Nakładem Muzeum Historii Polski ukazał się kolejny, piąty już tom serii „100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki”. Tym razem czytelnicy otrzymali wspomnienia drugiego prezydenta II RP Stanisława Wojciechowskiego z okresu młodości, I wojny światowej i pierwszego czterolecia niepodległej Polski.
W grudniu 2017 r. przypada 95. rocznica dramatycznych wydarzeń, które przyczyniły się do wyniesienia Stanisława Wojciechowskiego na najwyższy urząd niedawno odrodzonej Polski. Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza przez Eligiusza Niewiadomskiego sprawiło, że wybór jego następcy odbył się w atmosferze powagi i oburzenia wobec niedawnych wydarzeń. Stanisław Wojciechowski, mimo swoich związków z lewicą niepodległościową okazał się kandydatem popieranym lub przynajmniej tolerowanym przez wszystkie ugrupowania polityczne.
"Ponury cień padł na odradzającą się państwowość polską, na moralne podstawy naszego życia zbiorowego. Nienawiść wytwarza niepokój i nieład, rujnuje życie rodzin i państwa” – stwierdził zaprzysiężony prezydent w orędziu do narodu. Słowa tego krótkiego wystąpienia kończą wspomnienia opublikowane przez Muzeum Historii Polski. Nie poznamy więc losów Wojciechowskiego podczas sprawowania prezydentury zakończonej dramatycznym wydarzeniami maja 1926 r. i historyczną rozmową na Moście Poniatowskiego. Bez wątpienie jednak „Moje wspomnienia” są dziełem niezwykle ważnym zarówno dla historyków polityki i życia społecznego, jak i pasjonatów dziejów odzyskiwania niepodległości.
W 1938 r. Stanisław Wojciechowski opublikował pierwszą część „Moich wspomnień” w znanym wydawnictwie Książnica-Atlas. Druga część, opisująca wydarzenia od listopada 1918 r. do grudnia 1922 r. nigdy dotąd nie została w całości opublikowana drukiem. Zachowała się jedynie w rękopisie przekazanym w 1975 r. przez córkę prezydenta Zofię Wojciechowską-Grabską do zbiorów odbudowywanego Zamku Królewskiego.
Stanisław Wojciechowski urodził się w 1869 r. w Kaliszu, w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Wspomnienia przyszłego prezydenta rozpoczynają się w latach jego nauki szkolnej w rodzinnym mieście położonym przy granicy z Niemcami. Już na pierwszych kartach wspomnień można wyczuć atmosferę pogranicznego miasta ściśle kontrolowanego przez Rosjan. „Na zewnątrz Kalisz robił wrażenie wiernopoddańczego miasta” – pisze Wojciechowski. Wciąż jednak wśród jego mieszkańców bardzo mocna była pamięć o Powstaniu Styczniowym, ponieważ w okolicach tego miasta „walczyły oddziały Miśkiewicza, Parczewskiego, Taczanowskiego. Wszystko to rozbudziło w nowym pokoleniu gorące uczucia patriotyczne, których nie mogła wytępić szkoła rosyjska” – wspominał Wojciechowski.
Atmosfera rodzinnego miasta mogła mieć wpływ na jego postawę podczas studiów w Warszawie. W 1890 r. wstąpił w szeregi Związku Młodzieży Polskiej „Zet”. Szczególnie mocno w jego pamięci zapisał się kolejny rok, gdy przypadała setna rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja. „Najdonioślejszym czynem była manifestacja w stuletnią rocznicę Konstytucji 3 maja. Pociągnęła ona część starszego pokolenia, wbrew przestrogom kilku dzienników warszawskich i zapoczątkowała uznanie dnia 3 maja za święto narodowe” – podkreślał Wojciechowski.
We wspomnieniach z tego okresu przewijają się postaci kluczowe dla życia politycznego II RP. „Poznałem Romana Dmowskiego. […] Na pożegnanie jak starszemu bratu wyprawiliśmy mu ucztę na Stapferwegu, gdzie mieszkała większość braci z Zetu. Żadnych sporów programowych, nie było, a nastrój ducha był tak wesoły, że lokatorzy domu zaczęli przywoływać nas do porządku” – pisał o wydarzeniach z okresu pobytu w Szwajcarii. Interesującym wątkiem wspomnień Wojciechowskiego są opisywane przez niego dyskusje i spory ideowe pomiędzy starszym pokoleniem działaczy narodowych i socjalistycznych, takich jak Zygmunt Balicki, Bolesław Limanowski, Roman Dmowski oraz Józef Piłsudski. Tego ostatniego również poznał w latach 90. XIX w.
Po 1905 r. Wojciechowski organizował związki zawodowe i ruch spółdzielczy w Królestwie Polskim. W jego opinii ruch spółdzielczy miał tworzyć więzi społeczne i zwalczać egoizm, a nie wyłącznie sprzyjać rozwojowi gospodarczemu. Już przed I wojną światową cieszył się dużym autorytetem wśród mieszkańców Królestwa. Po wybuchu wojny został członkiem Centralnego Komitetu Obywatelskiego miasta stołecznego Warszawy. „W wojnie, która miała decydować o losach ziem polskich, nie mogłem być neutralny. Przeszłość wiązała mnie z Piłsudskim i jego towarzyszami, teraźniejszość dzieliła: oni wystąpili przeciw Rosji razem z Niemcami, a mnie nieomylny instynkt mówił, że zwycięstwo Niemiec to klęska Polski” – wspominał.
Wraz z dziesiątkami tysięcy Polaków został przez Rosjan ewakuowany na wschód, gdzie pomagał polskim wygnańcom i organizował życie społeczne. „Dziwnie zagadkowy był naród rosyjski, z którym sprzęgły nas losy wojny. Pod cienką warstwą cywilizacji europejskiej, narzuconą przez Piotra Wielkiego, a utrzymywaną przez biurokrację i inteligencję, zachowały się pierwotne instynkty Azjatów, ujawniające swój pęd niszczycielski przy cofaniu się z Polski” – pisał pod wrażeniem katastrofalnej ewakuacji i stosowanej przez Rosjan taktyki spalonej ziemi.
Wojciechowski miał okazję śledzić wydarzenia roku 1917. „Lud bratał się z kozakami, używanymi dotąd do jego poskramiania. Nic już nie stało na przeszkodzie swobodnego wyrażania woli narodu rosyjskiego. Jaką się ona okaże? Kto ją będzie wyrażać i wykonywać” – opisywał wydarzenia rewolucji lutowej.
Kolejne lata to czas budowy odrodzonego państwa. Wojciechowski od pierwszych dni istnienia II RP włączył się w życie polityczne, między innymi jako minister spraw wewnętrznych i faktyczny premier pod nieobecność przebywającego w Paryżu Ignacego Jana Paderewskiego. „On jeden bodajże z gabinetu posiadał autorytet wobec sejmu, któremu umiał się przeciwstawić, gdy trzeba było” – pisał cytowany we wstępie marszałek Maciej Rataj. Umiejętności zjednywania przedstawiciela wielu nurtów życia politycznego oraz dotychczasowe zasługi sprawiły, że w grudniu 1922 r. został wybrany drugim prezydentem w polskiej historii.
Po wycofaniu się z życia politycznego w 1926 r. krytykował rządy sanacji. Został profesorem w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego; prowadził także Spółdzielczy Instytut Naukowy. Lata niemieckiej okupacji przeżył w Warszawie. Po Powstaniu Warszawskim trafił do obozu przejściowego w Pruszkowie. Stanisław Wojciechowski zmarł 9 kwietnia 1953 roku w Gołąbkach (dziś w granicach Warszawy). Jego grób znajduje się na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Syn prezydenta, Edmund Wojciechowski, adwokat, został aresztowany przez Niemców, ponieważ był jednym z członków palestry, którzy odmówili wykreślenia Żydów z list adwokatów. Trafił do obozu Auschwitz, gdzie zmarł. Córka Zofia wyszła za mąż za Władysława Jana Grabskiego, publicystę i pisarza, syna premiera Władysława Grabskiego.
„Prezydenta Wojciechowskiego uważano powszechnie za człowieka nadzwyczaj prawego i uczciwego, dorastającego przy tym do zajmowanego stanowiska. W krótkim też czasie potrafił on też zdobyć sobie szacunek niemal u wszystkich” – pisał o prezydencie Wincenty Witos.
Ze wspomnień samego Wojciechowskiego wyłania się znacznie bardziej wielowymiarowy obraz. Prezydent jawi się jako człowiek pochłonięty pracą na rzecz Polski, zarówno w wymiarze politycznym jak i społecznym, jako twórca ruchu spółdzielczego. Mimo niewątpliwych zasług dla ruchu niepodległościowego i kształtu II RP Wojciechowski wydaje się być najbardziej zapomnianym z prezydentów II RP, którzy pełnili ten urząd w Warszawie. „Przeciwnik piłsudczyków, antypatia katolików i marksistów, nie miał szans na dobrą opinię, a że nie zrobił nic złego i spektakularnego zarazem, obdarzono go opinią człowieka naiwnego, nieudolnego, biernego, oderwanego od rzeczywistości, wręcz śmiesznego i niegodnego dłuższych deliberacji” – pisze cytowany we wstępie historyk Piotr Wróbel.
Edycja jego wspomnień przygotowana przez Muzeum Historii Polski może być traktowana jako nadrobienie dotychczasowych braków polskiej historiografii oraz docenienie dorobku prezydenta Stanisława Wojciechowskiego.
„Moje wspomnienia” Stanisława Wojciechowskiego ukazały się nakładem Muzeum Historii Polski, pod redakcją Jerzego Łazora.
Michał Szukała (PAP)