Napisy "Bóg, honor, ojczyzna" i korona na głowie orła, umieszczone bez zezwolenia na PRL-owskim Pomniku Bohaterów Ziemi Białostockiej, zostaną tam na stałe - poinformował w czwartek prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. Pod koniec września ubiegłego roku nowe elementy na pomniku umieścili przedstawiciele kilku organizacji, m.in. członkowie Klubu Więzionych, Internowanych i Represjonowanych oraz Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego.
W dzień, nie niepokojeni przez nikogo, użyli do tego celu podnośnika i na pionowych elementach pomnika, kilka metrów nad ziemią, umieścili pionowe napisy, a na głowie orła, który zwieńcza postument - koronę.
Prezydent Truskolaski powiedział w czwartek dziennikarzom, że podjęto decyzję o pozostawieniu tych elementów na stałe, bo ani prokuratura, ani policja nie widzą w tym działań bezprawnych. Wytłumaczył, że prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia w tej sprawie, a policja w przesłanym do prezydenta piśmie napisała, że "czyn nie zawiera znamion wykroczenia".
Mówił, że autor projektu pomnika, prof. Bohdan Chmielewski nie zgodził się, żeby wprowadzić zmiany do projektu i umieścić w nim napisy, zgodził się jedynie na projekt korony, jednak ostatecznie go nie zrobił.
Dodał, relacjonując rozmowę z prof. Chmielewskim, iż ten zapowiedział, że nie będzie występował na drogę prawną przeciwko osobom, które napisy i koronę na pomniku umieściły.
Truskolaski przypomniał, że po incydencie trwały negocjacje między władzami miasta i komitetem społecznym, który napisy umieścił, ale - jak przyznał - nie osiągnięto porozumienia. Jednak w związku z opiniami policji i prokuratury, a także stanowiskiem autora projektu pomnika "nie widzi podstaw, żeby miasto podejmowało dalsze działania w tym kierunku".
Pomnik ma ok. 20 metrów wysokości, powstał w latach 70. ub. wieku i jest poświęcony "Bohaterom Ziemi Białostockiej poległym w walce o Polskę Ludową". Stoi w centrum miasta, obok budynku wydziałów humanistycznych Uniwersytetu w Białymstoku, w przeszłości siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
"W związku z tym ten stan, który jest w tej chwili, pozostanie" - dodał. Powiedział, że nie pochwala tego typu działań, a jego decyzja, o tym by napisy jednak pozostawić, na pewno będzie budzić emocje.
"Jednak, jak się okazuje w tym wypadku, treści, które zostały umieszczone na tym napisie, treści historyczne, treści odwołujące się do bardzo ważnych wartości dla narodu polskiego +Bóg, honor, ojczyzna+ są tak znamienne, że żaden z organów do tego uprawnionych przeciwko tym treściom nie występuje, nie występuje też w stosunku do czynu, który został popełniony" - powiedział.
Przedstawiciele społecznego komitetu są zadowoleni z decyzji władz Białegostoku. Mieczysław Rutkowski ze Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego uważa, że są z niej zadowoleni także mieszkańcy miasta.
Pomnik ma ok. 20 metrów wysokości, powstał w latach 70. ub. wieku i jest poświęcony "Bohaterom Ziemi Białostockiej poległym w walce o Polskę Ludową". Stoi w centrum miasta, obok budynku wydziałów humanistycznych Uniwersytetu w Białymstoku, w przeszłości siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Umieszczenie napisów odbyło się w ramach akcji "odkomunizowania pomnika". Organizatorzy akcji tłumaczyli wówczas, że takie zmiany proponowali już wcześniej, ale nie uzyskali na to zgody. W ich ocenie pomnik to m.in. symbol sowieckiego ucisku, a podobne są w Polsce demontowane.
Gdy dzień po akcji umieszczenia napisów zastępca prezydenta miasta Aleksander Sosna zapowiedział w mediach, że napisy zostaną usunięte, przez prawie dobę grupa osób pilnowała tego miejsca. Akcję zawieszono po zapowiedzi, że nie będzie "rozwiązań siłowych" do momentu oceny zdarzenia przez prokuraturę.
Po incydencie władze miasta zawiadomiły prokuraturę o tym, co się wydarzyło, nie podając jednak kwalifikacji prawnej. Prokuratorzy ocenili sami, że można przyjąć podejrzenie zniszczenia mienia, a do takiej kwalifikacji potrzebny jest wniosek o ściganie.
Zawiadomili o tym magistrat, ale prezydent Białegostoku, jako osoba uprawniona, nie zdecydował się złożyć jednak takiego wniosku. Prokuratura odmówiła więc wszczęcia postępowania.
Władze tłumaczyły wówczas, że trwają rozmowy w tzw. grupie roboczej między przedstawicielami magistratu i komitetu społecznego i nie będzie wniosku o ściganie za zniszczenie mienia - do czasu ich zakończenia.(PAP)
swi/ rof/ abe/ gma/