13.07. Warszawa (PAP) - W nowym filmie Jerzego Hoffmana, "Bitwa Warszawska 1920", zastosowane zostaną efekty specjalne "z najwyższej półki"; dla charakteryzatora "poprzeczkę ustawiono bardzo wysoko" – mówi w rozmowie z PAP charakteryzatorka Mira Wojtczak.
13.07. Warszawa (PAP) - W nowym filmie Jerzego Hoffmana, "Bitwa Warszawska 1920", zastosowane zostaną efekty specjalne "z najwyższej półki"; dla charakteryzatora "poprzeczkę ustawiono bardzo wysoko" – mówi w rozmowie z PAP charakteryzatorka Mira Wojtczak.
Wojtczak pracuje nad charakteryzacją w tym filmie wspólnie z drugą charakteryzatorką - Lilianą Gałązką. "Wchodzimy w przestrzenie jeszcze w polskim kinie nie odkryte" - powiedziała PAP. ( Fot. W. Pacewicz PAP)
PAP: "Bitwa Warszawska 1920" ma być w obszarze polskiej kinematografii projektem nowatorskim – wielką historyczną produkcją ze zdjęciami w technologii 3D. Zrealizuje je wybitny operator, Sławomir Idziak. Jakiego rodzaju wyzwania stoją przed charakteryzatorami pracującymi na planie takiego filmu?
Mira Wojtczak: W filmach tworzonych w technologii 3D detal jest znacznie bardziej wyeksponowany niż w przypadku filmów kręconych klasyczną, "płaską" techniką zdjęciową. Poprzeczka dla charakteryzatora ustawiona jest zatem bardzo wysoko. Każdy szczegół będzie bardziej widoczny na kinowym ekranie. Przesuwa się granica tzw. pierwszego planu. Wszyscy aktorzy, plus tło, na osiemdziesiąt metrów od kamery – to wszystko stanowi pierwszy plan. W przypadku scen zbiorowych, których w naszym filmie będzie bardzo wiele, wzrasta – w stosunku do technologii tradycyjnej - liczba ludzi, którzy muszą być traktowani w tych scenach jako aktorzy pierwszoplanowi.
Choć jako charakteryzatorki mamy już wieloletnie doświadczenie, w przypadku tego filmu czujemy się w pewnym sensie niczym debiutantki. To jednak dodaje skrzydeł – świadomość, że wstępujemy w przestrzenie jeszcze w polskim kinie nie odkryte.
PAP: Macie już za sobą kilkanaście dni zdjęciowych – od 29 czerwca, gdy w podwarszawskiej Twierdzy Modlin padł pierwszy klaps na planie filmu. Jakie są Pani pierwsze wrażenia z pracy w nowych warunkach?
M.W.: Bardzo ciekawym doświadczeniem jest na przykład śledzenie na podglądzie, jak "pracuje" kolor w obrazie w technologii 3D i w technologii "płaskiej", co widać na specjalnych monitorach ustawionych na planie. Porównując te dwa obrazy, widzimy wyraźnie, jak duża jest różnica, jeśli chodzi o kolorystykę. Kolory w filmie 3D zupełnie inaczej się "czyta". Dlatego od charakteryzatora wymagana jest ogromna ostrożność w nakładaniu kolorów, w pokrywaniu twarzy aktorów patyną. Kolory, które wydawały się wcześniej dobrze znane, bezpieczne, sprawdzone na ekranie, trzeba poddać rewizji w zderzeniu z nową technologią.
Miałyśmy najpierw próby z dublerami głównych aktorów – Borysa Szyca i Nataszy Urbańskiej. Robiłyśmy testy kolorystyczne, analizowałyśmy sposoby doboru podkładów. Zastosowałyśmy bardzo proste make up'y. Nie nastawione na efekt "żeby było ładniej", lecz na to, by twarze wyglądały jak najbardziej naturalnie. Nie wchodzi w grę ostry makijaż.
Jeśli chodzi o charakteryzację Nataszy Urbańskiej, zależy nam, by aktorkę, która wciela się w artystkę kabaretową przedstawić w anturażu wojennym niczym w kostiumie. Chciałyśmy, by ta postać – początkowo, bo później przecież ewoluuje – groteskowo wręcz nie przystawała do scenerii wojennej. Bohaterka grana przez Nataszę – Ola - wiedziona porywem serca, a także w poczuciu obowiązku, zaciąga się do legii kobiecej, bo wierzy, że tak trzeba. W dodatku wcześniej otrzymuje wiadomość, że jej świeżo poślubiony mąż nie żyje. Nie mając wiele do stracenia, jednocześnie pragnąc wziąć udział w walce, Ola zaciąga się do kobiecego oddziału.
Charakteryzację twarzy Nataszy Urbańskiej można określić jako "make up - no make up". Zgodnie ze starą zasadą: malujemy tak, by wyglądała elegancko, a zarazem żeby makijaż nie rzucał się zanadto w oczy. Byłoby porażką dla nas charakteryzatorek, gdyby na tak czułej taśmie tusz do rzęs czy podkład na twarzy aktora były dostrzegalne dla widza.
PAP: Jest niemało filmów historycznych, w przypadku których akcja rozgrywa się na przykład w średniowieczu, tymczasem publiczność widzi u aktorów – mimo że wcielają się oni w postaci z dawnej epoki – staranny współczesny makijaż.
M.W.: To powinno być przestrogą dla każdego charakteryzatora. Pamiętajmy jednak, że charakteryzator musi zarazem przeprowadzić aktora przez całą fabułę filmu, zapanować nad jego wizerunkiem. Na twarzy artysty nie mogą odbijać się nieprzespane noce czy stres.
PAP: Czy macie Panie jakieś wymagania w stosunku do aktorów?
M.W.: Zdjęcia realizowane są w okresie wakacyjnym. Niektórzy aktorzy przed zdjęciami wyjeżdżają na urlopy i... opalają się! Wracają na plan z ogorzałymi twarzami. Tymczasem nam zależy na tym, by widz zobaczył w filmie twarz o jasnej, polskiej karnacji, a nie opalonego turystę. Dlatego prosimy aktorów, by za bardzo się nie opalali. Chciałybyśmy, by w filmie nie czuło się "hollywoodzkiego makijażu". Najlepsza charakteryzacja to przecież taka, której praktycznie nie widać.
PAP: Oglądając "Bitwę Warszawską 1920", widz ujrzy zapewne na ekranie ciężko rannych ludzi, wiele krwi...
M.W.: Tak, w tym filmie będzie wiele scen ukazujących zło i okrucieństwo wojny. Ze względu na realizm scen – tego bezwzględnie wymaga reżyser, wspieramy się w naszej pracy efektami specjalnymi. I to z najwyższej półki. Charakteryzatorka Liliana Gałązka rok temu wyjechała do Londynu, gdzie ukończyła szkołę efektów specjalnych u Niella Gortona - guru w tej dziedzinie.
Wszystkie efekty specjalne, które będą użyte w naszym filmie są podzielone na grupy. To m.in. efekty pirotechniczne, za które odpowiadają pirotechnicy, to znaczy: wybuchy, wystrzały, postrzały. Po zastosowaniu efektów pirotechnicznych, na ekranie widzimy efekt wtórny – poranione, rozerwane ciała ludzi. W tym momencie "wchodzi" Lila ze swoimi efektami. Widzowie na ekranach kin ujrzą rannych, poszarpane ciała, oderwane ręce i nogi – słowem, okrucieństwo wojny. Już teraz pracujemy nad bardzo trudną sceną - ułana z obciętą głową. Efekt musi być dla widza realistyczny i piorunujący.
PAP: Jak tworzy się "urwaną kończynę" na potrzeby filmu?
M.W.: Należy wykonać odlew kończyny, a następnie rzeźbę oddającą fakturę skóry oraz wszystkie elementy, które znajdują się na niej. Kolejnym krokiem jest zrobienie formy i silikonowego odlewu.
PAP: W pracach nad "Bitwą Warszawską 1920" ma wziąć udział charakteryzator o światowej sławie, Waldemar Pokromski, który pracował wcześniej, m.in. na planach filmów: "Pianista", "Zemsta", "Oliver Twist", "Janosik. Prawdziwa Historia". Artysta ten ma się zająć charakteryzacją Daniela Olbrychskiego – aktora, który wcieli się w postać marszałka Józefa Piłsudskiego.
M.W.: Waldemar Pokromski spotkał się z Danielem Olbrychskim i wystąpił w roli konsultanta. Zostały ustalone pewne założenia co do charakteryzacji postaci Marszałka. Charakteryzację Olbrychskiego wykona – według wskazówek Waldemara Pokromskiego - Pola Guźlińska. To młoda, bardzo dobra charakteryzatorka. Myślę, że będzie o niej w przyszłości głośno, bo jest bardzo zdolna.
PAP: W filmie Jerzego Hoffmana pojawi się jeszcze wiele innych postaci historycznych - wśród nich Stalin, Lenin, Tuchaczewski czy Charles de Gaulle. Charakteryzacja aktorów, którzy ich zagrają to już zadanie dla Pani oraz Liliany Gałązki.
M.W.: Lenina zagra aktor z Rosji, fizycznie do niego podobny. Mamy przygotowane dla tej postaci wąsy i brodę. Warunki fizyczne tego aktora odejmą nam problemu. Jeśli zaś chodzi o aktorów polskich – widzowie zobaczą na przykład Wiktora Zborowskiego w roli de Gaulle'a. Charles de Gaulle: pociągła twarz, mocny nos, mocna szczęka. Bardzo charakterystyczny zarost. Wąsik – który automatycznie obu panów do siebie zbliżył. Wszakże Wiktor Zborowski jest w tej chwili biały jak gołąbek, ale już samo przyciemnienie włosów i brwi sprawiło, że stał się podobny do de Gaulle’a. Jak bardzo? Widzowie będą zaskoczeni.
PAP: Ile osób liczy cały zespół charakteryzatorski pracujący na planie "Bitwy..."? Ile godzin dziennie pracujecie? Jak wielu aktorów macie do ucharakteryzowania? Czy zajmujecie się także statystami, których na przestrzeni całego filmu pojawi się aż trzy i pół tysiąca?
M.W.: Pracujemy w pięcioosobowym zespole: my dwie – charakteryzatorki, oraz trzy nasze asystentki. Wszystkich postaci aktorskich, które będą pojawiały się w kolejnych scenach na przestrzeni całego filmu, jest ok. 120. Oni wszyscy przejdą przez make up. Pracujemy ok. 12-14 godzin dziennie. Jak dotąd nasz najdłuższy dzień zdjęciowy rozpoczął się pobudką o godz. 4.45, a zakończył powrotem z planu o godz. 23. Przyznam, to ciężka fizyczna praca, ale dająca ogromną satysfakcję. Co do statystów, cóż: przecież nikt, nawet statysta, nie może wejść na plan nie ostrzyżony i nie umalowany.
PAP: Najbardziej pozytywne doświadczenie do tej pory?
M.W.: Bardzo miło i profesjonalnie pracuje się z Nataszą Urbańską. Moim zdaniem Natasza ma mnóstwo cech, dzięki którym wkrótce stanie się prawdziwą gwiazdą. Ma wszystko to, co powinna mieć gwiazda. Począwszy od skóry, karnacji, poprzez włosy, przepiękną figurę, seksapil. Jestem pod dużym wrażeniem jej postawy na planie – bez jednego kaprysu, jednego "nie chce mi się", "za ciężko", "za gorąco". Natasza Urbańska chodzi na planie, w upale, w ciężkim wełnianym szynelu wojskowym, w peruce, w której głowa aktorki niemal się gotuje. I jeszcze do tego - w czapce wojskowej. Jest zawsze uśmiechnięta.
Postać Nataszy przejdzie w filmie dużą ewolucję. Poznamy ją jako śliczną tancerkę przedwojennego warszawskiego kabaretu. Następnie zobaczymy ją jako sanitariuszkę w oddziałach kobiecych, do których wstępuje jako ochotniczka. Dziewczyna trafi w wojenną zawieruchę. Znikną loki, Ola przestanie być "wymuskana". Groza wojny wydobędzie z kabaretowej aktorki coś bardzo prawdziwego, co tę postać bardzo zmieni. Będzie to już całkiem inne wcielenie Oli.
PAP: Na koniec pytanie o zagraniczne inspiracje filmowe. Czy były takie w Pań przypadku?
M.W. Tak. Przyglądałyśmy się charakteryzacji w wielu zagranicznych filmach, nim przystąpiłyśmy do naszej pracy. Między innymi charakteryzacji do filmu "Helikopter w ogniu", ze zdjęciami autorstwa Sławomira Idziaka (w 2002 r. Idziak otrzymał za zdjęcia do "Helikoptera..." nominację do Oscara - PAP). Obejrzałam ten film w wielkim skupieniu, wręcz na stopklatkach. I to nie tylko ze względu na postać naszego operatora, ale także z uwagi na to, że charakteryzacja w tej wojennej produkcji była wzorcowa. Abstrahując od militariów – od tego, że w "Bitwie Warszawskiej 1920" i w "Helikopterze w ogniu" bohaterowie walczą całkiem inną bronią – spocona twarz kogoś, kto biegnie przez piach, kto przedziera się przez kłęby dymu wygląda niemal zawsze tak samo.
PAP: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Joanna Poros (PAP)
jp/
Mira Wojtczak (ur. 1959 w Częstochowie) zajmuje się charakteryzacją filmową od 30 lat. Pracowała m.in. na planach: "Pociągu do Hollywood" Radosława Piwowarskiego, "Jańcia Wodnika" Jana Jakuba Kolskiego, "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana, "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza, "Starej baśni" Hoffmana, "Rewersu" Borysa Lankosza.
Liliana Gałązka odpowiadała za charakteryzację m.in. na planach filmów: "Kingsajz" Juliusza Machulskiego, "Cwał" Krzysztofa Zanussiego, "Sława i chwała" Kazimierza Kutza (wspólnie z Mirą Wojtczak), "Colette" Nadine Trintignant czy "Janosik. Prawdziwa historia" Kasi Adamik i Agnieszki Holland.
Waldemar Pokromski pracował m.in. na planach filmów "Pachnidło" Toma Tykwera, "Baader-Meinhof" Uliego Edela, "Biała wstążka" Michaela Hanekego, "Pianista" i "Oliver Twist" Romana Polańskiego, "Zemsta" Andrzeja Wajdy, "Janosik. Prawdziwa Historia" Kasi Adamik i Agnieszki Holland.
jp/