
Polska misja kulturowa zakładała duchowe odrodzenie, ale do niego konieczne jest rekonstruowanie przeszłości. Nawet jeśli nie mamy pewnych obiektów, to ważna jest pamięć o nich i ich znaczeniu dla naszej wspólnoty – powiedział historyk prof. Henryk Głębocki podczas spotkania poświęconego odkryciu zaginionego raptularza poety.
„Raptularz z podróży na wschód” Juliusza Słowackiego powstał podczas jego trwającej dziesięć miesięcy wyprawy. W 1836 r. polski poeta wyruszył z Włoch do Grecji, a następnie Egiptu, Palestyny, Syrii i Libanu. Podobne odbywali w tym czasie również inni poeci romantyczni. Słowacki podróżował Nilem, kreśląc szkice starożytnych egipskich ruin oraz opisy mieszkańców tego dopiero poznawanego przez Europejczyków kraju. Jego zainteresowanie wzbudzały też zabytki greckiej starożytności, takie jak upamiętniony w wierszu grób Agamemnona.
Jak podkreślił prof. Henryk Głębocki z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, „podróż Słowackiego jest uważana przez wszystkich specjalistów za moment przełomowy dla jego twórczości”. W jej trakcie poeta zapisywał wiersze, uwagi, a nawet podliczał koszty wyprawy w notatniku, nazywanym w kolejnych dziesięcioleciach raptularzem. Część z najbardziej udanych rysunków poety zostało przeniesionych do wydanego drukiem albumu z podróży, wiele pozostało jednak niedopracowanymi szkicami. W raptularzu widoczne są także liczne poprawki czynione podczas prac nad kolejnymi wierszami.
Aury tajemniczości dodaje raptularzowi przytoczona przez prof. Głębockiego teza, według której ukrytym celem wyprawy było nawiązanie kontaktów wywiadowczych. Zleceniodawcą tych działań miał być książę Adam Jerzy Czartoryski, a ich głównym wykonawcą jezuita ks. Maksymilian Ryłło, którego Słowacki spotkał w Ziemi Świętej.
Po śmierci Słowackiego raptularz przeszedł w ręce jego dalszej rodziny, a następnie miłośników jego twórczości. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości trafił do Biblioteki Ordynacji Krasińskich.
„Kolejny etap historii raptularza rozpoczął się w marcu 1939 r., gdy znalazł się na wystawie w Krzemieńcu upamiętniającej 130. rocznicę urodzin Słowackiego” – stwierdziła dr Urszula Makowska z Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Wystawa miała zostać oficjalnie otwarta we wrześniu 1939, ale można ją było zwiedzać już od 18 maja 1939 r. Zgromadzono na niej pamiątki po Słowackim. Losy raptularza po 17 września 1939 r. są przedmiotem wielu dyskusji. Ostatecznie znalazł się on w zbiorach sowieckich.
W 2003 r. na jego ślad wpadł prowadzący kwerendę w zbiorach Rosyjskiej Biblioteki Państwowej w Moskwie prof. Henryk Głębocki. Pod koniec 2010 r. zapoznał się z jego treścią i uzyskał skany jego zawartości. W kolejnych latach raptularzem zajmował się zespół literaturoznawców i specjalistów innych dziedzin.
Jak podkreślił prof. Głębocki, analizy poszerzyły naszą wiedzę o wyprawie poety. „Udało się m.in. zinterpretować rysunki i dzięki temu zidentyfikować miejsca zwiedzane przez Słowackiego. Udało się również na nowo odczytać zapisy utworów, które różnią się od ich kanonicznego brzmienia” – podkreślił badacz z UJ.
Zdaniem prof. Głębockiego raptularz powinien być uznawany za symbol możliwości odzyskiwania obiektów polskiej kultury utraconych w czasie II wojny światowej. W jego opinii przypadek raptularza wskazuje, że w rosyjskich zbiorach bibliotecznych i archiwalnych wciąż mogą się znajdować obiekty ważne dla polskiej pamięci i tożsamości.
„Polska misja kulturowa zakładała duchowe odrodzenie, ale do niego konieczne jest rekonstruowanie przeszłości. Nawet jeśli nie mamy pewnych obiektów, to ważna jest pamięć o nich i ich znaczeniu dla naszej wspólnoty” – zaznaczył historyk.
Prof. Marek Troszyński z Instytutu Badań Literackich PAN z kolei przypomniał, że raptularze są formą znaną w polskiej kulturze już od XVII w. Wywodzą się ze zbiorów nazywanych „silva rerum”, w których szlachta zapisywała wszelkie docierające do dworu interesujące informacje, ciekawostki i plotki. Podkreślił jednak, że takie pojęcie nie funkcjonowało w czasach Słowackiego.
„Poeta mógł mówić o pularesie lub pugilaresie, a forma +raptularz+ została przyjęta przez późniejszych wydawców” – tłumaczył filolog.
Prof. Troszyński stwierdził, że znamy dziś sześć raptularzy Słowackiego oraz wiele innych raptularzy innych poetów tamtej epoki, m.in. Aleksandra Fredry. Zaznaczył także, iż literaturoznawcy i historycy mają wiele szczęścia, że raptularze przetrwały do dziś.
„W tamtych czasach wymagano od poetów i pisarzy dzieł skończonych. Tego rodzaju notatniki nie były interesujące. Były lekceważone. Dla nas są zaś kopalnią wiedzy o życiu codziennym, a w przypadku Słowackiego dla badań nad jego twórczością. Dlatego doceniono je dopiero w XX wieku, gdy dostrzeżono ich znaczenie, również dla badań literackich” – wyjaśnił.
Organizatorami spotkania były Muzeum Historii Polski oraz Ośrodek Badań nad Pamięcią Zbiorową i Studiów Muzealnych.
Michał Szukała (PAP)
szuk /skp /