Z przedwojennej fotografii uśmiecha się pięć młodych twarzy, wśród nich przyszły dowódca powstania w getcie warszawskim Mordechaj Anielewicz. Tylko Rachel Zilberberg,18-letnia członkini Haszomer Hacair, patrzy w bok. Nikt z nich nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, co ich wkrótce czeka.
Wiele lat po wojnie oryginał tego znanego zdjęcia znalazł w zakurzonej czerwonej skrzynce w Tel Awiwie izraelski artysta i pisarz Ofer Aloni. W pudełku były też pisane po polsku listy adresowane do matki Ofera. Ich autorką jest Rachel Zilberberg "Sarenka" uczestniczka powstania w getcie warszawskim, ciotka Ofera - siostra jego matki. To na jej cześć dostał swoje imię, oznaczające po hebrajsku młodą sarnę.
Wiele lat po wojnie oryginał tego znanego zdjęcia znalazł w zakurzonej czerwonej skrzynce w Tel Awiwie izraelski artysta i pisarz Ofer Aloni. W pudełku były też pisane po polsku listy adresowane do matki Ofera. Ich autorką jest Rachel Zilberberg "Sarenka" uczestniczka powstania w getcie warszawskim, ciotka Ofera - siostra jego matki.
Listy opisują pierwsze lata wojny i losy Zilberberg, która - jak wielu innych członków młodzieżowych syjonistycznych organizacji - uciekła z okupowanej przez Niemców Warszawy na wschód. Rachel znalazła się w okolicach Wilna, w małym kibucu założonym przez syjonistyczną młodzieżówkę. W listach pisała, że choć jest jej dobrze, targają nią wątpliwości, bo czuje, że powinna być bliżej swojej warszawskiej wspólnoty i tam podjąć walkę.
"Bo u mnie jest zawsze i wszędzie taka idiotyczna głupia odpowiedzialność za ludzi i muszę się nimi zająć" - pisała w liście z kwietnia 1941 roku z kibucu pod Wilnem. W listach niepokoiła się losem siostry, namawiała ją na wyjazd do Palestyny. W jednym z ostatnich listów - napisanych drobnym pismem na skrawku papieru - dziękuje siostrze za wiadomości. Jej siostra Ruth jest już w drodze do Palestyny, dokumenty na wyjazd pomogła załatwić Rachel dzięki znajomościom z działaczami syjonistycznymi. Sama postanowiła jednak zostać w Wilnie.
W tym liście informuje również, że urodziła się jej córeczka - Maja, że jest słodka i że w nocy płacze. W tym czasie do podwileńskiego kibucu docierają wiadomości o systematycznym mordowaniu Żydów przez Niemców w Wilnie. Rachel postanawia wrócić do Warszawy, by poinformować o skali eksterminacji prowadzonej przez Niemców i przekonać tamtejszą społeczność do oporu.
"To była noc horroru. My, członkowie Haszomer Hacair, ukryliśmy się w jednym mieszkaniu. Słyszeliśmy głosy dochodzące z ulicy. Niemiecki samochód zatrzymał się, potem rozległy się krzyki, strzały, płacz. W ten sposób ewakuowali ulicę po ulicy. Dokąd? Do pobliskiego lasu koło Ponaru, bez wątpienia doliny rzezi" - opowiadała Sarenka na tym spotkaniu. Mówiła, że to nie jest odosobniona masakra, że to część planowanego wyniszczenia Żydów, i że młodzi w gettach muszą podjąć walkę. W Warszawie jej relacje z Wilna przyjmowane są z niedowierzaniem, a apele wzywające do zbrojnego powstania - ze sceptycyzmem.
"Któregoś dnia zwołaliśmy spotkanie naszej brygady z nową młodą delegatką z wileńskiego getta. Wydaje mi się, że nazywała się Sarenka (albo może Rachel?). (...) Przed nami stała młoda kobieta, około 22 lat, w jej włosach już pojawiły się siwe pasemka. W półmroku wyglądała godnie, ale jej oczy były przygaśnięte" - przytacza relację Aliza Wittis-Szomron w książce o młodych bojownikach getta. Zdaniem Ofera to dowód na ważną rolę Rachel Zilberberg w powstaniu w getcie warszawskim.
Ofer zafascynował się historią ciotki, która przed wyjazdem zdecydowała się oddać córkę do domu dziecka, by móc dołączyć do współtowarzyszy w warszawskim getcie. Widzi w niej buntowniczkę zapomnianą przez historię. "Nie tylko ona, ale wiele innych kobiet, które odegrały ważne role w powstaniu zostały zapomniane. Sarenka jest jak polska Joanna D'Arc" - mówi w rozmowie z PAP.
Co do tej opinii sceptyczna jest jednak badaczka z Instytutu Yad Vashem doktor Havi Dreyfuss. „Wiemy na pewno, że (Zilberberg - PAP) była w bunkrze na Miłej 18 z Anielewiczem. Nie mamy żadnego dowodu na to, że była ważną postacią wśród bojowników” - powiedziała PAP.
Ofer zafascynował się historią ciotki, która przed wyjazdem zdecydowała się oddać córkę do domu dziecka, by móc dołączyć do współtowarzyszy w warszawskim getcie. Widzi w niej buntowniczkę zapomnianą przez historię. "Nie tylko ona, ale wiele innych kobiet, które odegrały ważne role w powstaniu zostały zapomniane. Sarenka jest jak polska Joanna D'Arc" - mówi w rozmowie z PAP.
Rachel zginęła 8 maja 1943 r., gdy Niemcy odkryli i otoczyli ogromny schron przy ul. Miłej 18, w którym znajdowało się kilkuset ludzi, w tym sztab ŻOB i ponad 100 żydowskich bojowników.
Jej siostrzeniec do tego stopnia skupił się na historii swojej ciotki, że dziś przedstawia się: "Ofer Aloni, nazwany na cześć Sarenki, buntowniczki z powstania w getcie warszawskim". Jest przekonany, że waleczna Sarenka jest jedną z symbolicznych postaci - kobietą odwracają twarz od niemowlaka w ramionach - uwiecznioną przez Nathana Rappaporta na Pomniku Bohaterów Getta na warszawskim Muranowie.
Ofer wciąż żywi nadzieję, że jeszcze nie jest za późno by odnaleźć swą kuzynkę Maję. Jeśli przeżyła dziś musi być 72-letnią kobietą.
Z Tel Awiwu Ala Qandi (PAP)
aqa/ mjs/ ls/