Tematem przewodnim najnowszego numeru „Mówią wieki” jest historia zasłużonego dla sprawy polskiej w okresie I wojny światowej Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. Autorzy przybliżają również dzieje współpracy polsko-francuskiej w latach 1914–1921.
„KNP stanowił polityczne przedstawicielstwo Polaków ma Zachodzie. Podejmował działania na arenie dyplomatycznej na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości” – podkreśla historyk Piotr Szlanta. W jego opinii, pierwszym zadaniem stawianym sobie przez polityków współpracujących z państwami ententy było przekonanie rządów Francji i Wielkiej Brytanii do uznania konieczności odbudowy państwa polskiego. Przełomem w ich działaniach była dopiero tzw. deklaracja wersalska z czerwca 1918 r. „KNP stanowił polityczne przedstawicielstwo Polaków ma Zachodzie. Podejmował działania na arenie dyplomatycznej na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości” – stwierdza autor tekstu.
Najlepiej pamiętanym członkiem KNP jest Roman Dmowski. Pozostali członkowie Komitetu wnosili w jego działanie równie namacalny wkład. „Maurycy Zamoyski oddał pod zastaw prywatnej pożyczki dla KNP swe rodowe kosztowności i przeznaczał na jego działalność – podobno niemałe – wygrane w brydża” – pisze Piotr Szlanta. Jednak największą zasługą polskich działaczy było stworzenie we współpracy z rządem Francji silnej i znakomicie wyposażonej Błękitnej Armii oraz przygotowanie polskiego stanowiska na konferencję pokojową. „KNP stał się wyrazem najgorętszych pragnień i tradycyjnych dążeń olbrzymiej większości narodu polskiego – podsumował w lipcu 1919 r. w specjalnym raporcie Sekretariat Generalny delegacji polskiej na konferencję pokojową.
Długim i burzliwym losom polskich formacji walczących na froncie zachodnim poświęca swój artykuł Tomasz Bohun z redakcji „Mówią wieki”. Krwawe walki bajończyków stanowiły wstęp do stworzenia dużej i autentycznie polskiej armii na zachodzie. Wprawdzie zaciąg do jej oddziałów nie przyniósł początkowo zadowalających rezultatów, ale mobilizacja polskich społeczności za oceanem przerosła wszelkie oczekiwania. „W kilka miesięcy do komisji rekrutacyjnych, a następnie obozów szkoleniowych, zgłosiło się ponad 26 tys. ochotników” – podkreśla autor. Ich udział w walkach z Niemcami na froncie zachodnim był symboliczny, ale rzeczywistym celem polskich polityków pragnących budowy Błękitnej Armii było jej dotarcie do Polski, gdzie stanowiłaby kadrową podstawę odrodzonej armii. „Sile formacji, która miała się przyczynić do obrony odrodzonej Rzeczypospolitej przed Rosją Radziecką w 1920 r., stanowiło nie tylko francuskie uzbrojenie, lecz także francuska kadra oficerska i techniczna” – stwierdza Tomasz Bohun.
Archiwalny artykuł zmarłego w 2015 r. historyka Andrzeja Nieuważnego opowiada o zasługach francuskich oficerów dla odzyskania przez Polskę niepodległości. „Rozczarowania francuską polityką po 1921 i w 1939 r. oraz nasz narodowy samozachwyt posłały w zapomnienie francuskiego sojusznika w wojnie o niepodległość. A przecież Francuzi Polsce realnie pomogli: od marszałka Focha przez gen. Weyganda po tysiące oficerów i żołnierzy” – podkreślał historyk. Rzeczywiście wiosną 1919 r. w szeregach Błękitnej Armii walczącej na froncie ukraińskim służyło 1239 oficerów polskich i 1402 francuskich. Kluczowy dla powodzenia współpracy polsko-francuskiej okazał się udział jednego z francuskich oficerów oddelegowanych do Warszawy z poparciem marszałka Focha. Gen. Maxime Weygand nie był, jak podkreślał Andrzej Nieuważny, autorem koncepcji sierpniowej ofensywy znad Wieprza, ale jego wpływ na przebieg tej operacji jest niewątpliwy. „O ile na południe od Warszawy poszło po polskiemu, o tyle na północy wypadki rozegrały się à la française: wyhamowanie odwrotu i bitwa powstrzymująca na linii Wisły i Wkry” – podkreślał historyk.
Utrzymanie północnej linii obrony na Wiśle było kluczowe dla powodzenia ofensywy na południe od Warszawy. Uwieńczeniem polsko-francuskiej współpracy w tej wojnie był bezpośredni udział francuskich żołnierzy w walkach w kluczowym momencie wojny. „20 lipca 1920 r. pozwolono im dołączyć do wielkich polskich jednostek, bronili więc Polski z bronią w ręku. Gdy Charles de Gaulle wróci – już jako prezydent Francji – po 47 latach nad Wisłę, wiwatujące tłumy warszawiaków dobitnie dadzą mu do zrozumienia, że o tym pamiętają” – podkreślał autor tekstu.
Polska odgrywała również istotną rolę w planach francuskiej dyplomacji. Utrata rosyjskiego sojusznika skłaniała Francuzów do poszukiwania nowego alianta, który mógłby szachować niemieckie plany odbudowy dawnej potęgi. „Według niego [F. Focha – przyp. red.] Polska, jak mawiał Bismarck, musi być armią francuską nad Wisłą” – podkreśla francuski historyk wojskowości pułkownik Frédéric Guelton. Wsparcie dla Polski w latach 1918–1921 wynikało więc, jak podkreśla francuski oficer, z żywotnych interesów Francji oraz poglądów jej polityków i dowódców armii, którzy pragnęli zatrzymania pochodu bolszewizmu.
Na ten aspekt polityki francuskiej zwraca uwagę także polsko-francuska historyk Aleksandra Kwiatkowska-Viatteau. Jej wizja francuskiej polityki nie jest tak optymistyczna jak nakreślona przez pułkownika Gueltona. „Ani Francja, ani Anglia nie życzyły sobie odrodzenia na wschodzie potężnej Polski Jagiellonów, czyli potencjalnej rywalki. Lepsza była pewna, bo osłabiona, przyjaciółka” – podkreśla. Na uwagę zasługuje też szkic biograficzny prof. Kwiatkowskiej-Viatteau pióra Agnieszki Bartoszewicz.
„Starożytni pisarze i uczeni nie mieli wątpliwości, że zachowana korespondencja św. Pawła Apostoła z Seneką Filozofem jest autentyczna” – pisze z kolei znawca filologii klasycznej i kultury antycznej Stanisław Stabryła. Autor rozważa rozmaite argumenty mogące potwierdzić lub zaprzeczyć fascynującej tezie, według której jeden z największych umysłów starożytności był przyjacielem św. Pawła i wyznawcą nowej religii, popularnej głównie wśród niższych warstw społeczeństwa.
Równie zagadkową kwestię porusza w swoim artykule o niezwykłych wydarzeniach i tajemniczych stworach. „Średniowieczne Kioto. Zbliża się północ. Ta noc różni się jednak od innych. Z reguły o tak późnej porze na ulicach japońskiej stolicy panuje cisza, tym razem słychać kakofonię wrzasków, śmiechów i dzikiej muzyki. Nikt jednak nie zwraca na to uwagi, nawet pilnujący porządku strażnicy, zamiast tego mieszkańcy stolicy będą aż do świtu odmawiać zbielałymi ze strachu ustami modlitwy do Buddy i dobrych bogów. Oto bowiem przez nocne Kioto maszeruje hyakki yagyō – nocny pochód stu demonów” – pisze historyk dawnej Japonii.
W numerze także historia polskiego baloniarstwa od schyłku XVIII wieku aż po współczesność.
To wydanie „Mówią wieki” dostarcza również najnowszych informacji o wykopaliskach archeologicznych prowadzonych w sąsiedztwie Zamku Królewskiego.
Podobnie jak w poprzednich numerach „Mówią wieki” redakcja przygotowała dodatek „Z dziejów gospodarczych Polski”. Tym razem miesięcznik opisuje historię dwóch najwcześniejszych prób industrializacji – u schyłku I Rzeczypospolitej i czasach Królestwa Polskiego. Redakcja przypomina też nieco zapomnianą postać wybitnego polskiego ekonomisty Michała Kaleckiego. W latach dwudziestych przedstawił tezy, które były niemal tożsame z teorią Johna M. Keynesa. Mimo że wyprzedził angielskiego ekonomistę, to jego tezy nie zyskały rozgłosu. „Przyznaję, byłem chory. Przez trzy dni leżałem w łóżku. Potem pomyślałem sobie – Keynes jest bardziej znany ode mnie. Te idee rozejdą się o wiele szybciej, jeśli będą pochodziły od niego – a potem zajmiemy się ciekawą kwestią ich stosowania. To mnie podniosło na duchu” – wspominał Kalecki.
Michał Szukała (PAP)