Nie potrafię powiedzieć, jak długo byliśmy w obozie. Sklejam różne fakty, przemijają obrazy, nawet zapachy, ale czas, czas się zaciął. Nie pamiętam, jak długo siedzieliśmy w Pruszkowie – pisze Wojciech Mularczyk, który jako dziecko był jednym z więźniów obozu przejściowego Dulag 121.
W najnowszym numerze miesięcznika „wSieci Historii” zapowiedź organizowanych w Warszawie i Pruszkowie uroczystości upamiętniających mieszkańców stolicy wygnanych podczas Powstania Warszawskiego i po jego kapitulacji do obozu przejściowego Dulag 121. Główne obchody upamiętniające te wydarzenia odbędą się 30 września. Tego dnia ulicami Warszawy przejdzie X Marsz Niepokonanych. Tuż po jego zakończeniu w Pruszkowie rozpocznie się III Marsz Pamięci Więźniów Obozu Dulag 121 i Niosących Im Pomoc. Po połączeniu obu przemarszów odbędą się uroczystości przy pruszkowskim pomniku Tędy Przeszła Warszawa.
Również w niedzielę 30 września ofiary Dulagu przypomni msza w katedrze polowej Wojska Polskiego. Jak zauważa dyrektor Muzeum Dulagu 121 Małgorzata Bojakowska, przez obóz przeszła większość z 650 tys. osób wygnanych z Warszawy. „150 tys. z nich trafiło na przymusowe roboty na terenie III Rzeszy. 350 tys. osób uznanych za niezdolnych do pracy zostało skazanych na tułaczkę po terenie Generalnego Gubernatorstwa, gdzie ich przetrwanie zależało od pomocy ze strony mieszkańców miast i wsi udręczonych trwającą pięć lat okupacją. 60 tys. więźniów obozu przejściowego w Pruszkowie zostało zesłanych do obozów koncentracyjnych” – podkreśla dyrektor Bojanowska.
Każdy z setek tysięcy więźniów pruszkowskiego Dulagu 121 przeżywał osobisty dramat związany z wygnaniem i częstym rozdzieleniem od najbliższych. Jednym z nich był kilkunastoletni mieszkaniec Warszawy Wojciech Marczyk. 26 sierpnia wraz z tysiącami innych mieszkańców miasta, którzy zdecydowali się na ewakuację, wyszedł z płonącego miasta. Z Dworca Zachodniego został wywieziony do ogromnych hal warsztatów kolejowych w pobliskim Pruszkowie. „Kazano nam wysiadać i wpędzono do środka, gdzie było już pełno ludzi. Krzyki, płacz, nawoływania, przepychanie. Mamie udało się znaleźć kawałek wolnej posadzki w kanale remontowym, w którym leżały trzcinowe maty i tam wskoczyliśmy. Smród, smary, brud – ale było miejsce do siedzenia i leżenia” – wspomina Wojciech Marczyk. Oprócz strasznych warunków panujących w obozie największe obawy wzbudzała przyszłość wypędzonych. „Prognozy były różne. Jedni twierdzili, że pojedziemy do Oświęcimia, inni że do Niemiec” – dodaje Marczyk. Ostatecznie, on i jego rodzina mieli wiele szczęścia, ponieważ nie trafili do żadnego z niemieckich obozów położonych w głębi Rzeszy.
W październiku przypada 40. rocznica konklawe, podczas którego papieżem został obrany kard. Karol Wojtyła. Jak przypomina Paweł Skibiński, historyk z Instytutu Historycznego UW i Centrum Myśli Jana Pawła II, od śmierci Ojca Świętego minęło już kilkanaście lat, w których trakcie wychowało się pokolenie, które nie pamięta pontyfikatu papieża Polaka. „Ich związek z dziedzictwem janopawłowym ma już odmienny – wyłącznie historyczny charakter” – podkreśla prof. Skibiński. W jego opinii, istnieje więc „pokusa” traktowania dziedzictwa tego pontyfikatu jako należącego do przeszłości lub ograniczonego do „ckliwych niby-osobistych komentarzy”. Nowa sytuacja wymaga w jego opinii innego nastawienia do dziejów pontyfikatu. „Gigantyczny dorobek Ojca Świętego wyjdzie z uczciwego rozrachunku obronną ręką, a to, co z niego najbardziej aktualne, będzie mogło zostać wyeksponowane na pierwszym planie” – podkreślił prof. Skibiński.
Istotny element dorobku Jana Pawła II jest tematem rozmowy prof. Jana Żaryna z ambasadorem RP przy Stolicy Apostolskiej Januszem Kotańskim. W jego opinii papieżowi udało się „rozbroić blok sowiecki”. Ta część dziedzictwa pontyfikatu Wojtyły jest jego zdaniem najmniej doceniana w krajach Europy Zachodniej, która nie doświadczyła totalitaryzmu komunistycznego. Ambasador podkreśla, że przypominanie o tym elemencie dziedzictwa Jana Pawła II i zbrodni komunizmu jest jednym z zadań polskiej dyplomacji i wszystkich Polaków. „Musimy pamiętać o ofiarach zarówno ludobójczego szaleństwa narodowego socjalizmu, jak i komunizmu – dwóch lewicowych ideologii stworzonych przeciwko Bogu i człowiekowi” – stwierdza ambasador Kotański.
Janusz Kotański jest swoistym „następcą” pierwszego ambasadora Rzeczypospolitej w Rzymie. Sylwetkę mało znanego kardynała Jana Kazimierza Denhoffa przypomina Henryk Litwin. „Był pierwszym polskim stałym ambasadorem w Rzymie i pierwszym – pomijając szczególny przypadek Stanisława Hozjusza – polskim kardynałem kurialnym, który w istotny sposób wpłynął na dzieje Kościoła powszechnego” – podkreśla autor. Pełnił swoją misję w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVII w., a więc najgroźniejszym dla chrześcijaństwa momencie starcia z Turkami. „W krótkim czasie uzyskał realne wsparcie papiestwa dla antytureckiej koalicji, tym bardziej wymierne, że przejawiało się poprzez istotne dofinansowanie militarnego wysiłku Rzeczypospolitej” – stwierdza Henryk Litwin. Co zaskakujące, mimo tak wielkich zasług dla interesów Polski Denhoff popadł w konflikt z królem Janem III Sobieskim. Moment ten przekreślił jego karierę dyplomaty, ale zapoczątkował jego intensywną i długą działalność w kurii rzymskiej.
Również Polska była dla rzymskich i watykańskich dyplomatów ważnym kierunkiem działań. Przed wojną, ze względu na bliskie związki z Polską i wypełnianą przez niego misję dyplomatyczną w Warszawie, „polskim papieżem” był nazywany Pius XI. Jednak również inni, znacznie bardziej oddaleni od nas w czasie, przyszli zwierzchnicy Kościoła działali w Rzeczypospolitej. Szczególnie wielu było ambasadorami Kościoła w Rzeczypospolitej w XVI i XVII w. „Wśród jedenastu XVII-wiecznych papieży trzech odwiedziło Polskę w ramach obowiązków sprawowanych przed wyborem na tron piotrowy” – pisze Henryk Litwin. Interesujące są cytowane przez autora instrukcje przesyłane dyplomatom przez ich najważniejszego zwierzchnika. „Nasz Pan ma szczególny afekt dla króla polskiego i chętnie popiera jego interesy oraz pragnie, by jego urzędnicy czynili to samo” – pisał o Zygmuncie III ówczesny papież Klemens VII.
W najnowszym numerze miesięcznika znalazło się również miejsce dla artykułów poświęconych setnej rocznicy odzyskania niepodległości. O trudnych relacjach ojców niepodległości – Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego z Kościołem i wiarą pisze Grzegorz Górny. Ten pierwszy, potrafił docenić ogromne znaczenie katolicyzmu dla utwierdzania polskiego patriotyzmu. „Podręcznik do wychowania patriotycznego dla żołnierzy odrodzonej Polsce polecił osobiście napisać ks. Michałowi Sopoćce – późniejszemu spowiednikowi św. Faustyny” – przypomina Górny. Jeszcze bardziej złożone były stosunki Dmowskiego i katolicyzmu. Lider endecji wrócił do wiary dopiero u schyłku życia.
Skomplikowany stosunek socjalisty i rewolucjonisty Józefa Piłsudskiego do katolicyzmu sprawił, że w 1914 r. wiele kontrowersji wywołało powołanie pierwszego kapelana Legionów Polskich. Sylwetkę ks. Kosmy Lenczowskiego przypomina ks. Józef Mandziuk. „Świętą powinnością jest umiłować nade wszystko ojczyznę” – mówił w jednym z pierwszych kazań do legionistów rozpoczynających długą walkę o odrodzenie Polski.
W serii „Bohaterowie polskiego sportu” autorzy przypominają biografie największych gwiazd międzywojennych boisk, kortów i bieżni – Jadwigi Jędrzejowskiej, Haliny Konopackiej, Janusza Kusocińskiego i Stanisława Marusarza. Kariery większości z nich przerwał wybuch II wojny światowej. „Całe pokolenie wspaniałych sportowców we wrześniu 1939 r. stanęło w obliczu dramatycznych okoliczności, które musiały na plan dalszy zepchnąć ich sportowe plany i ambicje” – pisze Michał Muzyczuk.
W najnowszym numerze miesięcznika również artykuły poświęcone trudnym stosunkom polsko-ukraińskim, historii budowy muru berlińskiego, losom „tajemniczego pułkownika” Bolesława Zawalicz-Mowińskiego, dziejom rodziny Dowgiałłów, mało znanej dyscypliny sportów walki „savate”, oraz odkrytym fragmentom zaginionej przedwojennej adaptacji „Ziemi obiecanej”.
Michał Szukała (PAP)
szuk /