Izraelczycy stracili przywódcę, który poświęcił życie dla swego kraju - oświadczył prezydent Barack Obama na wieść o śmierci byłego premiera Izraela Ariela Szarona. Zapewnił o "niezachwianym zaangażowaniu" USA na rzecz bezpieczeństwa Izraela.
"W imieniu narodu amerykańskiego Michelle i ja przekazujemy najszczersze kondolencje rodzinie i narodowi Izraela z powodu utraty przywódcy, który poświęcił swoje życie dla państwa Izrael" - napisał Obama w imieniu swoim i małżonki w dość krótkim oświadczeniu, wydanym w sobotę przez Biały Dom.
Jednocześnie zapewnił o "niezachwianym zaangażowaniu" USA na rzecz bezpieczeństwa Izraela, a także o przywiązaniu do "trwałej przyjaźni" między obydwoma krajami i narodami. "Nadal będziemy dążyć do trwałego pokoju i bezpieczeństwa narodu Izraela, m.in. przez zaangażowanie na rzecz utworzenia dwóch państw (Izraela i Palestyny - PAP), sąsiadujących ze sobą w pokoju i bezpieczeństwie" - zapewnił prezydent USA.
W osobnym komunikacie wiceprezydent USA Joe Biden poinformował w sobotę, że to on będzie przewodniczyć delegacji USA na uroczystości pogrzebowe Szarona, by "wyrazić szacunek dla człowieka i oddać hołd niezachwianej współpracy między Stanami Zjednoczonymi i Izraelem".
"Gdy Izrael żegna premiera Szarona, my łączymy się z narodem izraelskim w uznaniu dla jego zaangażowania na rzecz kraju" - zakończył.
W osobnym komunikacie wiceprezydent USA Joe Biden poinformował w sobotę, że to on będzie przewodniczyć delegacji USA na uroczystości pogrzebowe Szarona, by "wyrazić szacunek dla człowieka i oddać hołd niezachwianej współpracy między Stanami Zjednoczonymi i Izraelem".
Bardziej osobiste kondolencje przekazali były prezydent Bill Clinton oraz jego żona Hillary, była sekretarz stanu USA. "Ariel Szaron poświęcił życie państwu Izrael, by je tworzyć, wspierać i chronić" - oświadczył były prezydent w imieniu swoim i małżonki. Podkreślił, że na koniec swojej długiej politycznej kariery Szaron stworzył Kadimę, partię polityczną działającą na rzecz "sprawiedliwego pokoju i trwałego bezpieczeństwa".
"Zaszczytem była dla mnie współpraca i dyskutowanie z nim oraz obserwowanie, jak nieustannie poszukuje dobrego rozwiązania dla uwielbianego kraju" - dodał Clinton.
Clinton był prezydentem USA od 1993 do 2001 roku. W tym okresie Szaron piastował kilka stanowisk ministerialnych, a także - jeszcze jako szef prawicowej partii Likud - złożył wizytę na Wzgórzu Świątynnym we wrześniu 2000 roku, co obecnie uznaje się za przyczynę drugiej intifady (w latach 2000-2005). Szaron został wybrany na premiera Izraela w lutym 2001 roku, zaledwie kilka tygodni po tym, jak końca dobiegła druga kadencja Clintona.
Byłego izraelskiego premiera pożegnał również sekretarz stanu John Kerry. "Izrael był podróżą Ariela Szarona. Marzenie o Izraelu było sensem jego życia, ryzykował wszystko, aby to marzenie żyło" - napisał.
Kerry nawiązał do swego pierwszego spotkania z Szaronem, "tym wielkim +niedźwiedziem+", gdy w 2001 r. izraelski polityk został premierem. "Starał się zmienić bieg historii na rzecz pokoju, nawet jeśli oznaczało to testowanie cierpliwości jego wieloletnich sprzymierzeńców i jego własnych wieloletnich przyzwyczajeń" - napisał. Przyznał, że "nie jest tajemnicą", iż podczas wieloletniej kariery Szarona dochodziło do różnic między rządzonym przez niego Izraelem a Stanami Zjednoczonymi.
"Niezależnie od tego, czy człowiek zgadzał się z jego poglądami, czy nie (...), nie dało się nie podziwiać tego człowieka, który był zdeterminowany, by zapewnić bezpieczeństwo i przetrwanie państwa Izrael" - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji.(PAP)
icz/ akl/ kar/