśmiechnąłem się i uznałem to za duży komplement.
PAP: Czego wobec tego unikać, jakie nie powinno być logo?
Łukasz Kowalski: Najgorsze są loga nudne, niezapamiętywalne. Co po tym, że logo jest minimalistyczne, skoro nie spełnia swojego podstawowego zadania, czyli nie zapada w pamięć? W mojej pracy wielokrotnie otrzymywałem źle przygotowane loga, niespełniające technicznych i estetycznych standardów. Moim zadaniem miało być następnie opracowanie materiałów promocyjnych pod ten znak. O ile kwestie estetyczne można jakoś uzasadniać tym, że każdemu podoba się coś innego, to te techniczne usterki powodują całą lawinę problemów. Można to porównać do budowania domu z pominięciem fundamentu, w tym przypadku fundamentem jest logo, na którym budujemy cały wizerunek firmy. Słabe projekty są najczęściej tworzone z oszczędności, ale to złudna oszczędność. Bywa, że czasem trzeba rozebrać taką niestabilną konstrukcję do gołej ziemi i zacząć budować wizerunek marki od początku.
Łukasz Kowalski: Minimalizm to oczywiście dobra droga, choć nie jest to jedyne kryterium. Czasami warto ustąpić skrajnemu minimalizmowi, aby stworzyć znak unikalny. Ogromną sztuką jest dobór idealnych proporcji różnych składników: atrakcyjność wizualna, unikalność, ponadczasowość, a przy tym wszystkim poprawność techniczna. Niestety lub na szczęście, nie ma na to wzoru matematycznego.
PAP: Z jednej strony w Polsce wciąż widać pobłażliwe podejście do logotypów, przykłady koszmarków na reklamach ulicznych, a z drugiej - mamy wieloletnią historię znakomitych logotypów takich jak CPN, WARS czy Solidarność.
Łukasz Kowalski: Problem polega na tym, że Polacy przestali ufać specjalistom w projektowaniu. Obecnie za projektanta uważa się każdego, kto ma dostęp do programu graficznego. Zapominamy, że jest to dziedzina z ogromnym zapleczem wiedzy, a program graficzny to tak naprawdę tylko narzędzie, przydatne zresztą głównie na końcowym etapie prac. Dobry pomysł na logo często powstaje na skrawku papieru naszkicowany ołówkiem. Autorzy wymienionych przez pana znaków realizowali się również tworząc plakaty oraz inne formy artystyczne. To jest przyczyną ich sukcesu i ponadczasowych projektów. Twórczość ogólnoplastyczna wyzwoliła w nich swobodę warsztatową, swobodę w projektowaniu. Obecnie przyjęło się oddzielać kwestię projektowania od manualnych dziedzin sztuki. Z perspektywy studiów na ASP uważam jednak, że zajęcia przy sztaludze były bardzo ważne - wyzwalające odwagę i zachęcające do podejmowania działań spontanicznych.
PAP: Ma pan jakieś marzenie związane z projektem logo na jakąś uroczystość, dla instytucji?
Łukasz Kowalski: Konkretnych marzeń nie mam, ale lubię i chciałbym robić projekty duże, o szerokim zasięgu odbioru. Takie, które są dostrzegane i mają dużą siłę oddziaływania. Daje to poczucie wpływania na otaczającą rzeczywistość własnymi umiejętnościami.
PAP: Przyjąłby pan propozycję zaprojektowania logo na 90. lub setną rocznicę wybuchu II wojny światowej?
Łukasz Kowalski: Chętnie bym to zrobił. Chciałbym sam siebie zaskoczyć, to jest najtrudniejsze, ale daje największą satysfakcję.
Łukasz Kowalski jest absolwentem wydziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W 2013 r. obronił dyplom w pracowni Grafiki Wydawniczej profesora Lecha Majewskiego z wyróżnieniem dziekańskim. Specjalizuje się w projektowaniu logo i identyfikacji wizualnych, ale ma też na koncie projekty plakatów. Za swoje prace otrzymał nagrodę Złoty Debiut na 24 Międzynarodowym Biennale Plakatu w Wilanowie. Brał udział w wystawach w Polsce, ale też na Węgrzech, w Niemczech, Kolumbii oraz Chinach. Więcej informacji o autorze logo na www.lukaszkowalski.com.pl. (PAP)
autor: Wojtek Przylipiak
wbp/aszw/