Jeśli będzie decyzja o zbudowaniu czegokolwiek na placu Piłsudskiego, co nie będzie miało celu obronnego, to zaskarżę ją do sądu - zapowiedziała w piątek prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jej zdaniem na placu może stanąć pomnik Lecha Kaczyńskiego.
31 października szef MSWiA Mariusz Błaszczak podpisał decyzję ws. ustalenia pl. Piłsudskiego terenem zamkniętym. Resort powoływał się w uzasadnieniu m.in. na kwestie związane z obronnością i bezpieczeństwem państwa. Wyjaśnił, że do zapewnienia przez wojewodę współdziałania wszystkich, działających w województwie, organów administracji rządowej i samorządowej oraz kierowania ich działalnością w zakresie m.in. bezpieczeństwa państwa i utrzymania porządku publicznego, niezbędny jest zarezerwowany teren, gdzie w "sytuacji realnego zagrożenia", wojewoda będzie mógł wykonywać swoje obowiązki.
W piątek resort spraw wewnętrznych i administracji poinformował, że Plac Piłsudskiego będzie nadal dostępny dla mieszkańców, gości i turystów - jego teren ten nie zostanie ogrodzony.
O decyzję resortu Gronkiewicz-Waltz została zapytana w piątek w TVN24. "Minister (SWIA Mariusz) Błaszczak jest historykiem i wie, że ostatni raz to (plac) chciał przeznaczyć na cele obronne car Mikołaj II po upadku powstania listopadowego w 1832 r. Chciał tam zrobić taką wieżę, która w razie, gdyby Polacy znów się zbuntowali, to ona ostrzelałby ją od środka (...) myślę, że to był ostatni pomysł, by to był cel obronny" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
Pytana, o co w takim razie chodzi, prezydent Warszawy odparła: "o pomnik, o mauzoleum Lecha Kaczyńskiego w podziemiach, ja nie wiem". "Ludzie takie rzeczy mówią. Myślę, że chodzi generalnie o pomnik" - dodała.
"Ja podpowiadam już wojewodzie, że ja to do sądu zaskarżę, jeśli to nie będzie na cele obronne, cokolwiek to będzie" - zapowiedziała Gronkiewicz-Waltz. Mówiła, że urzędnicy ratusza sprawdzili już, że "są już takie orzeczenia". "Jesteśmy dobrzy w orzeczeniach sądowych (...) i wiemy, że cokolwiek ma być tam wybudowane, musi być w celach obronnych" - dodała prezydent stolicy.
Spór o pl. Piłsudskiego rozpoczął się pod koniec października, gdy minister infrastruktury i budownictwa wydał decyzję przekazującą ten teren do dyspozycji wojewody mazowieckiego. Według MiB, właścicielem nieruchomości jest Skarb Państwa. Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz oświadczyła wówczas, że miasto "nie odda tak łatwo placu Piłsudskiego - placu symbolu, placu warszawiaków, placu niezłomnej stolicy". Ratusz przekonywał też, że od zawsze teren, "który przylega bezpośrednio do Grobu Nieznanego Żołnierza był terenem m.st. Warszawy".
Rzecznik rządu Rafał Bochenek mówił natomiast, że prezydent Gronkiewicz-Waltz była proszona o ustosunkowanie się do propozycji przekazania pl. Piłsudskiego do dyspozycji wojewody mazowieckiego, ale nie chciała uczestniczyć w dialogu. Argumentował też, że plac jest ważnym miejscem nie tylko dla Warszawy, ale dla milionów Polaków.
Gronkiewicz-Waltz została też w piątek w TVN24 proszona o ocenę postanowienia wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery (PiS) o przemianowaniu al. Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego.
"To taka zmienna ulica, otóż w planie, przed wojną, była już (tam) ul. Piłsudskiego, potem przyszedł inny ustrój - stała się (aleją) Armii Ludowej" - powiedziała. Dodała, że radni PO chcą wnieść skargę na decyzję wojewody mazowieckiego dotyczącą zmiany nazw 47 ulic.
Pytana o to, czy Pałac Kultury powinien zostać zburzony, Gronkiewicz-Waltz mówiła, że są większe problemy w stolicy niż sprawa Pałacu. (PAP)
autor: Wiktoria Nicałek
wni/ mkr/