Marzec '68 łączył w sobie elementy antysemityzmu, buntu pokoleniowego, zazdrości i pokracznego rozrachunku ze stalinizmem - powiedział Prof. Włodzimierz Borodziej podczas debaty - "Rozmowa pokoleń", która odbyła się w czwartek na Uniwersytecie Warszawskim.
W debacie „Marzec 1968 dziś. Rozmowa pokoleń” wzięli udział świadkowie wydarzeń Marca '68 oraz pracownicy i studenci UW, którzy zajmowali się tymi wydarzeniami naukowo.
Prof. Włodzimierz Borodziej powiedział, że wydarzenia Marca '68 są dla niego m.in. przedmiotem badań, który składa się "z dwóch odrębnych wątków". Mniej ciekawym - jak mówił - jest walka o władzę w kierownictwie PZPR, która jest niewątpliwie jednym z mechanizmów, który to wszystko napędzał.
"Ja się kiedyś zajmowałem tym, jak wyglądała wiosna 1968 roku w Ministerstwie Spraw Zagranicznych PRL. W MSZ, który miał taką szczególną aurę lukratywności, ekskluzywności czy wyjątkowości ten marzec miał przebieg wyjątkowo gwałtowny. Był erupcją nienawiści do góry, do starszych, przełożonych, wzbogaconych po pracy na placówkach. Łączył w sobie elementy antysemityzmu, buntu pokoleniowego, zazdrości i pokracznego rozrachunku ze stalinizmem. Przede wszystkim był próbą odblokowania systemu awansów, który z racji tego, że od 12 lat rządził Gomułka, nie funkcjonował" - mówił Borodziej.
Według niego najważniejszym skutkiem awansów w MSZ po Marcu '68 ludzi, którzy "mieli wtedy po 37-38 lat", nie tylko w tym resorcie, było to, że rządzili oni w Polsce do 1989 roku.
Anna Dobrowolska, studentka Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych UW, powiedziała, że Marzec '68 to przede wszystkim "solidarność i autonomia". "Kiedy myślimy o tym wiecu, który się tu odbył 50 lat temu, trzeba powiedzieć, że był to wiec solidarności z usuniętymi studentami, relegowanymi z uczelni niezgodnie z prawem" - mówiła.
"Nie można zapominać, że był to odruch studenckiej solidarności, z której powinniśmy być dumni. Osobiście czuję, że jest to dziedzictwo, do którego, jako studentka UW, chciałabym się odwoływać" - dodała.
Dobrowolska oceniła, że w kontekście wydarzeń Marca'68 złamaniem autonomii uniwersytetu było wejście milicji na teren UW, który określiła jako "przestrzeń pewnej wolności i debaty - szczególnie w tamtych czasach".
W opinii prof. Karola Modzelewskiego Marzec'68 jest dziś "przedmiotem polityki historycznej". "To jest podporządkowanie historii wymogom politycznej propagandy. Bardzo bym chciał, żebyśmy się postarali z tego podporządkowania jakoś wywikłać" - zachęcał.
Prof. Małgorzata Szpakowska zaznaczyła, że bardzo lubi "czytać powieści popularne". "Od czasu do czasu wyczytuję różne rzeczy w tych powieściach, które nie do końca były intencjami autorów. Czymś takim jest pamięć o roku '68, która pojawia się jako coś przerażającego. Jest to w tym głównym nurcie literatury straszak, smok wawelski, coś strasznego. Jakiś taki potworny ruch, który przeszedł przez Amerykę, niemal jak obecnie w Polsce potwór gender - coś, co dla prawicy, która pisze takie książki, jest uosobieniem zła. Dla mnie jest to zdumiewające, że prawica usiłuje sobie kupić Marzec" - oceniła Szpakowska.
W ocenie dr Karoliny Wigury "im więcej ktoś wie, im więcej ktoś widział, tym mniej mówi" o wydarzeniach z 1968 r. "Marzec to dla mnie historia utraty. Ja myślę, że studiując na tym uniwersytecie, zawsze wiedzieliśmy, że ich (osób pochodzenia żydowskiego) nie ma. Oni wyjechali. Wielu z nas szukało ich potem. Jechaliśmy do Leeds, Oksfordu, Genewy, Paryża i szukaliśmy ich. Tam ich znajdowaliśmy, ale wciąż jeszcze do końca nie wiedzieliśmy, dlaczego ich nie ma. Już coś słyszeliśmy, ale do końca nie wiedzieliśmy. W pewnym sensie ja na ten marzec - na 50. rocznicę - czekałam 20 lat" - powiedziała dr Wigura.
Na debacie obecni byli m.in. studenci UW z 1968 r. - ambasador Izraela Anna Azari, były premier Włodzimierz Cimoszewicz oraz były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński.
50 lat temu, 8 marca 1968 r., odbył się wiec protestacyjny studentów UW w związku ze zdjęciem przedstawienia "Dziadów" w Teatrze Narodowym oraz relegowaniem z uczelni Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Stało się to początkiem tzw. wydarzeń marcowych, czyli buntu młodzieży, a jednocześnie kryzysu politycznego związanego z walką frakcyjną wewnątrz PZPR, rozgrywaną w atmosferze antysemickiej i antyinteligenckiej propagandy.
W wyniku tego w latach 1968-1969 z Polski wyemigrowało kilkanaście tys. Żydów bądź osób pochodzenia żydowskiego. Wśród nich było m.in. ok. 500 pracowników naukowych, ok. 1000 studentów, a także dziennikarze, filmowcy, pisarze i aktorzy. W tym czasie wyjechało również ok. 200 byłych pracowników „bezpieki” i Informacji Wojskowej, odpowiedzialnych za zbrodnie stalinowskie. (PAP)
autor: Maciej Puchłowski
pmm/ itm/