75 lat temu zlikwidowany został niemiecki karny obóz pracy w kamieniołomie „Liban” w krakowskim Podgórzu. Więźniowie zginęli tylko dlatego, że byli Polakami – mówił wiceprezes IPN Mateusz Szpytma podczas poniedziałkowej uroczystości złożenia kwiatów w tym miejscu.
Modlitwę przy grobie więźniów zamordowanych w nocy z 21 na 22 lipca 1944 r. odmówił franciszkanin o. Rufin Maryjka. "Otaczamy pamięcią ich i tych wszystkich, którzy w tym miejscu, na tych terenach zginęli w wyniku katorżniczej pracy, z powodu chorób i przebywania w warunkach niegodnych człowieka, w jakich znajdowali się tutaj męczeni przez niemieckich okupantów i pilnowani przez ukraińskich strażników" – mówił o. Maryjka. Odczytany został psalm 142.
Wiceprezes IPN Mateusz Szpytma mówił, że więźniowie obozu "zginęli tylko dlatego, że byli Polakami". "Wypełniamy testament tych, którzy często nawet nie mają swoich rodzin. To byli młodzi ludzie, mający dwadzieścia, dwadzieścia kila lat. Pamiętając o nich, podążamy też szlakiem naszego najsłynniejszego ruchu społecznego - +Solidarności+ - bo krzyż, który tutaj jest, pojawił się w roku 1981" – mówił Szpytma.
W rozmowie z dziennikarzami wiceprezes IPN dodał, że w materiałach archiwalnych IPN są relacje o bardzo surowym rygorze panującym w tym obozie i ciężkiej, wyczerpującej pracy, do której zmuszani byli więźniowie.
Szpytma dodał, że krakowski IPN we współpracy z władzami Krakowa chce doprowadzić do wyremontowania tego miejsca i jego szerszego udostępniania w przyszłości. Na co dzień jest ono zamknięte, znajduje się na terenie jednego z zakładów miejskich, jest odwiedzane rzadko – najczęściej 1 listopada.
"Na terenach okupowanej Polski, dystryktu krakowskiego i samego Krakowa jest wiele miejsc zagłady, eksterminacji ludności polskiej i żydowskiej. (…) O każdym z takich miejsc powinniśmy pamiętać" – mówił Szpytma. Przypomniał o miejscach takich jak fort Krzesławice, Przegorzały, obóz w Płaszowie.
Dyrektor Muzeum Krakowa Michał Niezabitowski powiedział dziennikarzom, że teren prawobrzeżnego Krakowa, na którym znajdował się obóz pracy w kamieniołomie Liban i niemiecki obóz koncentracyjny KL Plaszow to "miejsca najbardziej bolesnej pamięci". "To miejsce jest szczególnym zapisem czasu okupacji. Miejscem, które zasługuje na pamięć i częściowo o jego historii opowiadają pracownicy Muzeum Podgórza. Mamy nadzieję, że Muzeum Miejsce Pamięci na terenie dawnego obozu Plaszow wypełni tę lukę i będzie to miejsce znaczące na mapie Krakowa, także dlatego, że w czasach powojennych przez kilkadziesiąt lat ta pamięć była wypierana" - podkreślił.
"Myślę, że pamięć i refleksja pomagają w harmonii życia. Życia, której jest obecnie bardzo rozpędzone. Zwolnienie wokół treści, które niesie ze sobą historia, nawet jeśli jest bardzo bolesna, otwiera nas mocno na przyszłość. Myślę, że ci którzy, tutaj zginęli bardzo by chcieli, żebyśmy mieli przyszłość. Im tę przyszłość zabrano” - powiedział Niezabitowski.
W latach 1942-1944 w obozie zorganizowanym przez Niemców na terenie kamieniołomu do niewolniczej pracy wykorzystywanych było około 2 tys. osób, głównie Polaków. Był to obóz karny Służby Budowlanej (Baudienst). Więźniowie byli zmuszani do wydobywania kamienia, wypalania wapna i przygotowania kruszywa do budowy dróg. Straż obozową stanowił Sonderdienst, a od końca 1943 r. uzbrojeni Ukraińcy ze Służby Budowlanej. Warunki były katastrofalne, a wyżywienie głodowe. W przypadku ucieczki więźnia stosowano regulaminową karę chłosty.
W lipcu 1944 r., w związku ze zbliżającym się frontem, w obozie zapanowała panika. Większość ukraińskiej straży uciekła. Zbiegli również więźniowie. Została grupa 23 osób, w większości chorzy, którzy nie byli w stanie sami uciec. W nocy z 21 na 22 lipca Niemcy zastrzelili większość z nich, tylko trzej więźniowie zdołali się uratować. Zginął także Franciszek Bobek, który przypadkowo znalazł się w pobliżu obozu, prawdopodobnie sprawcy mordu uznali go za niepotrzebnego świadka zbrodni.
Nazwa obozu pochodzi od nazwiska dawnego właściciela działającego w kamieniołomie przedsiębiorstwa, krakowskiego przemysłowca Bernarda Libana.
Popełnione w obozie "Liban" zbrodnie były po wojnie przedmiotem dochodzenia prokuratury oraz śledztwa Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Ustalono, że mord został przygotowany przez komendanta obozu, który chciał uniknąć odpowiedzialności służbowej za dopuszczenie do ucieczki ukraińskich strażników i więźniów obozu.
W kamieniołomie "Liban" znajduje się zbiorowa mogiła, wykuty w skale pomnik z 1948 r. z tablicą pamiątkową, krzyż postawiony przez „Solidarność” w 1981 r. oraz resztki pieców i transporterów. (PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/