W ciszy i modlitwie przeszli w niedzielę pod miejsca pamięci na terenie b. getta warszawskiego mieszkańcy stolicy i duchowni różnych religii i wyznań. Marsz zakończono pod pomnikiem Umschlagplatz, skąd w 1942 r. Niemcy wywieźli do Treblinki ok. 300 tys. Żydów.
Trasa marszu zorganizowanego przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów biegła ulicami Zamenhofa, Dubois i Stawki. Modlitwom, w których uczestniczyli działacze społeczności polskich Żydów oraz licznie przybyli warszawiacy, przewodzili rabini oraz duchowni różnych wyznań chrześcijańskich.
Według naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha kończący niedzielny marsz pomnik stanowi symboliczny kres życia warszawskich Żydów. W rozmowie z PAP rabin przypomniał, że marsz modlitwy - będący częścią tzw. „Traktu pamięci i męczeństwa 1940-1943” - szedł drogą, którą w czasach niemieckiej okupacji pokonywały tysiące Żydów, mieszkańców getta, idących na śmierć.
Pierwszą – żydowską i chrześcijańską – modlitwę za poległych bojowników powstania w getcie, a także wszystkie ofiary Holokaustu, odmówiono pod Pomnikiem Bohaterów Getta przy ul. Zamenhofa, wzniesionym w 1948 r. w pobliżu miejsca pierwszych walk Żydów z Niemcami w zamkniętej dzielnicy. Pod monumentem znajdującym się przy nowo powstałym Muzeum Historii Żydów Polskich w piątek odbywały się centralne obchody 70. rocznicy wybuchu żydowskiego zrywu w getcie.
Spod Pomnika Bohaterów Getta uczestnicy marszu przeszli pod Kamień „Żegoty” usytuowany przy Drzewie Sprawiedliwych, gdzie oddali hołd Polakom narażających swe życie dla ratowania Żydów w czasie okupacji niemieckiej.
Następnym miejscem modlitw był położony niedaleko Kamień Pamięci Szmula Zygielbojma. Ten żydowski działacz Rady Narodowej RP w Londynie 12 maja 1943 r., na wieść o nieuchronnym upadku powstania w getcie oraz w proteście wobec braku reakcji Zachodu na Zagładę Żydów, popełnił samobójstwo. „Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce” – napisał w liście pożegnalnym Zygielbojm. Słowa te umieszczono na płycie przy kamieniu poświęconym jego pamięci.
W jego pobliżu, na rogu ulic Miłej i Dubois, znajduje się kopiec usypany na cześć Mordechaja Anielewicza, komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB), jednej z dwóch – obok Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW) – powstańczych formacji zbrojnych walczących w antyniemieckim zrywie. W miejscu kopca, pod przedwojennym adresem Miła 18, znajdował się w czasie walk bunkier, gdzie mieściło się dowództwo ŻOB-u z Anielewiczem na czele. Po wykryciu schronu 8 maja 1943 r. przez Niemców, żydowski dowódca i wielu jego podkomendnych prawdopodobnie popełniło zbiorowe samobójstwo, aby nie wpaść w ręce oprawców.
Spod Kopca Anielewicza modlący się przeszli pod kamień poświęcony Januszowi Korczakowi, polskiemu lekarzowi i pedagogowi żydowskiego pochodzenia, założycielowi – wraz ze Stefanią Wilczyńską – stołecznego Domu Sierot przy ul. Krochmalnej (obecnie ul. Jaktorowska).
„To był straszny czas (…) Można go łatwiej przeżyć, kiedy jesteśmy razem z przyjaciółmi – zarówno chrześcijanami, jak i wyznawcami judaizmu” – mówił Schudrich. Podkreślił, że widok ludzi w różnym wieku, różnych narodowości oraz religii wspólnie się modlących niesie nadzieję, że taka tragedia jak Holokaust już się nigdy nie powtórzy.
Ostatnim punktem marszu był pomnik Umschlagplatz przy ul. Stawki, przy którym odmówiono m.in. modlitwę Jana Pawła II za naród żydowski. W czasach getta w tym miejscu znajdowała się bocznica kolejowa, skąd Niemcy wywozili Żydów do obozu zagłady w Treblince. Znajdujący się w tym miejscy monument upamiętnia 300 tys. mieszkańców getta, których skierowano do komór gazowych w czasie tzw. wielkiej akcji likwidacyjnej trwającej od 22 lipca do 21 września 1942 r.
Według naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha kończący niedzielny marsz pomnik stanowi symboliczny kres życia warszawskich Żydów. W rozmowie z PAP rabin przypomniał, że marsz modlitwy - będący częścią tzw. „Traktu pamięci i męczeństwa 1940-1943” - szedł drogą, którą w czasach niemieckiej okupacji pokonywały tysiące Żydów, mieszkańców getta, idących na śmierć.
„To był straszny czas (…) Można go łatwiej przeżyć, kiedy jesteśmy razem z przyjaciółmi – zarówno chrześcijanami, jak i wyznawcami judaizmu” – mówił Schudrich. Podkreślił, że widok ludzi w różnym wieku, różnych narodowości oraz religii wspólnie się modlących niesie nadzieję, że taka tragedia jak Holokaust już się nigdy nie powtórzy.
Na cierpienie Żydów jako część polskiej historii zwróciła uwagę Marta Titaniec, sekretarz Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. „Chrześcijanie oraz Żydzi poprzez ciszę i wspólne czytanie psalmów łączą się pamięcią modlitewną z tymi, którzy tutaj żyli, walczyli i ginęli, a także z osobami, które upominały się o tragiczny los Żydów” – wyjaśniła PAP, dodając, że to właśnie m.in. modlitwa pomaga kształtować wspólną polsko-żydowską pamięć o dramatycznych wydarzeniach sprzed 70 lat. (PAP)
wmk/ amac/