Akcja "Wisła" była ślepą odpowiedzialnością zbiorową, której nie da się usprawiedliwić - mówi Stanisław Hajduk, Polak wysiedlony przed 70. laty z Lubaczowa. Jego rodzice mieli już wtedy za sobą wywózkę w głąb ZSRS, skąd wydostali się z armią gen. Andersa.
Stanisław Hajduk i jego bliscy byli jedną z rodzin wywiezionych przymusowo w ramach operacji "Wisła" z południowego i wschodniego pasa przygranicznego na ziemie północno-zachodnie. Przesiedlenia objęły ludność ukraińską, włącznie z Łemkami, ale także mieszane rodziny polsko-ukraińskie i część Polaków.
Jego rodzinę deportowano do Górowa Iławeckiego, wkrótce po tym, jak wrócił do ojczyzny z rodzicami, którzy mieli za sobą zesłanie na Syberię i pobyt w osiedlu dla polskich uchodźców w Afryce.
Ojciec pana Stanisława - Stefan Hajduk - pochodził z Nowogródczyzny, był żołnierzem w kampanii wrześniowej 1939 r. Po wkroczeniu Armii Czerwonej trafił do niewoli i został zesłany w głąb ZSRR. Matkę - Annę Mazurkiewicz - NKWD wywiozło w 1940 r. z rodzinnego Lubaczowa do obwodu archangielskiego. Oboje wydostali się ze Związku Sowieckiego w 1942 r. razem z Armią Polską gen. Władysława Andersa.
Pan Stanisław urodził się w 1944 r. w osiedlu dla polskich uchodźców w miejscowości Koja w Afryce, gdzie poznali się jego rodzice. Dlatego - ze względu na miejsce urodzenia - mówi o sobie, że jest "jedynym Afrykańczykiem", którego wysiedlono potem w akcji "Wisła".
W lutym 1947 r. jego rodzina wróciła przez Włochy do Polski. Przez punkt repatriacyjny w Dziedzicach przyjechali do Lubaczowa. Według pana Stanisława, matka uklęknęła i pocałowała wtedy próg rodzinnego domu, do którego wróciła po siedmiu latach tułaczki. Dom zajmowały jednak już wtedy obce osoby.
Niedługo potem, w pierwszych tygodniach po rozpoczęciu akcji "Wisła", jego rodzinie oznajmiono, że zostanie wysiedlona "na północ". Zdaniem pana Stanisława, głównym powodem tej represji, było to, że ojciec był żołnierzem Andersa. Jak mówił, matka po przyjeździe do Lubaczowa musiała odwiedzić wiele urzędów, a dokumenty świadczące skąd przyjechali do Polski od razu wzbudziły zainteresowanie "sowietników" z organów bezpieczeństwa.
Rodzinę zapakowano do bydlęcego wagonu i razem z ukraińskimi sąsiadami w transporcie nr 375 wywieziono do Górowa Iławeckiego w ówczesnym woj. olsztyńskim. Zamieszkali w zrujnowanym poniemieckim domu, bo lepsze były już zajęte przez tych, którzy przyjechali przed nimi.
"Matula mi całe życie powtarzała: +synu nigdy nie zapomnij, co te Moskale z nami zrobili+" - przyznaje pan Stanisław, który mówi o sobie, że od 70 lat jest na zesłaniu. Jego zdaniem, rodzice czuli straszną niesprawiedliwość z powodu tego, co spotkało ich po powrocie do ojczyzny. W miejscu przymusowego zamieszkania byli prześladowani przez UB. Według ewidencji IPN, zostali poddani inwigilacji i rozpracowywaniu w ramach prowadzonych przeciwko nim działań operacyjnych.
Pan Stanisław przyznaje natomiast, że on i jego bliscy mieli w nowym miejscu dobre kontakty z Ukraińcami, z którymi razem przyjechali, wielu z nich jego matka znała jeszcze sprzed wojny. Jak mówi, obywatele polscy pochodzenia ukraińskiego też zostali pokrzywdzeni, bo komunistyczne władze, które wysiedlały ludność cywilną pod pretekstem zwalczania UPA, zastosowały "ślepą odpowiedzialność zbiorową".
Stanisław Hajduk od kilkunastu lat bezskutecznie stara się o uznanie za osobę represjonowaną z powodów politycznych. Dla urzędów i sądów jego wysiedlenie w ramach akcji "Wisła" nie jest jednak represją, w myśl ustawy. Kwerenda w archiwach MSW nie wskazała materiałów, w oparciu o które można jednoznacznie potwierdzić powody deportacji jego rodziny z Lubaczowa.
W odpowiedzi, jaką dostał z tego resortu, przyznano natomiast, że z materiałów źródłowych nt. akcji "Wisła" wynika, że dowództwo grupy operacyjnej "Wisła" zarządziło bezprawną deportację pewnej liczby rodzin polskich, które uznano wówczas za zagrażające ustrojowi PRL. W tej grupie znaleźli się Polacy mający związki z AK, PSL czy dawni żołnierze gen. Andersa.
"Ponieważ Pańscy rodzice byli żołnierzami Andersa, do których ustrój był wówczas ustosunkowany nadzwyczaj wrogo, a ponadto ich rodzinny dom zastał zagarnięty przez UB, które nie miało zamiaru go zwrócić, wszystko to razem posłużyło za pretekst zastosowania drakońskiej represji, łączącej się z oczywistym nadużyciem władzy, a zatem - nazywając rzecz po imieniu - do przymusowej deportacji. Wina spoczywa po stronie ówczesnego dowództwa grupy operacyjnej "Wisła", przy współudziale miejscowego UB" - napisano w odpowiedzi od przedstawiciela archiwum MSW.
Podobne oceny znalazły się w odpowiedzi z IPN, którą pan Stanisław otrzymał w 2009 r. Historycy z Sekcji Ekspertyz Biura Edukacji Publicznej Instytutu przypomnieli w niej, że zgodnie z decyzją o przeprowadzeniu akcji "Wisła" przesiedleniu podlegały nie tylko osoby narodowości ukraińskiej (przy czym, jak pokazała praktyka, przed przesiedleniem nie chroniło ani pozytywne nastawienie do państwa polskiego, ani nawet przynależność do PPR), ale także mieszane, czyli ukraińsko-polskie rodziny.
W ocenie IPN, już w trakcie przesiedlania ludności wystąpiły zjawiska, które "stanowiły ewidentne naruszenia założeń ogólnych, na których opierała się akcja przesiedleńcza".
"Dostępna dokumentacja dowodzi, że przesiedleniem objęto także rodziny czysto polskie, które uznano za +przegniłe wskutek propagandy PSL i NSZ+. Ponadto, na terenach powiatu lubaczowskiego i częściowo przemyskiego, miejscowe władze bezpieczeństwa nastawiły się na objęcie przesiedleniem także wszystkich +elementów podejrzanych+, co zresztą przez władze zwierzchnie było traktowane jako +odchylenie+ od założeń i celów akcji" - napisano w piśmie z IPN.
Zdaniem Jerzego Necio - historyka z Górowa Iławeckiego, który jest również publicystą i społecznikiem znanym w regionie z działań dla poprawy relacji polsko-ukraińskich - wyjątkowość losów państwa Hajduków, którzy byli polską, patriotyczną rodziną wywiezioną wraz z Ukraińcami w 1947 r. może skłaniać do wielu przemyśleń.
"Wysiedlenie +nieprawomyślnych Polaków+ w operacji "Wisła" świadczy o nieludzkim, ideologicznym powodzie decyzji o deportacji. Biografia pana Stanisława Hajduka każe też spoglądać w zindywidualizowany sposób na losy poszczególnych osób czy też rodzin, które miały nieszczęście wpaść w żelazne tryby historii. Przy czym, co jasne, historii posiadającej - jak w przypadku akcji "Wisła" - swoich konkretnych zleceniodawców" - ocenił Necio.
Marcin Boguszewski (PAP)
mbo/ ls/