W Hajnówce odbyły się w sobotnie południe społeczne uroczystości upamiętniające ofiary pacyfikacji w 1946 r. kilku wsi z okolic Bielska Podlaskiego, dokonanej przez oddział podziemia niepodległościowego pod dowództwem Romualda Rajsa „Burego”.
Uroczystość to inicjatywa społeczników i mieszkańców. Jest odpowiedzią na marsz środowisk narodowych, który z okazji Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych przejdzie tego dnia ulicami miasta.
Marsz, organizowany od czterech lat m.in. przez ONR, od początku wzbudza w Hajnówce emocje, bo upamiętnia m.in. właśnie kpt. Romualda Rajsa, a ofiary pacyfikacji z 1946 r., podobnie jak duża część mieszkańców Hajnówki, były osobami prawosławnymi pochodzenia białoruskiego.
W ramach akcji "Wiecznaja Pamiat'/Wieczna Pamięć", która była też organizowana przed rokiem, przy pomniku poświęconym ofiarom wojen, przemocy i represji, usytuowanym w pobliżu Urzędu Miasta w Hajnówce, odczytane zostały nazwiska ofiar pacyfikacji, modlono się w ich intencji i zapalono znicze.
Wcześniej modlitwa za zmarłych (panichida) została odmówiona w hajnowskiej cerkwi Jana Chrzciciela. Nad ulicą w pobliżu urzędu zawisł baner ze słowami "Trzeba skończyć z tą nienawiścią", nawiązującymi do wypowiedzi dominikanina o. Ludwika Wiśniewskiego z pogrzebu zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Przemawiająca w imieniu organizatorów uroczystości Alina Krutel mówiła – nawiązując do rocznicy pacyfikacji – że to "trudny czas". "I nie chodzi o to, że to bolesna rana, zbrodnia wymierzona w naszych przodków. Każdy naród ma takie rany w swojej historii i każdy naród powinien móc je w spokoju opłakać i o nich pamiętać, bo to część naszej tożsamości" – mówiła przy pomniku.
Podkreślała, że "zadaniem każdej społeczności, oprócz pamiętania, jest też zrozumienie i przebaczenie, by przeszłość nie dzieliła, nie tworzyła wrogości na przyszłość". "Od lat próbujemy to robić, dlatego, choć rocznica pacyfikacji zawsze jest smutna, nauczyliśmy się przeżywać ją spokojnie i godnie" – mówiła Krutel.
"Trudno nam jednak znieść to, że od kilku lat co roku, w lutym, z całej Polski przyjeżdżają do nas ci, którzy z niejasnych dla nas powodów chcą nas obrażać, znieważają pamięć naszych przodków, maszerują przez Hajnówkę i powiewają sztandarami z wizerunkiem tego, który mordował naszych rodziców, nasze babcie, naszych dziadków" – powiedziała.
Pytała, czy można wtedy milczeć? "Są sytuacje, w których milczenie jest kłamstwem. Dlatego bądźmy tego dnia razem, rozmawiajmy, pielęgnujmy pamięć o naszej przeszłości, dbajmy o wspólnotę, którą tworzymy. Wierzymy, że ta wspólnota da nam siłę. Dzięki niej łatwiej będzie nam ustrzec się od nienawiści wobec tych, co nas znieważają" – powiedziała na zakończenie.
Według szacunków policji w spotkaniu przy pomniku wzięło udział około stu osób. Wśród mieszkańców było widać m.in. burmistrza Hajnówki, polityków SLD, Partii Razem i Platformy Obywatelskiej, byli też aktywiści ruchu Obywatele RP, część z białymi różami w rękach.
IV Hajnowski Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych rozpocznie się wczesnym popołudniem. Burmistrz Hajnówki Jerzy Sirak próbował administracyjnie zakazać jego organizacji, ale sąd ten zakaz uchylił. Na początku lutego specjalne stanowisko przyjęła także Rada Miasta Hajnówki, która sprzeciwiła się honorowaniu Romualda Rajsa "Burego", a marsz określiła jako "prowokację". Podkreślano wówczas, że wielu mieszkańców Hajnówki ma w rodzinach bliskich ofiar, a pamięć o wydarzeniach z 1946 r. jest wciąż bolesna.
Na skwerze Dymitra Wasilewskiego, gdzie zorganizowano uroczystości, można oglądać w sobotę wystawę, która powstała w ramach projektu "Nasza Pamięć" Białoruskiego Towarzystwa Historycznego i Fundacji Kamunikat.org, o historii powojennych stosunków polsko-białoruskich w Podlaskiem. Wystawa dokumentuje miejsca pamięci ofiar pacyfikacji w 1946 r. białoruskich wsi Zanie, Zaleszany, Końcowizna, Szpaki i Wólka Wygonowska.
Pion śledczy IPN, który prowadził śledztwo dotyczące tej pacyfikacji, przyjmuje, że ofiar było 79 (według członków społecznego komitetu rodzin – o trzy więcej), w tym 30 furmanów, z których usług oddział korzystał, przemieszczając się po okolicy. Wśród ofiar były także dzieci. IPN przyjął kwalifikację prawną tej zbrodni jako ludobójstwo. W 2005 r. umorzył śledztwo m.in. dlatego, że po wojnie prawomocnie zakończyło się postępowanie wobec części sprawców, inni już nie żyli, a pozostałych nie udało się ustalić.
Kpt. Romuald Rajs "Bury" został po wojnie skazany na śmierć przez rozstrzelanie. W 1995 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego unieważnił wyroki śmierci wobec niego i jego zastępcy Kazimierza Chmielowskiego. Obaj skazani zostali wtedy zrehabilitowani. (PAP)
Autor: Izabela Próchnicka, Robert Fiłończuk
kow/ rof/ joz/