Były kanclerz RFN Willy Brandt był postacią fascynującą, która na trwałe do europejskiej polityki wprowadziła moralne pytania - powiedział redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik podczas dyskusji "Willy Brandt - kierunki na przyszłość". Dyskusja, w której wziął udział także premier Brandenburgii Matthias Platzeck, odbyła się z okazji ukazania się książki Petera Merseburgera "Willy Brandt 1913-1992. Wizjoner i realista".
Zdaniem Michnika, dla polskiego czytelnika ta książka będzie niezwykłym źródłem wiedzy o sytuacji duchowej niemieckiego socjaldemokraty, który jako młody chłopak zaangażował się w ruch socjaldemokratyczny, przeciwstawiający się rasizmowi. Jak mówił, Brandt wybrał los człowieka zbuntowanego przeciwko nazizmowi, stał w obliczu wielu dylematów lat 30., w tym m.in. stosunku do Adolfa Hitlera.
Michnik porównał Brandta do czeskiego prezydenta Vaclava Havla. "Tak jak dla Havla bajka się skończyła jak został prezydentem, tak dla Brandta problemy się zaczęły jak został kanclerzem" - mówił. Wówczas rozpoczął się konflikt wizjonera, moralisty z "realpolitik" - podkreślił.
"Willy Brandt to jest to pokolenie socjaldemokratów, które musiało odpowiedzieć na najbardziej sprzeczne wewnętrznie konflikty swojego czasu" - mówił.
Michnik porównał Brandta do czeskiego prezydenta Vaclava Havla. "Tak jak dla Havla bajka się skończyła jak został prezydentem, tak dla Brandta problemy się zaczęły jak został kanclerzem" - mówił. Wówczas rozpoczął się konflikt wizjonera, moralisty z "realpolitik" - podkreślił.
Redaktor naczelny "GW" nawiązał do gestu jaki Brandt wykonał 7 grudnia 1970 roku. Wówczas niemiecki polityk oddał hołd żydowskim ofiarom II wojny i klęknął przed Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie. W ocenie Michnika, ten gest można interpretować na wiele sposobów. Jak mówił, był to gest imponujący, który miał duże znaczenie moralne. On osobiście odebrał to jako spoliczkowanie komunistów. Dodał, że Brandt klęknął, by wypowiedzieć cały ból człowieczeństwa.
Wspominał, że miał okazję rozmawiać z Brandtem w 1989 roku i powiedział mu wówczas, że pamięta jego gest przed pomnikiem ofiar getta. Według Michnika, wówczas w Polsce była straszna atmosfera, a oddanie hołdu ofiarom getta przez Brandta było jak "błysk". "Takiego Brandta zapamiętam, z jego wirażami, zakrętami, pomyłkami. To jest polityk, który wprowadził na trwałe do europejskiej polityki pewne moralne pytania, nawet jeśli odpowiedzi nie zawsze wytrzymały próbę czasu" - powiedział Michnik.
Z kolei Platzeck wspominał, że poznał Brandta będąc młodym politykiem w 1990 roku i jeszcze przed spotkaniem z nim żywił do niego szacunek i uwielbienie. Jak mówił, czasami bywa tak, że jak już się pozna daną osobę, to rzeczywistość nie odpowiada ideałowi, a w przypadku Brandta jego uwielbienie do b. kanclerza jeszcze bardziej wzrosło.
Platzeck mówił, że b. kanclerz był kimś wyjątkowym, podziwianym i kochanym przez ludzi. Niemiecki polityk również nawiązał do gestu, który Brandt wykonał przed Pomnikiem Bohaterów Getta. W jego ocenie, za ten czyn Brandtowi należy się wielki szacunek. Taki szacunek - dodał - pojawił się wówczas ze strony ludzi niezaangażowanych politycznie. Jak mówił, b. kanclerz "był daleko od wojny, nie był podejrzany, ale zrobił to w imieniu innych".
Przed rozpoczęciem dyskusji książkę zaprezentował dyrektor Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy'ego Brandta Krzysztof Ruchniewicz. Powiedział, że jest to wyjątkowa biografia, wyjątkowego człowieka, która ma wypełnić lukę w wiedzy o najnowszej historii Niemiec.
Biografia Brandta - zdaniem Ruchniewicza - może być dobrym punktem wyjścia do rozważań m.in. o sposobach uprawiania polityki, moralnej postawie polityka oraz granicach jego odpowiedzialności, odwadze podejmowania decyzji. Jak mówił, b. kanclerz jest postacią, którą można uznać za wzór postawy wobec totalitaryzmu oraz demokracji.
Autorem biografii jest ceniony niemiecki dziennikarz Peter Merseburger. Książka w Niemczech ukazała się w 2002 roku. (PAP)
joko/ la/ jra/