Ich przygody i dokonania w niczym nie ustępują przygodom i dokonaniom lotników. Tyle że ich scenerią nie były rozświetlone słońcem podniebne przestworza, ale zimna, ponura głębia mórz – pisze o załogach okrętów podwodnych redaktor naczelny „Historii Do Rzeczy” Piotr Zychowicz.
Tematem najnowszego numeru miesięcznika „Historia Do Rzeczy” są działania polskich okrętów podwodnych w trakcie II wojny światowej. W momencie niemieckiej agresji Polska dysponowała flotą pięciu okrętów podwodnych. Zdaniem badacza marynistyki Mariusza Borowiaka niemiecka przewaga na Bałtyku sprawiała, że były one skazane na zagładę. „Pięć naszych okrętów podwodnych było cały czas tropionych i atakowanych z morza oraz z powietrza. Nasze okręty na Bałtyku prawie cały czas były pod wodą, tylko nocą wypływały na powierzchnię w celu przewietrzenia i naładowania akumulatorów” – podkreśla w rozmowie z Piotrem Włoczykiem. Dlatego zdaniem Mariusza Borowiaka już samo przetrwanie wszystkich okrętów świadczy o wielkich umiejętnościach polskich marynarzy i dowódców.
Do historii przeszła bohaterska odyseja ORP „Orzeł”, który po internowaniu w Tallinie uciekł do Wielkiej Brytanii. W cieniu legendarnego okrętu znajduje się podwodny stawiacz min ORP „Wilk”, który mimo ataków niemieckiego lotnictwa i fatalnego stanu technicznego, dzięki odwadze swojej załogi zdołał dopłynąć do Wielkiej Brytanii. „Mimo wczesnej godziny na wszystkich okrętach podniesiono bandery i załogi ustawiono wzdłuż burt i nadbudówek. W miarę jak mijaliśmy poszczególne jednostki, załogi, podnosząc czapki, krzyczały trzykrotnie hurra! I to na naszą cześć” – wspominał moment wejścia do portu Scapa Flow jeden z członków załogi „Wilka”. Paradoksalnie 22 września 1939 r. był ostatnim szczęśliwym momentem w dziejach okrętu, który, jak pisze Marcin Bartnicki, przez polskich marynarzy został uznany za „przeklęty”.
W historii polskiej floty szczególne miejsce zajmują jednostki walczące na Morzu Śródziemnym. Wśród nich była dwa okręty podwodne – ORP „Sokół” i ORP „Dzik”, które broniły kluczowej dla losów wojny w tym regionie Malty. „Były skuteczne. Anglicy nazwali je nawet terrible twins – strasznymi bliźniakami” – pisze Tomasz Stańczyk. Innym okrętem walczącym u wybrzeży śródziemnomorskiej wyspy był ORP „Kujawiak”. „Historia Do Rzeczy” publikuje wywiad ze światowej sławy archeologiem podwodnym Timmym Gambinem, który kilka lat temu współpracował z członkami udanej wyprawy poszukującej wraku polskiego niszczyciela eskortowego ORP „Kujawiak”. „To bardzo ważny okręt dla Polski z uwagi na bohaterstwo okazane przez załogę, dla aliantów, bo pomógł zaopatrzyć ważną bazę, ale także dla samych Maltańczyków, którzy w czasie wojny bardzo cierpieli i doceniali każdy transport z pomocą” – podkreśla maltański badacz. Wśród innych osiągnięć prof. Gambina jest między innymi odnalezienie wraku największego pancernika w historii, japońskiego „Musashi”, oraz wielu starożytnych wraków statków handlowych, które zatonęły u wybrzeży Malty.
Redakcja miesięcznika tradycyjnie wiele miejsca poświęca dziejom najbardziej zbrodniczego systemu ideologicznego w historii. Prof. Mikołaj Iwanow przybliża postać Ławrientija Berii i różne teorie na temat jego zagadkowej śmierci. W przeciwieństwie do swoich poprzedników na stanowisku szefa sowieckiego aparatu terroru bardzo długo utrzymywał się szczytach władzy ZSRS. Jak podkreśla prof. Mikołaj Iwanow, Beria zawdzięczał to przemyślanej strategii: budował własne stronnictwo bezwzględnie zaufanych współpracowników, gromadził materiały kompromitujące sowieckich przywódców i wzmacniał podległe mu wojska NKWD. Paradoksalnie po śmierci Stalina rozpoczął proces destalinizacji, który miał być znacznie szerszy, niż powierzchowne reformy Chruszczowa.
Walki o władzę były nie tylko domeną przywódców i despotów, ale również kobiet dążących do panowania nad imperiami. Szczególnie wiele takich historii dostarczają dzieje Bizancjum. Niektóre z nich wywodziły się z nizin społecznych, a w młodości zarabiały na życie prostytucją. Mimo to Teodora, żona Justyniana potrafiła odciąć się od swojej przeszłości. „Monarchini wypowiedziała nawet wojnę stołecznym burdelom i doprowadziła do ich zamknięcia. Największą pasją cesarzowej były rozdzierające imperium spory teologiczne, w których wzięła stronę monofizytów, tj. chrześcijan głoszących, że boska natura Chrystusa wchłonęła ludzką” – pisze Łukasz Czarnecki.
Pod koniec tego miesiąca nastąpi zmiana czasu na letni. Sięgającą XVIII wieku historię pomysłu „manipulowania” wskazówkami przypomina Tymoteusz Pawłowski. „William Willett, angielski inżynier, finansista i – co istotne – purytanin, nie mógł znieść, że gdy on rozpoczynał dzień pracy o wschodzie słońca – ok. godz. 4 – robotnicy jeszcze spali” – pisze autor. Idea czasu zmiany stała się powszechna za sprawą kryzysów, które wstrząsały światem w XX wieku. „Cały świat powrócił do okresowych zmian czasu w połowie lat 70., gdy po wojnie Jom Kippur ceny ropy naftowej wzrosły sześciokrotnie. W Polsce wprowadzono go w 1977 r. i do tej pory jest stosowany” – przypomina autor. Zdaniem autora większość argumentów przemawiających za dostosowywaniem czasu do pór roku zdezaktualizowała się w obliczu rozwoju współczesnej techniki. „Niegdyś na oświetlenie poświęcano niemal 40 proc. wyprodukowanej energii. Dzisiaj – 10 razy mniej, a co więcej, niemal tyle samo energii zużywają klimatyzatory” – podkreśla.
Zupełnie zapomnianą biografię przedwojennego pisarza i popularyzatora nauki Feliksa Burdeckiego. „Dnia pierwszego sierpnia o godzinie 12-tej w południe pięćdziesięciu czterech delegatów podpisało dokument Unji Europejskiej wraz z komentarzem wykonawczym ustalającym procedurę dokonania wielkiego dzieła. Odgłosy dzwonów obwieściły światu doniosłą chwilę historyczną” – pisał w profetycznej książce „Babel” opublikowanej w 1931 r. Burdecki przewidział również rozwój telewizji, podróże kosmiczne, sztuczne satelity oraz niemiecki i sowiecki atak na Polskę w 1939 r. W trakcie przewidzianej przez siebie wojny współpracował z Niemcami, między innymi publikując w stworzonej przez nich gazecie „Przełom”. Na jej łamach postulował walkę z sowietami i odstąpienie od postaw antyniemieckich. Jego postawa do dziś budzi liczne dyskusje. Ferdynand Goetel pisał o Burdeckim i innych pisarzach decydujących się na współpracę z Niemcami jako o „ludziach z głębszego podziemia”.
Postać zmarłego w zeszłym miesiącu premiera Jana Olszewskiego wspomina dyrektor Wojskowego Biura Historycznego prof. Sławomir Cenckiewicz. „Z perspektywy czasu cała operacja obalenia przez Lecha Wałęsę i jego koalicjantów rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 r. miała swój kontekst rosyjski” – stwierdza. W tym kontekście przypomina plany oczyszczenia polskiej armii z oficerów powiązanych ze służbami sowieckimi oraz dążenia obozu prezydenckiego do podpisania skrajnie niekorzystnego dla Polski traktatu z Rosją. Jego zdaniem oba te wydarzenia były wstępem do obalenia rządu premiera Jana Olszewskiego. Prof. Cenckiewicz przypomina również, że premier „określał prorosyjskie działania Wałęsy z 1992 r. jako akt zdrady stanu”.
Michał Szukała (PAP)