Niemieckie Muzeum Historyczne (DHM) w Berlinie musi zwrócić prawowitym właścicielom zrabowaną przez nazistów kolekcję plakatów - orzekł w piątek Trybunał Federalny w Karlsruhe. Według sądu nawet wypłacenie odszkodowania nie wpłynęło na zmianę praw własności.
O zwrot cennej kolekcji blisko 4200 plakatów walczył żyjący w USA Peter Sachs. Jego ojciec, berliński dentysta Hans Sachs zgromadził blisko 12 tys. różnego rodzaju plakatów; były wśród nich dzieła Wassilego Kandinskiego, Maxa Pechsteina czy Otto Dixa.
Rodzina Sachsów została aresztowana w czasie pogromu Żydów w noc kryształową w 1938 r. Krótko potem zdołali jednak wyemigrować do USA, a przed wyjazdem Sachs przekazał swoją kolekcję pod pieczę bankiera Richarda Lenza. Zbiory zostały jednak skonfiskowane przez Ministerstwo Propagandy Rzeszy, a po wojnie zaginęły.
Rodzina Sachsów została aresztowana w czasie pogromu Żydów w noc kryształową w 1938 r. Krótko potem zdołali jednak wyemigrować do USA, a przed wyjazdem Sachs przekazał swoją kolekcję pod pieczę bankiera Richarda Lenza. Zbiory zostały jednak skonfiskowane przez Ministerstwo Propagandy Rzeszy, a po wojnie zaginęły.
W 1961 r. w ramach rekompensaty za utracone dzieła sztuki Hans Sachs otrzymał od ówczesnych władz RFN 225 tys. marek niemieckich. Część kolekcji odnalazła się późnej we wschodnim Berlinie w d. NRD i po zjednoczeniu Niemiec została włączona do zbiorów DHM. Hans Sachs zmarł w 1974 r. Dopiero w 2005 r. jego spadkobierca podjął próby odzyskania dzieł, których wartość szacowana jest na ponad 4 mln euro.
Piątkowe orzeczenie sądu najwyższej instancji kończy wieloletni spór rodziny Sachs z DHM. Jak uznał Trybunał Federalny, fakt, że właścicielowi wypłacono odszkodowanie za utracone zbiory, wynikał z tego, iż kolekcję uznano za zaginioną. Sachs zachował prawo własności, a po odnalezieniu dzieł należało postąpić według zasady, że zwrot dóbr ma pierwszeństwo przed rekompensatą.
Inna decyzja utrwaliłaby stan rzeczy, będący wynikiem narodowosocjalistycznego bezprawia - uznał trybunał. (PAP)
awi/ ro/