Niemieccy komentatorzy piszą w niedzielę w superlatywach o zmarłym dzień wcześniej byłym prezydencie Richardzie von Weizsaeckerze, nazywając go „pierwszym obywatelem narodu” i „republikańskim monarchą”; zwracają też uwagę na jego sympatię do Polski.
Weizsaecker jako głowa państwa uznał, że „zbiorowy los oznacza też zbiorową winę (Niemców), wspólną odpowiedzialność za hitlerowską dyktaturę, wojnę i zagładę Żydów” – czytamy w niedzielnym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ("FAS"). Weizsaecker podniósł „pamięć i uznanie własnej winy do rangi racji stanu” – podkreśla autor komentarza Peter Carstens.
Postawa prezydenta umożliwiła zmianę nastawienia europejskich sąsiadów, w tym nawet ZSRR, do RFN – czytamy w „FAS”. Komentator przypomina, że Weizsaecker jako oficer 9. pułku piechoty - „jednostki o bogatej pruskiej tradycji" - brał udział w niszczycielskiej wojnie przeciwko Polsce i ZSRR. „Pamięć o umieraniu i zabijaniu zawsze od tego czasu mu towarzyszyła” – przytacza słowa byłego prezydenta komentator. Sprawując urząd prezydenta, Weizsaecker pełnił funkcję „republikańskiego monarchy”, działając ponad podziałami partyjnymi.
Wola porozumienia i pojednania, szczególnie z Polską, współtworzyła „fundament zaufania”, dzięki któremu kanclerz Helmut Kohl mógł w 1990 roku doprowadzić do zjednoczenia Niemiec – czytamy w „FAS”.
Weizsaecker jako głowa państwa uznał, że „zbiorowy los oznacza też zbiorową winę (Niemców), wspólną odpowiedzialność za hitlerowską dyktaturę, wojnę i zagładę Żydów” – czytamy w niedzielnym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ("FAS"). Weizsaecker podniósł „pamięć i uznanie własnej winy do rangi racji stanu” – podkreśla autor komentarza Peter Carstens.
„Der Spiegel” nawiązuje do przemówienia Weizsaeckera w Bundestagu z okazji 40. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Podkreśla, że jego słowa „weszły na zawsze do annałów niemieckiej historii”. Przypominając, że prezydent powiedział wówczas, iż 8 maja 1945 roku był dla Niemców „zarówno katastrofą, jak i wyzwoleniem”, komentator pisze, że słowa te „wyzwoliły Niemców”.
„Der Spiegel” wskazuje na różnice dzielące Weizsaeckera i Kohla. „Weizsaecker był pod względem kulturowym i intelektualnym całkowitym przeciwieństwem Kohla” – ocenia komentator. Obaj politycy nie cierpieli się, a ich animozje przekształciły się w resentymenty – czytamy w „Spieglu”. Przejawem tego sporu był zarzut ze strony Weizsaeckera, że Kohl jest „opanowany przez żądzę władzy”.
Zdaniem „Die Welt” Weizsaecker – podobnie jak Willy Brandt - był w oczach europejskich sąsiadów Niemiec "symbolem demokratycznego zwrotu i oczyszczenia Niemiec po upadku i barbarzyństwie w czasach III Rzeszy". Dziennik pisze, że jego „pełne wyczucia wystąpienia” demonstrowały narodom wschodnioeuropejskim, że zjednoczenie Niemiec nie stanowi niebezpieczeństwa, a zaufanie, jakim się cieszył, opierało się na opinii, iż jest niezależnym i niedogmatycznym politykiem.
Dowodem na to była m.in. postawa w trakcie procesu ratyfikacji umów RFN z Polską i ZSRR w 1972 roku. To on – zdaniem „Die Welt” – przyczynił się w decydującym stopniu do tego, że partie chadeckie CDU i CSU po długim oporze wstrzymały się w Bundestagu i Bundesracie od głosu, umożliwiając ratyfikację umów.
Jak podkreśla „Die Welt”, to dzięki Weizsaeckerowi doszło do „zmiany paradygmatu w rozliczeniach z III Rzeszą”. To prezydent sprzeciwił się „próbom pomijania, negowania i relatywizowania” brunatnej przeszłości – czytamy w „Die Welt”.
Nawiązując do przemówienia z okazji 40. rocznicy zakończenia wojny, autor komentarza Richard Herzinger zauważa, że wystąpienie prezydenta było „wirtuozerskim balansowaniem na równoważni”. Weizsaecker bez ogródek nazwał po imieniu zbrodnie nazistowskie, ale równocześnie upamiętnił cierpienia Niemców będące skutkiem totalnej klęski w 1945 roku. Prezydent zaliczył Niemców do narodów, które były uciemiężone przez nazistowski system – przypomina krytycznie „Die Welt”.
Richard von Weizsaecker zmarł w sobotę w Berlinie w wieku 94 lat. Polityk CDU sprawował najwyższy urząd w państwie – najpierw w RFN, potem w zjednoczonych Niemczech - przez dwie kadencje w latach 1984-1994. Wcześniej był m.in. burmistrzem Berlina Zachodniego.
W uznanym powszechnie za historyczne przemówieniu z okazji 40. rocznicy zakończenia II wojny światowej 8 maja 1985 roku napiętnował bez ogródek niemieckie zbrodnie wojenne, określając zakończenie wojny mianem „dnia wyzwolenia” dla Niemców. "8 maja był dniem wyzwolenia. Uwolnił nas wszystkich od pogardzającej człowiekiem narodowosocjalistycznej dyktatury" - powiedział wówczas prezydent.
Uroczystość żałobna odbędzie się 11 lutego w protestanckiej katedrze Berliner Dom w Berlinie.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mmp/ mc/